Historia Chojna mało znana

 

 
  Zygmunt Radziej przy współpracy: Jarosława Mikołajczaka i Joachima Radzieja  
   

Najważniejsze wydarzenia w Chojnie i regionie w drugiej połowie XIX wieku

Wraz z wprowadzeniem do użytku maszyny parowej rozpoczął się proces dynamicznego rozwoju przemysłu i komunikacji kolejowej
w Niemczech, a w tym również w Wielkopolsce. Proces ten nie ominął również rozwoju rolnictwa. Dzięki budowie zmechanizowanych cegielni zaczęło powstawać coraz więcej budynków z cegły. Prawdopodobnie w tym czasie zaczęto w Chojnie budować domy z cegły
i to nie tylko we wsi ale również na terenie Chojno Pole, Błot  Małych (stara nazwa urzędowa Zabłocie) i Błot Wielkich. W 1865 r.
dr. Ewinger sprzedaje Źydowi Landsbergerowi lasy w Chojnie wraz z jeziorami i folwarkiem (obecna leśniczówka). Według ustnych przekazów, które słyszałem przed wojną od starszych mieszkańców Chojna hrabina Kwilecka z Dobrojewa sprzedając las i jeziora
w Chojnie dr Ewingerowi miała podobno zastrzec w zapisie o przeznaczeniu budynków dla potrzeb parafii i pola przy parku obecnej leśniczówki podbudowę przyszłego kościoła.
Zapis ten odnalazł Stanisław Bak w archiwum w Bydgoszczy. Sprawa miejsca pod kościół zostanie szczegółowiej opisana
w dalszej części opracowania. Jak już uprzednio wspomniałem zabudowania na terenie obecnej leśniczówki w Chojnie, jak również owczarnia na Ochodzy powstały najprawdopodobniej za czasów kiedy właścicielem lasów i jezior był Juliusz Ewinger. Duża owczarnia znajdowała się w tym czasie po drugiej stronie Warty przy skrzyżowaniu dróg z Chojna do Pakawia i Lubowa. Według przekazów ustnych należała ona do Żyda Landsbergera. Landsberger w swym zachowaniu przypominał dziedzica i bardzo często jeździł konno. Kiedy cwałował na koniu przez wieś biegały za nim dzieciaki i wołały „jude nep hep".
Kiedy byłem chłopcem słyszałem również jak starzy ludzie opowiadali o tym jak Landsberger przyjmował nowych pracowników do pracy w swym folwarku. Przyjmowanym pracownikom mówił: „wikt moje kochane dziecko będziesz miał bardzo dobry i jak na obiad będą kartofle w kawałki to będzie do tego mleko od masła, jak na obiad będą kartofle trampowane to do tego będzie mleko od sera, a mięso będzie regularnie jak coś zdechnie. Mięso było więc często, bo barany duszono twierdząc, że zdechły.

Według przekazów starych ludzi w latach 70 ubiegłego stulecia, podobnie jak w czasie wojen napoleońskich, w Chojnie panowała wielka bieda. Mówiono, że wielu ludzi z Chojna chodziło kraść kartofle na tereny położone po drugiej stronie Warty. Głównym pożywieniem były: rzepa, brukiew oraz polewka z gotowanymi w łupinach kartoflami. Chleb z twarogiem uchodził za jedzenie luksusowe. Z tłuszczów najczęściej używany był olej roślinny, głównie lniany. Len był w Chojnie uprawiany na szeroką skalę. Świadczą o tym przekazy starych ludzi mówiące jak to na łące koło zdrojku, zajmującej wielokrotnie większy obszar niż obecnie, wybielano płachty lnianego płótna. Wybielanie płótna polegało na skrapianiu go wodą i suszeniu na słońcu. Czynność ta była wielokrotnie powtarzana. Len w Chojnie musiał być uprawiany od dawna, gdyż w czasach poddaństwa mieszkańcy wsi musieli na rzecz dworu w Dobrojewie oddawać określoną ilość kądzieli. Bawełny wtedy jeszcze nie znano i len był głównym surowcem do produkcji bielizny osobistej i pościelowej oraz do produkcji ubrań. Drugim surowcem do produkcji ubrań była wełna z hodowanych tu powszechnie owiec. Kołowrotki do przędzenia wełny były jeszcze przed  II wojną światową i w czasie jej trwania w powszechnym użyciu. Nie używane już w XX wieku krosna tkackie można było znaleźć jedynie sporadycznie na strychach starych domów.

