Historia Chojna mało znana |
||
Wydarzenia związane z okresem II wojny światowej Wspomnienia Zygmunta Radzieja 1 września 1939 r. o godz. 6-tej rano Radio Warszawa podało komunikat, że o godz. 5.45 zostało w wielu miejscach zaatakowane terytorium państwa polskiego przez wojska niemieckie. Komunikat ten spiker radiowy Bocheński skomentował słowami „a więc wojna". W komunikatach radiowych zaczęło pojawiać się coraz więcej zaszyfrowanych meldunków jak np. „Ma-Ra 45 przeszedł. We wczesnych godzinach rannych w Chojnie rozeszła
się wiadomość, że w nocy z 31 sierpnia na 1 września ewakuował się wraz
Miałem wtedy 14 lat doskonale pamiętam, że w dzień
panowała piękna letnia pogoda, a noce były wyjątkowo ciepłe. Rano ci
ludzie zwykle wracali do Chojna, by wieczorem znów nocować za rzeką.
Począwszy od 1 września przez kilka kolejnych dni wieczorem W dniu 3 września, kiedy to Anglia i Francja
wypowiedziały Niemcom wojnę, nastroje ludności w Chojnie poprawiły się.
Była to niedziela i po sumie przed kościołem zjawiło się trzech
młodzieńców z Chojna z długimi jednostrzałowymi karabinami, które
znaleźli na strychu opuszczonej leśniczówki. Młodzieńcy ci pod komendą
Roszaka chcieli utworzyć oddział samoobrony wsi przed Niemcami. 7 września w godzinach przedpołudniowych w Chojnie
pojawił się pierwszy patrol żołnierzy niemieckich. W odkrytym
samochodzie przyjechał oficer z sześcioma żołnierzami. Po dwóch
żołnierzy stało na stopniach samochodu z bronią gotową do strzału.
Zatrzymali się koło kościoła gdzie czekała na nich grupka miejscowych
Niemców. Najwylewniej witała ich Waldi - córka Apitza. Po wkroczeniu
wojsk niemieckich do Polski zaczął się okupacyjny terror. Wielu Polaków
zostało rozstrzelanych. W różnych miastach Wielkopolski jak np. w
Mogilnie za opór stawiany wojskom niemieckim rozstrzelano dziesiątki
Polaków. Czaplewski za zatrzymanie niemieckiego samolotu stał już pod
ścianą do rozstrzelania. W ostatniej chwili zjawił się jego sąsiad,
Niemiec Stutzenbacher i stanął w jego obronie. Trzeba przyznać, że
Stutzenbacher jako jeden z niewielu Niemców był życzliwie ustosunkowany
do Polaków. Do Chojna dotarła wiadomość, że w Otorowie za wywieszenie w
nocy polskiej flagi rozstrzelano trzech Polaków. Wszędzie Niemcy mieli
zakładników W połowie września 1939 r. przyjechał do
gospodarstwa mojego ojca młynarz z Popowa Niemiec Lieske i zabrał bez
żadnego pokwitowania konia. W końcu września wydano zarządzenie, że
wszyscy Polacy muszą zdać władzom niemieckim rowery, radia W dniach 9 – 17 września rozegrała się słynna bitwa
nad Bzurą, w której brało udział kilku żołnierzy z Chojna. Uderzenie
Armii Poznań przy wsparciu Armii Pomorze spowodowało krytyczne położenie
armii niemieckiej, która 8 września znalazła się na przedmieściach
Warszawy i z marszu chciała zdobyć miasto. Radio niemieckie podało już
komunikat, że wojska niemieckie wkroczyły do Warszawy. Tymczasem
niemieckie dowództwo zaszokowane niespodziewaną ofensywa Armii Poznań
musiało skierować swe doborowe wojska spod Warszawy i innych rejonów nad
Bzurę. Po kilku dniach polska ofensywa załamała się na skutek ogromnej
przewagi wroga. Część polskich wojsk walczących nad Bzura przedarła się
do Warszawy. Mój szwagier A. Kołodziej, który służył W Chojnie zaczyna wszystkiego brakować, gdyż sklepy nie dostają żadnego zaopatrzenia. Wieczory stają się coraz dłuższe więc szczególnie daje się odczuć brak nafty do lamp. Niektórzy ryzykują i jeżdżą rowerami po naftę do Drezdenka. Rodzi się pytanie jak mogli jeździć rowerami skoro zdali je Niemcom? Otóż każda rodzina zdała 1 rower, a w wielu były po 2 lub 3 rowery. Niektórzy zaś poskładali rowery z kilku starych. Wracając jeszcze do lamp naftowych, to wkrótce z braku nafty coraz częściej zaczęły pojawiać się lampy karbidowe, które miały powszechne zastosowanie w kolejnictwie. W Chojnie te początkowo prymitywne lampy z blaszanych puszek lutował i wyrabiał Mierzwa. W ostatnich dniach września powracają do Chojna młodzi ludzie, którzy uciekli z obawy przed Niemcami. Wielu z nich jak np. Henryk Jankowiak i Czesław Dokrzewski dotarli rowerami aż do Sochaczewa i tam napotkawszy wojska niemieckie zawrócili do domu. W pierwszej połowie października powróciło do Chojna w polskich mundurach kilku mieszkańców wsi zwolnionych z niewoli niemieckiej. Byli to żołnierze Armii Poznań np. S. Berent, H. Piasek, A. Kołodziej i W. Radziej. M. Kapłon i W. Mądrawski, L. Radziej brał udział w obronie Warszawy. Generał Kutrzeba dowódca Armii Poznań, podpisując akt kapitulacji Warszawy wynegocjował od dowództwa niemieckiego zgodę na zwolnienie do domu żołnierzy tej armii oraz żołnierzy biorących udział w obronie stolicy, a pochodzących z Wielkopolski. Do obozów jenieckich trafili: B. Kopka, S. Jarysz,
