Historia Chojna mało znana

 

Chojno jako wieś masowego wypoczynku i turystyki

 Wspomnienia Zygmunta Radzieja, przy współpracy Jarosława Mikołajczaka i Joachima Radzieja

 O walorach przyrodniczych i mikroklimatycznych Chojna oraz jego okolic   pisałem już w poprzednich rozdziałach tego opracowania. Wspomniałem również o letnikach i harcerzach przyjeżdżających do Chojna przed II wojna światową i bezpośrednio po niej. Do masowego rozwoju wypoczynku i turystyki w Chojnie przyczyniła się w głównej mierze zbudowana z Wronek do Chojna szosa. W latach 1968-70 kiedy szosa ta była jeszcze w budowie w okresie letnim nad jezioro Radziszewskie przyjeżdżały liczne autobusy z ludźmi z różnych zakładów pracy na modne wówczas jednodniowe „wczasy niedzielne". Ludzie ci po jednodniowym wypoczynku pozostawiali zwykle po sobie dużo papierów, skorupek od jaj, a przede   wszystkim butelek po wypitym alkoholu. Niektórym ludziom z Chojna opłacało się zbierać te butelki i sprzedawać w punktach skupu. W końcu lat 60-tych niektóre zakłady pracy jak np. Cukrownia z Szamotuł zaczęły tworzyć w lesie nad jeziorem Radziszewskim ośrodki wypoczynkowe. Na ośrodki te składały się barakowozy lub prymitywne domki z płyt pilśniowych. Zakończenie budowy szosy do Chojna i przedłużenie jej do jeziora Radziszewskiego spowodowało lawinowy rozwój budowy ośrodków wypoczynkowych i prywatnych domków rekreacyjnych w lasach nad tym jeziorem oraz na terenach prywatnych leżących przy trasie wieś - jezioro. Między innymi w 1972 r. nad jeziorem Radziszewskim wybudowany został luksusowy jak na owe czasy, wyposażony w telefon, domek wypoczynkowy dla I Sekretarza Komitetu Powiatowego PZPR tow. Zasady. Żywiołowa budowa domków wypoczynkowych nie była oparta o żadne plany zagospodarowania przestrzennego terenów przeznaczonych dla celów rekreacyjnych. W wyniku tego doszło do paradoksalnej sytuacji polegającej na tym, że ludzie zamiast wypoczywać na łonie natury żyją w gęsto zabudowanych skupiskach domków wypoczynkowych. W takich warunkach ludzie narażeni są najczęściej na dobiegające z zewsząd hałasy z radioodbiorników i telewizorów, gdyż tereny te nie są zwykle ustalonymi administracyjnie strefami ciszy. Będąc na Warmii i Mazurach widziałem przy wielu ośrodkach wypoczynkowych tablice ze znakami „Strefa ciszy”. W strefie tej ustalonej w oparciu o zarządzenie władz wojewódzkich obowiązuje zakaz zakłócania spokoju przez głośno nastawione radioodbiorniki, telewizory oraz zakaz urządzania głośnych libacji i dyskotek. Na jeziorach objętych strefą ciszy nie wolno używać łodzi motorowych. W latach 70-tych w sezonie turystycznym na jeziorze Radziszewskim stały dyżur na dużej motorówce pełniła Milicja Wodna. Tego typu motorówki pływają i spełniają swoją rolę na dużych zbiornikach wodnych. Wprowadzenie takiej jednostki pływającej na jezioro Radziszewskie było wielkim absurdem i dzisiaj po wprowadzeniu gospodarki rynkowej nikogo nie byłoby stać na jej utrzymanie. Ludzie w tym czasie zamiast wypoczywać musieli wysłuchiwać głośnego ryku silnika tej motorówki. Od wielu lat najważniejszą sprawą w ochronie środowiska naturalnego jest ochrona wód powierzchniowych. Żywiołowy po II wojnie światowej rozwój przemysłu, przyspieszony rozwój miast, intensyfikacja produkcji rolnej oraz gwałtowny rozwój turystyki i wypoczynku doprowadziły w ostatnich 50 latach do degradacji rzek i jezior. W Polsce nie ma już, poza małymi odcinkami przy źródłach rzek wody o I klasie czystości, a 90% rzek ma wody poza klasowe. Nie wiele lepiej przedstawia się stan jezior w Polsce. Tylko niecałe 9% powierzchni jezior znajduje się w I klasie czystości, a ponad 30% posiada wody poza klasowe, w których obowiązują zakazy kąpieli. Niemały udział w zanieczyszczaniu jezior ma żywiołowy i niekontrolowany rozwój turystyki i wypoczynku.

Według badan przeprowadzonych przez Instytut Ochrony Środowiska w Poznaniu jedna osoba kąpiąca się w jeziorze zostawia dziennie w wodzie 5,7 mg fosforu i 1000 mg związków azotowych. W innych krajach gdzie przy plażach są sanitariaty zanieczyszczenie wód jeziorowych i rzecznych jest o wiele mniejsze. Według norm opracowanych przez specjalistów od ochrony wód na 1 ha powierzchni jeziora powinny przypadać maksymalnie 4 osoby wypoczywające nad jego brzegami. Wynika z tego, że nad Jeziorem Radziszewskim powinno dziennie wypoczywać i kąpać się nie więcej niż 200 osób. Duży wpływ na zanieczyszczenie wód jeziorowych mają nieszczelne szamba znajdujące się w pobliżu ich brzegów. Typowym przykładem zanieczyszczenia jeziora i jego degradacji tylko przez ośrodki wypoczynkowe jest jezioro Głębokie leżące w lasach pomiędzy Międzyrzeczem a Skwierzyną. Jezioro to o powierzchni 150 ha i głębokości maksymalnej 30 m, leżące na piaszczystych terenach wśród lasów sosnowych, nie posiadające odpływu ani dopływu zostało w latach 1965-70 otoczone licznymi ośrodkami wypoczynkowymi.

W 1964 r. mój brat Joachim przeprowadził badania tego jeziora. Wtedy charakteryzowało się ono dużą czystością wody, której przezroczystość wynosiła 9 m (rzadko spotykana w Polsce). Do głębokości 9 m występowała roślinność wodna. Woda w jeziorze była natleniona do dna w najgłębszej strefie jeziora. Dla porównania w jeziorze Radziszewskim natleniona jest w lecie tylko powierzchniowa warstwa wody do głębokości 3 - 5 m, a poniżej występuje siarkowodór uniemożliwiający życie ryb i innych organizmów wodnych. Położone wokół jeziora Głębokiego ośrodki wypoczynkowe doprowadziły (głównie poprzez wyciek nieczystości z nieszczelnych szamb) do tak silnego zanieczyszczenia wody, że w 1980 r. władze sanitarne wprowadziły całkowity zakaz kąpieli w tym do niedawna czystym jeziorze. Odnośnie jeziora Radziszewskiego należy przypuszczać, że część ścieków szamb znajdujących się dalej od jeziora może przesiąkać przez piaszczyste podłoże nie w kierunku jeziora lecz w kierunku niżej leżących łąk.

 

Ciąg dalszy w przygotowaniu.

Jarosław Mikołajczak

Chojanie w czasie II wojny światowej