Od 1868 r. na politykę Prus i całych Niemiec ogromny wpływ zaczyna wywierać urodzony na Pomorzu kanclerz Bismarck zwany ,,Żelaznym Kanclerzem". Był on nieprzejednanym wrogiem Polaków. Jego polityka germanizacyjna Wielkopolski zostanie opisana
w dalszej części opracowania. Kanclerz Bismarck zjednoczył Niemcy pod przewodnictwem Prus. W 1870 r. Prusy na czele zjednoczonych Niemiec prowokują wojnę z Francją i odnoszą zwycięstwo pod Sedanem, biorąc do niewoli króla Francji Napoleona III. Głównym prowokatorem tej wojny był Bismarck. Podczas oblężenia Paryża król Prus Wilhelm I ogłosił się w Wersalu Cesarzem Niemiec. O udziale Wielkopolan w tej wojnie po stronie Prus Henryk Sienkiewicz napisał książkę  „Benek zwycięzca". Wcieleni do armii pruskiej mieszkańcy Chojna również brali udział w tej wojnie. Wiem z opowiadań mojej matki, że brat jej ojca został ciężko ranny
w bitwie pod Sedanem i przeżył tylko dzięki troskliwej opiece Francuzów, którzy dowiedziawszy się, że jest Polakiem darzyli go wielką sympatią i serdecznością. Po wygranej wojnie zarówno w Prusach, jak i na ziemiach pod zaborem pruskim nastąpiło ożywienie gospodarcze. Ożywienie to spowodowane było ściągnięciem przez Prusy od Francji olbrzymich jak na te czasy odszkodowań wojennych płatnych w złocie. Pamiętam jako chłopiec jak starzy ludzie w Chojnie mówili, ze złota tego były dwa pociągi towarowe. Wzbogacone na wojnie Niemcy zaczęły na wielką skalę rozbudowywać zakłady przemysłowe, głównie w Westfalii i Zagłębiu Ruhry. Do pracy w tych zakładach wyjeżdżało wielu ludzi z Wielkopolski, w tym również z Chojna. Budowano w tym czasie bardzo dużo gmachów użyteczności publicznej z czerwonej, klinkierowej cegły, w tym bardzo dużo urzędów pocztowych. Wszelkie przesłanki wskazują na to, że w wyniku ożywienia gospodarczego ludność Chojna zaczęła na wielką skalę budować nowe domy z cegły na miejscu starych, drewnianych chat krytych strzechą. Prawdopodobnie około 1880 r. zaczęto budować gospodarstwa rolne na terenach Chojno Pole i Chojno Błota.
Niemcy po zwycięskich wojnach z Austria w 1866 r. i Francja w latach 1870 - 1871 stały się największą potęgą gospodarczą i militarną w Europie. W 1876 r. kanclerz Bismarck formalnie jednoczy Niemcy i włącza Wielkie Księstwo Poznańskie do Związku Północnoniemieckiego z królem Prus na czele. Również w 1876 r. językiem urzędowym
w Wielkopolsce stał się język niemiecki. Tak więc po stopniowym ograniczaniu i tak ograniczonej autonomii Wielkiego Księstwa Poznańskiego nie pozostawiono po niej nawet śladu. W związku z rozbudową Chojna i znacznym zwiększeniem się liczby ludności, stara jednoklasowa szkoła z 1813, 1840 nie mogła pomieścić coraz . większej liczby dzieci. Postanowiono więc wybudować nową, o wiele większą. Lokalizacja nowej szkoły nieco za wsią, od strony Chojno Pole musiała uwzględniać to, że na Polu znajdowały się dość liczne zabudowania. Nową 3- l klasową szkołę z mieszkaniami dla nauczycieli na I i II piętrze wybudowano w 1898 r. Szkoła ta, z pięknej czerwonej cegły jest największym budynkiem w Chojnie. Historia szkoły zostanie przedstawiona w odrębnej części tego opracowania.