L. Jankowski, S. Rębarz, F. Wardęga. H. Urban oraz J. Kozielski i L.
Kozielski W pierwszej połowie października przyjechali do
Chojna z Warszawy Schoeneichowie. Przeżyli oni piekło oblężenia
Warszawy. W drugiej połowie października, po miesiącu od oficjalnego przekazania radia „burmistrzowi" Apitzowi, w domu moich rodziców pojawiło się tajne radio. Zmontowali je Sobek i Spychała z Obrzycka. Było to 3-lampowe radio zmontowane w puszce po konserwach. Zamiast głośnika miało słuchawki, które położone na talerzu umożliwiały odbiór nie tylko jednej osobie. Prowizoryczna antena znajdowała się w skrytce dachowej, do której zamaskowane wejście znajdowało się na balkonie od strony Warty. Po każdej audycji Radia Londyn o godz. 21, Iampy radiowe oraz inne części jak np. słuchawki, baterie były chowane każda z osobna w skrytkach pod podłoga strychu. Radio było obsługiwane przez mojego starszego brata Leona Radzieja. W czasie słuchania radia jedna osoba z rodziny dyżurowała, obserwując dyskretnie czy nie ma w pobliżu podejrzanych osób. Radio było stale nastawione na Londyn, aby Niemcy jak np: Apitz nie usłyszeli pisków w swoich radiach podczas poszukiwania w naszym radio stacji Londyn. Piski takie Świadczyłyby o tym, że w pobliżu znajduje się radio. O tajnym radiu w naszym domu wiedziało kilka zaufanych rodzin jak np. Jankowiakowie, Dokrzewscy, Pukowie i ks. Szczerkowski oraz wiele osób, które były w ruchu oporu np. leśniczy Nowak, nauczyciel Mierzwicki, Dąbrowski z Sierakowa i Hak z Wronek. Ksiądz Szczerkowski będąc w obozie koncentracyjnym w Dachau w swych listach nigdy nie omieszkał zapytać czy pani „Skrzyneczkowa" (mając na myśli radio) jest zdrowa. Posiadanie tajnego radia stanowiło zagrożenie życia nie tylko dla mojego brata Leona, ale również dla całej rodziny, składającej się wówczas wraz z dziećmi z 14 osób. Radio to obecnie znajduje się w muzeum w Szamotułach. Późną jesienią Niemcy wprowadzają karty
identyfikacyjne dla Polaków. Są to karty z imieniem i nazwiskiem oraz
odciskiem palca wskazującego tzw. /J/ngerabdruckkarte. Ponad to dla
ludności polskiej została wprowadzona godzina policyjna od 19-tej do
6-tej Około 10 lutego 1940 r. w rejonie Wronki -
Krzywołęka na śniegu zakwitły kwiatki nadziei w postaci ulotek (w języku
polskim) zrzuconych przez angielskich lotników. Treść tych ulotek
zaczynała się od słów „My lotnicy angielscy przynosimy Polakom nadzieję
pokonania naszego wspólnego wroga”. Treść tych ulotek miała podtrzymać
morale Polaków w walce z okupantem. Ulotki te zostały zrzucone nocą i od
wczesnych godzin rannych Niemcy zarządzili zbieranie ulotek aby nie
dostały się w ręce Polaków. Kilka z tych ulotek trafiło do Chojna, ale
nie wiem czy chociaż jedna z nich się zachowała, gdyż Niemcy grozili
surowymi karami za ich posiadanie. W połowie marca przyszło nagłe,
wiosenne ocieplenie powietrza i szybko zaczęła topnieć gruba pokrywa
śniegu „ Warta wystąpiła Około 10 kwietnia 1940 r. przejechała z Wronek do
Chojna niemiecka policja i aresztowała (na podstawie listy sporządzonej)
przez Apitza 4 mężczyzn, którzy zostali wywiezieni do obozu
koncentracyjnego w Dachau. Wśród wiezionych konnym wozem pod eskortą
policji zapamiętałem Roszaka z Pola, Wieczorka -właściciela sklepu,
Józefa Pluskotę z Małych Błot oraz Strychalskiego. W obozie Również w pierwszej połowie kwietnia został
aresztowany ks. Szczerkowski, podobnie jak większość księży w
Wielkopolsce. Zaraz po aresztowaniu ks. Szczerkowskiego na
plebanię w Chojnie wprowadził się Emil Apitz, przejmując jednocześnie
proboszczowskie gospodarstwo rolne. Mieszkając na plebani miał lepszy
wgląd w życie mieszkańców wsi. Zaraz po wprowadzeniu się Apitza na
probostwo, za jego zgodą, do domu mojego ojca Walentego Radzieja zostały
przeniesione księgi parafialne oraz biblioteka wraz częścią mebli
należących do ks. Szczerkowskiego. Mszę Świętą w każdą niedzielę
odprawiał w Chojnie ks. Dybski Wiosną 1940 r. władze niemieckie. zarządziły w
Chojnie i w całym Wartegau rejestrację wszystkich Polaków od 12 roku
życia Od wiosny 1940 r. Niemcy starają się zatrzeć
wszelkie ślady polskości na prastarych ziemiach polskich. Zmieniają
nazwy polskich miejscowości na niemieckie, nie mające nic wspólnego z
ich przeszłością historyczną. Nazwa Chojno została zamieniona przez
Niemców na Karlsfeld (Pole Karola). Dawniejsza niemiecka nazwa Wronek -
Wronke została zastąpiona przez Wartenstadt. Natomiast Biezdrowo
zmieniono na Feldstadt, a Pożarowo na Barenbusch. Zaczęto również
systematycznie niszczyć przydrożne krzyże i figury. Pracę tą zlecono
Polakom. Może z dwojga złego było to lepsze rozwiązanie, gdyż ochroniono
te Święte dla Polaków miejsca przed profanacją jakiej z pewnością
dopuściliby się Niemcy. Figurę Matki Boskiej, która stała koło Straży
Pożarnej Od początku kwietnia Polacy oczekiwali ofensywy
Francji i Anglii przeciwko Niemcom. Wypadki potoczyły się inaczej i
napływające lawinowo niepomyślne wiadomości spowodowały wielkie
przygnębienie wśród ludności polskiej. 9 kwietnia 1940 r. wojska
niemieckie bez walki zajęły Danię i zaatakowały Norwegię. W celu
militarnego wsparcia Norwegii, Anglia i Francja wysłały do Narwiku
korpus ekspedycyjny, w którym dzielnie walczyła Polska Brygada Strzelców
Podhalańskich. Korpus ten został ewakuowany po załamaniu się obrony
Francji. 10 maja Niemcy bez wypowiedzenia wojny zaatakowały Belgię,
Holandię i Luksemburg Po zwycięstwie Niemców nad Francją, wzmagają się
represje w stosunku do ludności polskiej. Niemcy kontynuują
zapoczątkowane zimą 1939/1940 r. wysiedlenia Polaków z Wielkopolski do
Generalnej Guberni (dawnej Kongresówki i Okręgu Krakowskiego), Latem 1940 r. w Chojnie zostały zapoczątkowane
obowiązkowe ćwiczenia Straży Pożarnej. W każdą niedzielę o godz. 6-tej
koło remizy strażackiej odbywały się zbiórki wszystkich mężczyzn ze wsi.
Ćwiczenia z niemiecką komendą pod czujnym okiem Niemca Tephera prowadził
Józef Ratajczak. Jesienią podczas rozbiórki przydrożnej figury w
okolicach Wronek przez polskich więźniów jednemu z nich udało się-
uciec. Trzeba zaznaczyć, że więźniowie nie uciekali kiedy byli pilnowani
przez nieuzbrojonych polskich strażników więziennych, bo wiedzieli jakie
grożą im ciężkie kary. Zbiegły więzień dotarł wieczorem na plebanię do
Biezdrowa, gdzie od ks. Dybskiego otrzymał pomoc w postaci ubrania i
pieniędzy na podróż. O wydarzeniu tym opowiadały sobie dwie kobiety przy
wykopkach ziemniaków w Biezdrowskim majątku. Przypadkiem tę rozmowę
usłyszał nadzorujący pracę miejscowy Niemiec i zgłosił to na policję. W
wyniku tego donosu ks. Dybski został natychmiast aresztowany.
Prawdopodobnie dzięki wstawiennictwu niemieckiego zarządcy majątku, z
którym proboszcz Kucharski miał dobre stosunki towarzyskie, ks. Dybski
trafił na salę sądową W kwietniu 1941 r. rynek i wszystkie place we
Wronkach zapełniły się setkami wojskowych samochodów ciężarowych
należących do zmotoryzowanych oddziałów piechoty. Po kilku dniach wojsko
niemieckie odjechało w kierunku wschodnim. W tym samym czasie Niemcy w
wojnie na Bałkanach zajęli Jugosławię i Grecję, a w maju niemieccy
spadochroniarze zajęli wyspę Kretę. W końcu maja wrócił z więzienia ks.
Dybski. Pamiętam, jak powiedział wtedy moim rodzicom, że drugi raz nie
dałby się Niemcom aresztować. Dzień 22 czerwca 1941 r. okazał się zwrotnym
momentem w II wojnie światowej. W tym dniu Niemcy bez wypowiedzenia
wojny zaatakowali Związek Radziecki. Pamiętam, że była to piękna,
słoneczna niedziela. Po mszy św. W naszym domu poza ks. Dybskim gościła
rodzina dr Źimniaka z Wronek. Nawieść usłyszaną z Londynu o wojnie
Niemców na wschodzie wszystkich ogarnęła wielka radość i nadzieja
rychłego zakończenia tej wojny. W związku wielkimi sukcesami wojsk
niemieckich nadzieje te szybko się rozwiały. Pamiętam umieszczoną na
ścianie jednego budynku we Wronkach mapę Rosji, na której chorągiewkami
na szpilkach zaznaczano zdobywane przez Niemców miejscowości. We
wrześniu lub na początku października 1941 r. został w Biezdrowie
aresztowany Po aresztowaniu ks. Kucharskiego kościół w Chojnie i wszystkie okoliczne kościoły z wyjątkiem kościoła w Otorowie zostały zamknięte do końca wojny. Na drzwiach kościoła w Chojnie Apitz przybił tablicę z napisem „Polnische Kirche" - Polski Kościół. Prawie w ostatniej chwili przed zamknięciem kościoła rodzinie Puków udało się w ciemności wynieść z zakrystii szaty i naczynia liturgiczne, które zostały ukryte u Jankowiaków. Wiem, że Apitz wypytywał gdzie podziały się te rzeczy. Odpowiadano mu, że po aresztowaniu ks. Szczerkowskiego zostały one zabrane do Biezdrowa, a przyjeżdżający stamtąd ksiądz każdorazowo woził potrzebne mu szaty ze sobą. Poza najbliższym kręgiem znajomych nikt nie wiedział o ukrywanych przez Jankowiaków szatach i naczyniach liturgicznych. Ze strony Niemców groziła za to wielka kara i represje dla całej rodziny. To też po wojnie tej rodzinie wielką wdzięczność okazały władze kościelne, nie pomijając mieszkańców Chojna. Ogłaszana z wielką butą przez Hitlera błyskawiczna
wojna w Rosji nie powiodła się. Niemców obserwujących już przez lornetki
Moskwę zaskoczyła mroźna i śnieżna zima oraz niespodziewane
kontruderzenie wojsk rosyjskich, które odrzuciło Niemców o 200 km. Ta
potężna armia niemiecka nie była przygotowana do prowadzenia wojny w
zimowych warunkach Rosji. To też w Niemczech W Chojnie przeżywaliśmy już trzecią zimę pod
okupacją, Podczas długich wieczorów jedyną rozrywka było czytanie
polskich książek, bo jakiekolwiek kontakty towarzyskie z uwagi na
godzinę policyjną nie wchodziły w rachubę. Dla mnie i moich najbliższych
wielkim przeżyciem było słuchanie w niedzielne przedpołudnia gry na
skrzypcach Józefa Puka. Dzisiejszej młodzieży trudno zrozumieć, Latem 1942 r. Niemcy przeprowadzili wielką ofensywę
na Kaukaz oraz Stalingrad. Po odniesionych początkowo sukcesach, Pod Stalingradem zginał wcielony do armii niemieckiej Erich Ventzke mąż Jadwigi Noj z Chojna. Klęska Niemców była punktem zwrotnym tej wojny. Od tego momentu wojska rosyjskie przejęły inicjatywę, zmuszając dotąd niezwyciężoną armię niemiecką do odwrotu. Niemcy ponieśli również klęskę w Afryce Północnej zakończoną kapitulacją w pierwszej połowie maja w Tunisie. Wkrótce Amerykanie, którzy uprzednio. wylądowali w Afryce Północnej, przerzucili swe wojska na Sycylię i do południowych Włoch. Po tych dotkliwych klęskach wojsk niemieckich, w krajach podbitych, a w szczególności Jugosławii i Polsce nasiliła się działalność ruchu oporu. Oddziały partyzanckie w Polsce niszczyły coraz więcej transportów niemieckich jadących na front wschodni. Niemcom zaczęło też brakować surowców, a w szczególności metali kolorowych. W kwietniu 1943 r. w Chojnie z polecenia Apitza
zostały zabrane kościelne dzwony. Była to dla mieszkańców wsi
nieodżałowana strata. Od tego czasu minęło ponad 50 lat, a kościół w
Chojnie nie doczekał się nowych dzwonów. 28 maja 1943 r. mój starszy
brat Leon, płynąc łodzią do zastawionych sieci, usłyszał w zagajniku
przy północno-zachodnim brzegu jeziora Radziszewskiego pękanie gałązek.