W 1885 r. w ramach coraz silniejszej germanizacji Wielkopolski, następuje częściowe wysiedlanie opornej stosunku do władz niemieckich ludności polskiej. Polacy jednak dzielnie przeciwstawiają się germanizacji i represyjnej polityce władz pruskich co wiernie zostało przedstawione w serialu filmowym „Najdłuższa wojna w nowoczesnej Europie". W 1886 r. rząd pruski powołuje Niemiecką Komisję Kolonizacyjną w celu zasiedlania Ziem Polskich kolonistami niemieckimi wspieranymi finansowo przez władze. Spowodowało to zwiększony napływ kolonistów niemieckich do Wielkopolski. Starzy ludzie jeszcze przed II wojną światową opowiadali, że pierwsi koloniści niemieccy przyjechali w latach 80 do kopania torfu na Błotach i tam, się osiedlali. Przedtem, jak mówili, za wyjątkiem młynarza Schullera Niemców w Chojnie nie było. Równolegle, albo nieco później osiedliły się 4 niemieckie rodziny na terenie Chojno Pole. Byli to: Apitz, Gieske, Tepfer oraz Janke.

 Cegielnia w Chojnie

Przypuszczalnie w tym czasie Janke przy swoim gospodarstwie położonym koło szkoły założył cegielnię, w której wypalano cegłę w piecu opalanym drewnem i torfem. Janke pozyskiwał torf ze swojej łąki znajdującej się koło Dużych Błot. Cegielnia w Chojnie była zakładem pośrednim pomiędzy cegielnią polową a przemysłową. Kilku komorowy piec do wypalania cegły nie miał, jak cegielnie przemysłowe, komina. Cegielnia ta miała jednak dwie duże szopy do suszenia i leżakowania surowej cegły oraz wózki na szynach do transportu cegieł do pieca oraz z pieca na plac składowy. W czasie dużej prosperity cegielni, szyny prowadziły także nad Wartę gdzie ładowano cegły na barki rzeczne. Wypalana w tej cegielni cegła była bardzo dobrej jakości. Dużym odbiorca cegieł od Jankego był mój ojciec Walenty Radziej. Cegła ta była mu potrzebna do budowy nowego domu. Po ostatniej wojnie gospodarstwo Jankego przejął Ignacy Piasek,
a nieczynna cegielnia z upływem czasu uległa całkowitej dewastacji.

W 1887 r. władze pruskie wprowadziły ustawę zabraniającą w szkołach nauki języka polskiego. Ustawa ta stała się przyczyną głośnego strajku polskich dzieci w szkole we Wrześni. Sprawa ta nabrała rozgłosu nie tylko na Ziemiach Polskich ale również w wielu krajach Europy. W sprawę obrony polskich dzieci zaangażowali się m.in. Maria Konopnicka i Henryk Sienkiewicz. Świat był oburzony ale nic
w tej sprawie nie zrobił - Niemcy były przecież mocarstwem. Od tego czasu do odzyskania niepodległości polskie dzieci w szkole
w Chojnie, podobnie jak i w innych szkołach pod zaborem pruskim, nie miały prawa mówić po polsku. Niemieccy nauczyciele za niestosowanie się do tego zakazu stosowali surowe kary cielesne. Niewolno było również mówić po polsku w urzędach. Jedyna ostoja języka polskiego pozostał Kościół. Polskie dzieci mogły się uczyć czytać i pisać po polsku jedynie na lekcjach katechizmu.
Dzieci z Chojna . poza chodzeniem do kościoła w Biezdrowie uczęszczały jeszcze dodatkowo na naukę katechizmu. Dziś trzeba mieć głęboki podziw dla tych dzieci, dla których chodzenie w zależności od miejsca zamieszkania do odległego o 8 - 10 km - Biezdrowa było obowiązkiem religijnym i patriotycznym. Obecnie wielu dzieciom w Chojnie trudno w to uwierzyć i to tym bardziej, że niektóre z nich pójście do kościoła we własnej wsi uważają za wielkie poświęcenie. W 1894 r. w Poznaniu powstała Niemiecka Organizacja Nacjonalistyczna . zwana od pierwszych liter nazwisk jej twórców „Hakata”. Jej celem była radykalna germanizacja Ziem Polskich. Organizacja ta prowadziła bardzo ostrą propagandę antypolską. Zwalczała język i obyczaje polskie we wszystkich dziedzinach, poza kościołem. W 1895 r. Paweł Kramer mistrz ślusarsko-kowalski, właściciel warsztatu oraz karczmy w Chojnie kupuje od Żyda Landsbergera jezioro Chojeńskie i Radziszewskie oraz 300 morgów lasu zwanego „Ćmachowskim". Kupuje również we wsi budynek zwany czworakami. W zachowanej do dziś połowie tych czworaków mieszka rodzina Puków. Teren zwany Lasy Ćmachowskie jest terenem płaskim bez piaszczystych wzgórz. Na niewielkim obszarze tego pozbawionego lasu terenu, sąsiadującego z Dołami, Kramer siał żyto, ale plony były tak małe, że z dalszych upraw zrezygnowano. Posadzono tam z powrotem las. W zamiarach Kramera było pobudowanie w Chojnie tartaku i w tym celu ściągnął z Miałów lub Wielenia maszynę parową z kotłem. Zamierzenia tego ze względów na trudności finansowe nie zrealizował i maszyna ta przez długie lata stała na polu, znajdującym się po lewej stronie drogi, przed strugą z Błot Małych. Było to około 100 m przed rozwidleniem obecnej szosy z Chojna do Sierakowa i zwykłą drogą gruntową do Miałów. Z uwagi na trudności finansowe związane z budową nowych budynków w Chojnie Kramer sprzedał Lasy Ćmachowskie. O pobudowanych przez Kramera budynkach, które odegrały tak ważna rolę w powstaniu parafii w Chojnie będzie poświęcony szerszy opis w dalszej części tego opracowania. W 1895 r. Żyd Landsberger sprzedał swoja własność w Chojnie. Lasy wraz z dworkiem oraz należącym do niego polem
i łąką kupiła Dyrekcja Lasów Państwowych, a jeziora wraz z 300 morgami lasu kupił, jak już wspomniałem, Paweł Kramer. Pierwszym leśniczym zwanym w Chojnie borowym był Wojdt. Dorodny las sosnowy przyrodnicy i leśnicy nazywają borem. Dawniej w Chojnie . słowo bór było w powszechnym użyciu, więc leśniczego nazywano borowym. Trzeba zaznaczyć, że w państwie niemieckim ranga społeczna leśniczego w hierarchii urzędniczej była wysoka. To też leśniczy w Chojnie jako Revierfórster zajmował pośrednią pozycję pomiędzy nadleśniczym a leśniczym, w związku z tym leśniczy Wojdt mając za leśniczówkę dawny dworek i około 60 morgów ziemi czuł się jak dziedzic na włościach. Żyjąc dostatnio Wojdt lubił więc życie towarzyskie i dlatego często wyjeżdżał powozem w odwiedziny do znajomych. Pamiętam jak mój ojciec opowiadał o dowcipnym wydarzeniu w leśniczówce, które zdarzyło się za czasów jego młodości.