Przybił do brzegu i skierował się w kierunku usłyszanego hałasu. Kiedy
znalazł się na miejscu został otoczony przez 5-ciu mężczyzn w nieznanych
mu mundurach. Po pierwszej wymianie słów okazało się, że są oni jeńcami
rosyjskimi zbiegłymi z niemieckiej niewoli. Na plecach swych mundurów
mieli wymalowane białą farbą litery SU, co oznaczało Sowiet Union. Z
posiadanych narzędzi mieli saperkę, toporek, obcęgi oraz kociołek do
gotowania. W tym czasie w odległości ok. 300 m od tego miejsca orał pole
mój brat Joachim. Na polu tym obecnie rośnie las. Leon przyszedł do
Joachima i opowiedział o spotkanych w lesie Rosjanach, po czym obaj
udali się do zbiegłych jeńców. Rosjanie mówili, że z zawodu są
nauczycielami i pragną iść na wschód do swoich. Od Joachima otrzymali
mapę fizyczną i komplet przyborów do golenia. Ponadto zostali wyposażeni
w kilkudniowy zapas żywności, buty oraz zostali poinformowani jak się
mają zachowywać na terenie Wielkopolski, gdzie na gospodarstwach rolnych
osiedli głównie Niemcy. Dopiero po ok. 200 km marszu na wschód mogli się
czuć w miarę bezpiecznie, gdyż we wsiach praktycznie nie było Niemców i
działały silne oddziały partyzantki polskiej. Bez zaplecza żywnościowego
wsi partyzantka nie miała racji bytu. Wdzięczni za okazaną pomoc
Rosjanie przekazali Leonowi Radziejowi list dokument ze swoimi adresami,
którego kopię zamieszczam. Z dostępnych mi publikacji W nocy z 3 na 4 czerwca 1943 r. na wielu polach w Chojnie zmarzło w okresie kwitnienia i zawiązywania ziarna żyto oraz inne uprawy rolne, będące w okresie wegetacji. W wyniku nocnego przymrozku podczas, którego temperatura przy gruncie wynosiła -5°C, w 90% zmarzło żyto na Błotach Małych i Wielkich oraz w Radziszewie. W związku z tym wielu rolników znalazło się w krytycznej sytuacji. Otrzymali oni pomoc głównie w formie ziarna siewnego z majątku ziemskiego w Biezdrowie i Pożarowie. We wrześniu 1943 r. Włochy zrywają sojusz z
Niemcami i żołnierze włoscy zostają rozbrojeni i internowani w obozach
jenieckich. Jesienią 1943 r. do Chojna przyjechało kilka rodzin
Niemców Czarnomorskich (Schwarzmeeredeutsche) ewakuowanych z Rosji.
Cztery rodziny zostały zakwaterowane w szkole, a dwie, o ile dobrze
pamiętam, w domu Heliaszów. Historia tych rodzin została opisana w
rozdziale dotyczących chojeńskiej szkoły. Od późnej jesieni, w Chojnie
dały się słyszeć odgłosy wojny, kiedy to lotnictwo angielskie dokonywało
wieczornych i nocnych nalotów na Berlin. W czasie tych nalotów, kiedy
wybuchały ciężkie bomby o masie Zima 1943/1944 r. , podobnie jak i poprzednie, była
mroźna. Niemcy ponosili na różnych frontach kolejne klęski, z czego
Polacy cieszyli lecz z obawy przed zesłaniem do obozu tej radości nie
okazywali. Wiosną 1944 r. dało się zaobserwować wyraźne ożywienie
działalności konspiracyjnej w Chojnie i okolicy. W domu moich rodziców
częstymi gośćmi byli Bogdan Dąbrowski i Czesław Mierzwicki z Sierakowa
oraz Józef Nowak - leśniczy z Szostaków. Do mojej rodziny przyjeżdżały
również dzieci Dąbrowskiego. W drugi dzień Świat Wielkanocnych w godzinach przedpołudniowych mieszkańcy Chojna podziwiali setki błyszczących w słońcu samolotów amerykańskich, które na bardzo dużej wysokości leciały w kierunku Poznania. Jak się okazało samoloty te z wielką precyzją zbombardowały zakłady przemysłowe, lotnisko w Krzesinach pod Poznaniem, dworzec kolejowy oraz znajdujące się przy dworcu hale wystawowe Targów Poznańskich, w których Niemcy produkowali broń. Amerykanie celowo wybrali drugi dzień świat gdyż wiedzieli, że zatrudnieni w tych zakładach Polacy tego dnia nie pracowali. Podobny nalot Amerykanie przeprowadzili w drugi dzień Zielonych Światek. W dniach od 11 do 18 maja 1944 r. Polski Korpus pod
dowództwem generała Andersa toczył ciężkie boje we Włoszech zakończone
zdobyciem klasztoru Monte Casino. Dwa 'poprzednie szturmy przeprowadzone
przez Francuzów, a potem przez Amerykanów zostały przez Niemców odparte.