To wydarzenie, które rozbawiło mieszkańców Chojna miało następujący przebieg. Państwo Wojdtowie wyjechali powózką konną do znajomych w odwiedziny i mieli wrócić do domu późno w nocy. W domu pozostały dwie służące i jedna pokojówka. Wieczorem do tych panien chciało się dostać trzech zalotników, ale one wpuściły tylko jednego. Dwaj pozostali zaczęli rozmyślać jakiego użyć fortelu aby dostać się do środka budynku. Wpadli na pomysł, że najlepszym rozwiązaniem będzie zainscenizowanie przyjazdu państwa Wojdtów. Wzięli więc z szopy taczkę i wjechali na brukowany podjazd przed dworkiem. Następnie jeden z zalotników udając, że podjechał konny powóz krzyknął niby na konie „prr".
Po chwili służące otworzyły drzwi i wyszły przed dom ze światłem, a będący w domu zalotnik wyskoczył w tym czasie przez okno
z drugiej strony budynku. Odtrąceni przedtem zalotnicy, wykorzystując sytuację jaką sami stworzyli, weszli ku zdumieniu wprowadzonych w błąd dziewczyn do domu. Wydarzenie to, świadczące o sprycie zalotników było przedmiotem śmiechu wśród ludzi z Chojna. W 1898 r. władze pruskie wydają zarządzenie zabraniające polskim rolnikom budowy domów na własnej ziemi. Zarządzenie to dotyczyło całej Wielkopolski. Miało ono na celu zmuszenie Polaków do sprzedaży swych gospodarstw Niemcom. Tak więc represyjna polityka germanizacji Ziem Polskich osiągnęła w Wielkopolsce swój szczyt. Wielkopolska, kolebka Państwa Polskiego nie poddawała się jednak. Wystarczy spojrzeć na przedwojenną mapę Polski aby zauważyć, że Wielkopolska była najdalej na zachód wysuniętym rejonem Polski. Graniczące z nią dawne ziemie słowiańskie jak: Dolny Śląsk, Ziemia Lubuska i Pomorze Zachodnie zostały już przed kilkoma wiekami zgermanizowane. Zarządzenie władz pruskich, zabraniające Polakom budowy nowych domów na swej ziemi nabrało szerokiego rozgłosu. Dużą w tym zasługę miał rolnik Michał Drzymała z Rakoniewic koło Wolsztyna. Drzymała, któremu Prusacy nie pozwolili wybudować nowego domu, kupił wóz cygański i w nim zamieszkał. Prusacy nie dali jednak za wygraną i znaleźli przepis prawny, że wozy cygańskie nie mogą stać w jednym miejscu dłużej niż dwa tygodnie. W odpowiedzi na to sprytny Drzymała co dwa tygodnie przestawiał wóz w inne miejsce swojego podwórza. Sprawą tą zainteresowały się gazety, które poruszyły opinię publiczną do tego stopnia, że sprawa znalazła się w sądzie w Berlinie. Ten głośny proces wygrał Michał Drzymała i tu należy uznać zasady praworządności panujące w państwie niemieckim. Gdyby bowiem taki Drzymała mieszkał pod zaborem rosyjskim to zakuty w dyby zostałby wywieziony na Sybir.
O poszanowaniu prawa w Niemczech wspominali jeszcze przed II wojną światowa starzy mieszkańcy Chojna. Mówili również, ile to za panowania „Wilusia” (cesarza Wilhelma) można było kupić rzeczy za miesięczny zarobek. Wracając do sprawy dużej rozbudowy Chojna, a w szczególności budynków gospodarczych oraz mieszkalnych na Polu i Błotach, to należy sądzić, że ogromna większość z nich została pobudowana przed ukazaniem się wspomnianego już zarządzenia władz pruskich. Rozbudowa Chojna była najprawdopodobniej w dużej części związana z prosperitą gospodarczą Prus po wygranej wojnie (1870 – 1871) z Francją.