Zdobycie przez Polaków Monte Casino rozsławiło męstwo żołnierza
polskiego na całym Świecie. Walczyli Na przełomie maja i czerwca 1944 r. na polu w pobliżu gospodarstwa Jankowskiego zostało schwytanych przez Apitza dwóch jeńców rosyjskich, których następnie zamknięto w remizie. Rano Apitz przyszedł do Kaczmarkowej z poleceniem abym, pod eskortą telefonicznie sprowadzonego policjanta, zawiózł jeńców do Wronek. Kiedy jeńcy siedzieli na wozie konnym podeszła do mnie Klara Pogorzelczykowa i dała mi dla tych nieszczęśników duże porcje chleba z masłem. W drodze, koło Lubowa wyjąłem chleb, pokazałem policjantowi i zapytałem czy mogę go dać jeńcom. Kiedy policjant wyraził zgodę podałem chleb jeńcom. Musieli być bardzo głodni, bo jedli bardzo szybko. Można było za uwarzyć, że po klęsce Niemców pod Stalingradem ich stosunek do jeńców rosyjskich był wyraźnie lepszy. 6 czerwca 1944 r. odbyło się na niespotykaną w dotychczasowych dziejach świata skalę lądowanie armii alianckich we Francji, przełamujące bardzo silną linię umocnień niemieckich. Wkrótce armia francuska pod wodza generała de Gaulla wkroczyła do Paryża. W tym czasie Polska Dywizja Pancerna gen. Maczka wyzwalała liczne miasta w Belgii i Holandii. 20 lipca 1–944 r. miał miejsce nieudany zamach na Hitlera w jego Głównej Kwaterze w Prusach Wschodnich. Panuje powszechna opinia, że gdyby ten zamach się udał to wojna najprawdopodobniej zakończyłaby się już w 1944 r. W tym samym dniu polskie wojsko przekroczyło rzekę Bug, na której po Układzie Jałtańskim przebiega granica Polski. Dwa dni później, 22 lipca, w Chełmie. Tymczasowy Rząd Polski zwany Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego wydał dekret o reformie rolnej, w myśl którego wszelka własność o powierzchni ponad 100 ha miała zostać upaństwowiona. O dekrecie tym kilka dni później pisała niemiecka gazeta, która mój ojciec abonował. Pamiętam jak ojciec komentował treść tego dekretu. Uważał, że jest on niezły skoro zostawia własność do 100 ha. Nie zdawał sobie sprawy jak przykre skutki wprowadzania tego dekretu dotkną naszą rodzinę, która zostanie wywłaszczona ze wszystkiego. W połowie sierpnia z soboty na niedzielę zostało przeprowadzone przez Gestapo w Sierakowie aresztowanie członków Armii Krajowej. Bogdan Dąbrowski został umieszczony w katowni Gestapo w Żbikowie, a następnie w Buchenwaldzie. Wolał jednak umrzeć podczas przesłuchań niż zdradzić swoich podwładnych. Jedynie Czesławowi Mierzwickiemu udało się uciec. Gestapowcy poszukiwali go w Sierakowie i okolicy, m.in. w leśniczówce Gospódka, gdzie za stodołą zastrzelili leśniczego A. Jaruchowskiego. Rozwścieczeni udali się do leśniczego Nowaka w Szóstakach, aby ten pokazał im gdzie znajduje się podziemny bunkier z ukrywającymi się polskimi bandytami. Nowak wyraził zgodę na pokazanie im kryjówki , ale kiedy przechodzili przez gęsty zagajnik sosnowy nagle uskoczył w bok i zniknął Niemcom z pola widzenia. Niemcy zaczęli za nim strzelać. Słysząc strzały ukrywający się w podziemnej kryjówce, wśród których był Mierzwicki (szwagier Nowaka) uciekli. W nocy, przekradając się brzegiem Warty Mierzwicki dotarł do naszego ogrodu i ukrył się w gęstej tyczkowej fasoli. Przesiedział tam cały dzień i dopiero wieczorem jak się całkowicie ściemniło podszedł do naszego domu. Kiedy odpoczął, mój brat Leon zaopatrzył go w żywność i zaprowadził do nowej kryjówki w pobliżu jeziora Radziszewskiego. W kryjówce tej znalazł się również Nowak. Leon dostarczał im żywność przez cały czas aż do ucieczki Niemców przed wojskiem rosyjskim. W nocy 15 sierpnia 1944 r. nastąpił zrzut
rosyjskich spadochroniarzy w rejonie Błot Małych w Chojnie. Pamiętam, że
tej nocy weszli do kilku domów, m.in. do domu Kokota. Słyszałem, że z
jednego z domów, w którym mieszkała niemiecka rodzina zabrali świeżo
upieczony placek. W ciągu dnia panował spokój, ale pod wieczór z
Poznania przyjechały dwa autobusy z niemiecką policją. Zatrzymali się
przy dawnym posterunku policji. Przywieźli ze sobą kuchnię polową. Dwóch
lub trzech policjantów nocowało w domu moich rodziców. Następnego dnia
autokary z uzbrojonymi policjantami udały się tzw. Mielską drogą do lasu
w poszukiwaniu spadochroniarzy. Spadochroniarze ci, jak się później
okazało, siedzieli spokojnie w zagajniku na wzgórku wcinającym się w
pole na Dolach i obserwowali przejeżdżające w ich pobliżu autobusy.
Zagajnik ten w połowie należał do S. Baka a w połowie do mojego ojca.
Mój brat Leon opowiadał. że kiedy jednego dnia wiózł pod sieciami na
łodzi żywność do ukrywających się, do łodzi wsiadł niemiecki policjant.
Leon zastawił kilka siatek w jeziorze, ale jedną, która przykrywała
plecak z żywnością zostawił. Policjant niczego nie podejrzewając wysiadł
z łodzi. Po jego odejściu Leon ponownie udał się do umówionego punktu.
Niemcy w wielu miejscach Od początku łata 1944 r. w miarę zbliżania się wschodniego frontu do rzeki Wisły, Niemcy coraz intensywniej przygotowywali się do obrony. Werbowano pod przymusem na tzw. „Einsatz" tysiące Polaków, których podobnie jak jeńców wojennych zatrudniano do kopania rowów przeciwpancernych zwanych „Panzergraben", które miały zatrzymać czołgi rosyjskie prące na zachód. Na terenie Polski, na zachód od Wisły wykonano 2 lub 3 linie rowów przeciwpancernych. Poza tym wzdłuż wszystkich szos, po obydwu ich stronach tuż za przydrożnymi rowami, co około 200 m znajdowały się krótkie, prostopadłe do szosy okopy dla 2-3 żołnierzy, którzy tzw. „Panzerfaustami”' (rusznicami przeciwpancernymi) mieli niszczyć nadjeżdżające czołgi nieprzyjacielskie. Późną jesienią 1944 r. można było zauważyć werbowanie przez Niemców coraz większej liczby starszych Niemców do wojska. Pamiętam jak na przełomie listopada i grudnia. przyszedł do Kaczmarkowej Apitz z poleceniem abym na godz. 5 rano zawiózł furmanką na stację kolejowa we Wronkach Ruperta - leśniczego z Chojna. Żegnająca go żona bardzo płakała, z czego wywnioskowałem, że dostał powołanie do wojska. Spośród starszych Niemców, których z uwagi na wiek nie powołano do wojska, tworzono oddziały ,,Vollksturmu" podobne w założeniu do ,,pospolitego ruszenia" w dawnej Polsce. Na zbiórkach tych starych Niemców szkolono w posługiwaniu się bronią oraz uczono wojskowej taktyki obronnej. Polacy śmiali się między sobą, że Vollksturm jest tą nową, cudowna bronią Wunderwaffe, którą Hitler do końca wojny straszył cały świat. Będąc często we Wronkach widywałem maszerujące z pięknym i dotychczas mi nieznanym śpiewem kolumny jeńców rosyjskich eskortowanych przez niemieckich żołnierzy. Jeńcy ci byli zatrudniani przy różnych pracach na rzecz wojska oraz rolnictwa. W tym czasie można było zauważyć przygotowania Niemców do obrony mostów. Na przedmieściu Wronek - Zamościu można było zauważyć coraz więcej samochodów wojskowych pomalowanych maskującymi farbami. Wiele samochodów było przerobionych na napęd gazem drzewnym, co świadczyło, że Niemcom brakowało już benzyny i ropy. Za szoferką samochodów ciężarowych na tzw. Holzgas znajdowało się urządzenie przypominające parnik do parowania ziemniaków. Obok tego parnika znajdował się zwykle worek z drobno porąbanym drewnem liściastym, najczęściej bukowym. Z drewna żarzącego się w tym parniku wytwarzał się gaz, który po przefiltrowaniu był doprowadzany do silnika. Święta Bożego Narodzenia - ostatnie pod niemiecką okupacją minęły spokojnie. Wszyscy Polacy nie mieli już najmniejszej wątpliwości, że dni niemieckiego panowania są już policzone i wkrótce nadejdzie tak oczekiwane wyzwolenie. Do dziś dobrze pamiętam ostatni okupacyjny wieczór Sylwestrowy. Dyskretnie obserwowaliśmy zachowanie się Niemców. W Sylwestra o północy wyszedł przed dom Apitz z dwoma mężczyznami, z których jeden, jak mi się przy śnieżnej poświacie wydawało, był w mundurze leśnika. Strzelano z dubeltówki, jednak w zasłyszanych między nimi urywkach rozmów nie było objawów radości jak w poprzednich latach. Myślę, że wielu młodych ludzi czytając moje wspomnienia i przeżycia dotyczące lat okupacji niemieckiej może zapytać dlaczego nie zlikwidowano znienawidzonego Apitza. Przecież w Chojnie i okolicy działał oddział Armii Krajowej, a w lecie 1944 r. byli tu dobrze uzbrojeni spadochroniarze, dla których ujęcie Apitza nie stanowiłoby żadnego problemu. Odpowiedź jest bardzo prosta - za zabicie Apitza rozstrzelano by kilkudziesięciu mieszkańców Chojna. Zaraz po Nowym Roku mój brat Joachim przywiózł z Wronek furmanką trzech umundurowanych mężczyzn z organizacji „Tott”, która pracowała na rzecz armii niemieckiej. Do oddziałów tej organizacji wcielono wielu Polaków. Stanisław Marciniak z Chojna wcielony do oddziałów Tott budował mosty na zapleczu frontu wschodniego. Często opowiadał o budowie mostu w Śniatyniu w okręgu lwowskim. Mój kuzyn Benedykt Spychała urodzony w Chojnie a mieszkający w Obrzycku na skalistym wybrzeżu Francji, koło Cherburga budował potężne betonowe bunkry. Mężczyźni przywiezieni do Chojna mieli w lesie przylegającym do Piasków w Chojnie pobudować drewnianą wieżę obserwacyjną do śledzenia nieprzyjacielskich samolotów. Przygotowali drewno. do budowy, ale wieży już nie zdążyli zbudować. Przeszkodził im nadciągający front. W niedzielę 21 stycznia 1945 r. w godzinach
południowych do Chojna przyjechało 4 żołnierzy niemieckich na dwóch
motocyklach. Zatrzymali się na rozwidleniu dróg koło remizy straży
pożarnej. Byli bez broni i pytali o drogę w kierunku Sierakowa i
Międzychodu. Mówili, że ich oddział został rozbity przez Rosjan w
okolicach Gniezna, a oni chcą jak najszybciej znaleźć się na terenach
niemieckich przygotowanych do obrony. Od 22 stycznia wieczorami i nocami
w Chojnie było słychać turkot wozów, jadących szosą koło Dąbrowy. Szosą
tą na zachód jechali niemieccy uciekinierzy. Ucieczka ta w porównaniu z
ucieczką Polaków we wrześniu 1939 r. miała tragiczniejszą wymowę bo
odbywała się w warunkach zimowych. W czwartek 25 stycznia około godziny
9-tej ze strony Wronek było słychać wybuchy pocisków artylerii
przeciwlotniczej. Po chwili z tamtej strony przeleciał nad Chojnem w
kierunku zachodnim niemiecki samolot myśliwski. Do tego samolotu
strzelali Rosjanie, którzy nad ranem zajęli przedmieście Wronek. Okazało
się, że w nocy czołgi rosyjskie podjechały od strony Piotrowa w okolicę
Nadolnika i aby uśpić czujność niemieckiej obrony mostu Rosjanie wysłali
oddział piechoty, który zaskoczył Niemców. Jednak Niemcy zdążyli jeszcze
wystrzelić rakietę. Osiemnastu żołnierzy niemieckich z obrony mostu
drogowego zaskoczonych przez Rosjan poddało się. Żołnierzy tych, wśród
których było dwóch lub trzech Ślązaków przymusowo wcielonych do armii
niemieckiej mimo ich próśb jak również wstawiennictwa ludności polskiej,
Rosjanie rozstrzelali. Zabitym zdjęli buty. Tylko cudem uniknął
rozstrzelania głuchoniemy mieszkaniec Chojna, mój kuzyn Edmund Spychała,
który w tym czasie jadąc rowerem z Chojna do Wronek został zatrzymany i
wzięty za niemieckiego szpiega. Życie uratowali mu mieszkańcy Zamościa,
którzy wytłumaczyli Rosjanom, że jest on głuchoniemy i oni go znają.
Ostrzeżeni rakietą żołnierze niemieccy znajdujący się we Wronkach
zdążyli wysadzić jedno przęsło drewnianego mostu i zaczęli ostrzeliwać
zbliżających się do mostu Rosjan. Po. kilku godzinach, wobec olbrzymiej
przewagi Rosjan Niemcy wycofali się z Wronek. W czasie strzelaniny przy
moście drogowym inna grupa niemieckich minerów próbowała wysadzić
żelazny most kolejowy. Albo założyli za słabe ładunki wybuchowe, albo
przeszkodzili im Rosjanie, którzy wystrzelili kilka pocisków czołgowych
w kierunku mostu. W wyniku tego tylko niewielka część mostu została
uszkodzona. Po kilku godzinach pobytu na Zamościu rosyjska szpica
pancerna skierowała się na północ w kierunku Wielenia. We Wronkach
wywieszono polskie flagi i powołano nowe władze pod przewodnictwem dr
Zimniaka. Następnego dnia, Wieczorem 25 stycznia do Chojna dotarło zarządzenie władz niemieckich o ewakuacji mieszkańców wsi. Polacy zignorowali ten nakaz. Wyjechali: żona Apitza z córką, żona leśniczego Ruperta oraz drabiniastym wozem Władysława Radzieja – Niemcy Czarnomorscy. Po dwóch dniach W. Radziej wrócił, ale bez Niemców. Z soboty na niedzielę, kiedy okazało się, że przed nimi były wojska rosyjskie, wróciła również Apitzowa z córką. Po wyjeździe Apitzowej mój ojciec komisyjnie zabezpieczył pozostawione mienie niemieckie, zaklejając drzwi taśmami papieru z przedwojennymi pieczątkami. W sobotę 27 stycznia przed probostwo zajechał bryczką nieznany mi leśniczy, który po stwierdzeniu, że Apitzowej nie ma odjechał odgrażając się, że Niemcy tu jeszcze wrócą. W niedzielę 28 stycznia około godziny 7. przejechał
przez Chojno konny patrol zwiadowczy Armii Czerwonej. Po upływie około
godziny od tego wydarzenia koło remizy straży pożarnej zatrzymał się
samochód osobowy marki Opel Kadet z trzema oficerami rosyjskimi.
Wyciągnęli mapę wojskową z niemieckimi nazwami miejscowości i pytali jak
dojechać do Źirke (Sierakowa).
Po przemarszu wojsk rosyjskich, a było to 1 lub 2
lutego 1945 r. w Chojnie wybuchła panika. Rozeszła się bowiem wiadomość,
że po drugiej stronie Warty, w Karolewie stacjonuje oddział żołnierzy
niemieckich, który w nocy w Pakawiu zabił rosyjskiego żołnierza.
Niemieccy żołnierze zatrzymywali wszystkich przechodzących droga obok
gospodarstw, w których stacjonowali. W południe od strony Wartosławia
podjechał konno rosyjski żołnierz i sam chciał zabrać Niemców do
niewoli. Widząc nadjeżdżającego Rosjanina Niemcy ukryli się, a kiedy ten
wszedł do domu zakłuli go bagnetami. W obawie przed wykryciem i
okrążeniem Niemcy przeszli gęsiego przez zamarzniętą Wartę około 500 m
powyżej przeprawy promowej w Chojnie i zniknęli w lasach puszczy. Kilku
rosyjskich żołnierzy, którzy przybyli w tym czasie do Chojna
zrezygnowało z pościgu za Niemcami, których było około osiemdziesięciu.
Kilka dni po przejściu fali rosyjskiego wojska idącego na zachód przez
Chojno zaczęła przechodzić fala ludzi zdążających na wschód. Byli to
ludzie powracający z przymusowych robót w Niemczech. Sporą grupę
stanowili jeńcy wojenni z Francji i Jugosławii, których obozy wyzwolili
Rosjanie. Drogi na zachód i południe mieli odcięte z uwagi na toczone
tam walki. Wielu tych ludzi, przejeżdżających głównie wozami konnymi
nocowało w naszym domu. Byli przerażeni tym co widzieli po wkroczeniu
Rosjan do Niemiec. Opowiadali W pierwszych dniach lutego rolnik Piątek z Wielkich
Błot przekazał do wsi informację, że w jego domu zatrzymało się trzech
Niemców. Z Chojna niezwłocznie wyruszyli na rowerach członkowie Milicji
Obywatelskiej. Niemcy, którzy okazali się oficerami, Pod koniec zimy, na przełomie lutego i marca z Chojna i okolic zostali wysiedleni wszyscy Niemcy, których umieszczono w obozie przejściowym we Wronkach. Wśród nich znalazła się Jadwiga Ventzke z domu Noj, kobieta zasłużona dla spraw Polski i Polaków. Nie wiadomo na jakiej podstawie Jadwigę Ventzke i wielu tzw. Volksdeutschów - przedwojennych obywateli polskich wywieźli Rosjanie do swoich łagrów. Ventzke w wyniku interwencji władz amerykańskich wróciła do Polski w 1946 r. Z opowiadań mojej szwagierki Jadwigi dowiedziałem się, że bardzo wielu ludzi zginęło podczas trwającego w nieludzkich warunkach transportu. Wywożono też wielu Polaków należących do Armii Krajowej. Wielu z nich nie wróciło do dziś. Niedawno w Telewizji Polskiej widziałem Polaka, który wrócił z łagrów po 50-ciu latach. W pierwszej połowie marca około pięćdziesięciu
ludzi z Chojna zostało zabranych do kopania okopów wzdłuż drugiej strony
Warty. Linie okopów budowanych pod nadzorem żołnierzy rosyjskich miały
być zabezpieczeniem przed „ewentualną kontrofensywa Niemców. Wśród
Chojan pracujących przy kopaniu okopów w rejonie Wronek byli: Edward i
Henryk Jankowiak, Feliks Jankowski, Edmund Dokrzewski, ja oraz mój brat
Joachim. Grupa z Chojna, która przez prawie dwa tygodnie była
zakwaterowana w więzieniu, We Wronkach, Chojnie i innych miejscowościach utworzono nowe polskie władze. Wszędzie otwierano szkoły, urzędy i odtwarzano organizacje społeczno - kulturalne. W Chojnie sołtysem został podobnie jak przed wojną Antoni Jankowski. W drugiej połowie marca kilkudziesięciu młodych mężczyzn z Chojna zostało wezwanych do Szamotuł przed komisję wojskową. Przed budynkiem Wojskowej Komisji Poborowej zebrał się tłum młodych ludzi. Kolejno wyczytywano nazwiska. Większość młodzieńców z Chojna, wśród których byłem i ja, musiała czekać na stawienie się przed komisją do następnego dnia. Noc spędziliśmy w sali kinowej w Szamotułach bez żadnych przykryć, a noc była chłodna. Następnego dnia weszło nas kilku do pomieszczenia, w którym siedzieli członkowie komisji. Po badaniach lekarskich podchodziliśmy do stołu, za którym siedzieli oficerowie, którzy zadawali różne pytania. Pamiętam, że kiedy Bronisław Kaszkowiak został zapytany o stolicę Polski, stojący za nim Edward Jankowiak podpowiedział mu cicho „Chojno” i ten oznajmił komisji, że Chojno jest stolicą Polski. Na to jeden z członków komisji powiedział ,,ten jest dobry, dajmy sobie z nim spokój”. Przed komisja stanęło również dwóch Świadków Jehowy, którzy nie chcieli się rozebrać. Z kolei kiedy ich przy pomocy poborowych rozebrano, po badaniu odmówili ubrania się, twierdząc, że ten kto ich rozebrał ma ich ubrać. Zamknięto ich w piwnicy i w końcu przy pomocy poborowych musiano ich ubrać. W kwietniu przeprowadzono pobór do wojska. Ja w ostatniej chwili z u-wagi na ciężką chorobę ojca, jako jedyny żywiciel rodziny zostałem reklamowany od służby wojskowej. Mój brat Joachim, który udał się do Czarnkowa aby kontynuować rozpoczętą w 1937 r. naukę w gimnazjum, został przez dyrekcję Gimnazjum Czarnkowie reklamowany na podstawie zdawania egzaminów małej matury. Często obserwowałem jadące przez Wronki na zachód pociągi z zaopatrzeniem wojskowym i wracające na wschód wagony załadowane zdobyczami wojennymi. Widziałem również jadące w tym kierunku odkryte wagony z jeńcami niemieckimi.
Lata władzy ludowej w Chojnie i regionie W dniu 9 maja 1945 r. nastąpił tak długo oczekiwany koniec wojny. Rodzice wielu powołanych do wojska synów odetchnęli z ulgą. Ogromna większość ludzi radowała się z odniesionego zwycięstwa, a ci którzy na tej wojnie stracili najbliższych popadli w zadumę. Dla wielu zwycięstwo nad Niemcami nie oznaczało pełnej wolności jaką uzyskały wyzwolone przez Amerykanów kraje zachodniej Europy. Po Konferencji Jałtańskiej wiadomo już było, że Rosjanie narzucą Polsce swój nieludzki system i wielu Polaków w obawie przed nimi nie wróci z zagranicy do rodzinnego kraju. Od wiosny 1945 r. msze w kościele w Chojnie zaczął
odprawiać ks. Dybski, który powrócił do Biezdrowa. Gospodarstwo rolne
należące do probostwa w Chojnie prowadził w tym czasie szwagier ks.
Dybskiego. Na początku lata zostało reaktywowane Stowarzyszenie
Młodzieży Katolickiej. Przewodniczącym Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej
został Zenon Człapa, zaś Żeńskiej Zofia Jankowiak. Odrodzone po latach
okupacji niemieckiej Stowarzyszenie prowadziło bardzo ożywioną
działalność artystyczną 19 czerwca 1945 r. w Chojnie znalazł się oddział NSZ (Polskich Narodowych Sił Zbrojnych) prawdopodobnie w drodze na zachód , rozbroił posterunek Milicji Obywatelskiej złożony z mieszkańców Chojna, zabrał broń, amunicję a milicjantów pozostawił w kalesonach. Następnie skierował się do gospodarstwa sołtysa Antoniego Jankowskiego i tam zarekwirował dwa konie i powózkę. Szesnastoletniego Eligiusza Jankowskiego żołnierze wsadzili na powózkę i kazali się wieś w kierunku Gogolic. W głębokiej puszczy przed Gogolicami, ze sadzili go z powózki. Eligiusz klęcząc na kolanach z przystawioną bronią do skroni musiał przysięgać, ze nie zdradzi kierunku jazdy oddziału. Do domu przyszedł pieszo.
W pierwszej połowie lipca, po krótkiej ale ciężkiej chorobie związanej z zapaleniem nerek zmarł mój ojciec Walenty Radziej. Główną przyczyną przedwczesnego zgonu był brak lekarza specjalisty (urologa) oraz brak leków w aptekach. W uroczystościach pogrzebowych brali udział trzej księża, mieszkańcy Chojna oraz wielu zamiejscowych przyjaciół i znajomych. W mowie pożegnalnej ks. Dybski podkreślił wielkie zasługi zmarłego dla Chojna gdyż miernikiem zasług są czyny, a nie piękne słowa. Od maja przez Polskę do Rosji rosyjscy żołnierze zaczęli przepędzać setki tysięcy krów. Wiele z nich, często z zarodowych obór, padło po drodze gdyż na skutek nie dojenia dostało zapalenia wymion. Ogromna większość tych krów była zabierana z terenów przyznanych Polsce. Z terenów tych Rosjanie zabrali prawie wszystkie urządzenia przemysłowe, a nawet rozebrali tory z wielu linii kolejowych. Tylko znikoma część urządzeń udało się uratować Polskiej Komisji Rewindykacyjnej. W tym czasie wielu ludzi z Chojna wyjechało na Ziemie Odzyskane, gdyż była tam możliwość otrzymania gospodarstwa rolnego. Kilku z nich znalazło pracę w rybactwie. Byli to: Marcin Sikora, Stanisław Dokrzewski, Czesław Bembenek, Henryk Piasek i Jan Śniadecki. Niektórzy mieszkańcy Chojna w poszukiwaniu lepszej
pracy wyjechali do Gorzowa, Szczecina i Wrocławia. Wracając jeszcze 8 czerwca 1946 r. po rekonwalescencji związanej z
5-letnim pobytem w Dachau powrócił do Chojna ks. Szczerkowski. Powrót
30 czerwca 1946 r. odbyło się w Polsce referendum. Propaganda w prasie, radiu i na rozlepianych wszędzie plakatach nawoływała Polaków aby głosowali 3 X TAK. W referendum głosujący mieli odpowiedzieć na następujące pytania: 1. Czy chcesz powrotu Ziem Zachodnich do Polski? 2. Czy chcesz reformy rolnej w Polsce? 3. Czy chcesz nie tworzenia Senatu? W przeprowadzonym w Chojnie referendum mieszkańcy Chojna bardzo narazili się władzom Polski Ludowej, gdyż tylko na pierwsze pytanie głosowali „tak", a na pozostałe „nie". W lipcu z rosyjskiego lagru na Kołymie wróciła córka Nojów Jadwiga Ventzke. O jej zasługach dla Polaków w czasie niemieckiej okupacji już pisałem. Po powrocie do Chojna ks. Szczerkowski osobiście dziękował jej za wysyłane do Dachau paczki. Latem na domu moich rodziców zostały zainstalowane
pierwsze w Chojnie i okolicy, dwa Wiatraki do wytwarzania energii
elektrycznej. Wyprzedziły one o co najmniej 30 Iat tak obecnie modną na
zachodzie ideę uzyskiwania czystej energii z siły wiatru. Obecnie w
telewizji można oglądać dziesiątki zainstalowanych na masztach
wiatraków, które wytwarzają prąd elektryczny. W domu moich rodziców
jeden wiatrak był zainstalowany na słupie przy szczycie domu od strony
południowo-zachodniej, a drugi na’ krótkim metalowym maszcie przy
Środkowym kominie. Wiatraki te zainstalował Stanisław Spychała, który
był ich konstruktorem. Długość ramienia drewnianego śmigła wiatraka
wynosiła od osi 75 - 80 cm. Na osi śmigła znajdowało się koło zębate lub
koło na pasek klinowy, przy pomocy których obroty śmigła były
bezpośrednio przekazywane na zespoloną z wiatrakiem prądnicę samochodową
Ciąg dalszy w przygotowaniu. Jarosław Mikołajczak Chojanie w czasie II wojny światowej
|