Władze państwa pruskiego, napotykając bardzo silny opór społeczeństwa polskiego przeciw germanizacji nie dały za wgraną
i postanowiły zdemoralizować Polaków poprzez pijaństwo. Prusacy znali skłonności narodów słowiańskich do picia alkoholu
i dlatego wprowadzili na ten produkt bardzo niskie ceny. Picie wódki zwanej potocznie gorzałka stało się w owych czasach bardzo powszechne. W najmniejszych nawet wsiach były karczmy. Pamiętam jak starzy ludzie opowiadali, że w latach ich młodości gorzałka była tak tania, że zakup jej, nawet w największych ilościach nie stanowił dla nikogo żadnego problemu. Według relacji tych ludzi za sprzedanego na targu we Wronkach koguta, rolnik wracający z Wronek do Chojna mógł po drodze zatrzymać się w karczmie
w Popowie, w karczmie na Bergkrugu, w karczmie w Lubowie i przynajmniej w jednej z trzech karczm w Chojnie. W każdej z nich mógł wypić po pół kwaterki gorzałki. Często, według tych opowiadań bywało tak, że koń sam przywoził swego nietrzeźwego pana do domu. W tych czasach pili nie tylko mężczyźni ale również i część kobiet. Według przekazów dawniej ludzie bardzo lubili się bawić. W zapusty zabawa trwała często 3 dni: w nocy wszyscy się bawili, we dnie mężowie grali w karczmie w karty, a żony przynosiły im jedzenie
w naczyniach zwanych trojakami. Opowiadano jak to żona największego pijaka odwoziła taczką nieprzytomnego męża z karczmy do domu. W jednej z Chojeńskich karczm, grający z orkiestrą na podwyższeniu skrzypek tak wywijał smyczkiem, że aż w suficie powstała dziura. Spośród instrumentów muzycznych najczęściej używano w Chojnie: skrzypiec, klarnetu, basów i bębna. Bawiono się również na weselach, które nierzadko trwały również trzy dni. Na tych weselach było dużo alkoholu i spitych gości wynoszono do stodoły na słomę. Należy jednak wspomnieć, że w okresie Wielkiego Postu wódki nie pito. W tym czasie obowiązywały surowe zwyczaje polegające na nie jedzeniu mięsa, smalcu, masła i pełnego mleka. W okresie całego postu, nawet w niedziele, nie jedzono potraw mięsnych. Podstawowym pożywieniem w tym okresie były gotowane w łupinach kartofle i chleb z olejem roślinnym, twaróg zwany gzikiem oraz raki i ryby, w tym solone śledzie. Te surowe zwyczaje Wielkopostne przetrwały do I wojny światowej. Przestrzeganie takich surowych zakazów mogło być jedną z przyczyn, dla których ludzie przed tak surowo przestrzeganym Wielkim Postem, jak i po nim odczuwali wielką potrzebę wspólnych zabaw. Poza Wielkim Postem przestrzegano również poszczenia w piątki i środy w okresie Adwentu. Należy zaznaczyć, że znaczna część ludności Chojna, mieszkająca w rozrzuconych na terenie Chojno Pole i Chojno Błota pojedynczych zagrodach wiejskich odczuwała silną potrzeba wspólnych spotkań i zabaw. W długie zimowe wieczory, kiedy nie było pracy w polu, a zajęcia polegały na obsłużeniu inwenarza żywego, przędzeniu wełny i lnu oraz obsługiwaniu (w niektórych domach) ręcznych warsztatów tkackich zwanych krosnami, potrzeba wspólnych spotkań była bardzo wielka. Książki w tych czasach nie były na wsi jeszcze ogólnodostępne, a i ze światłem w wielu domach były na pewno duże trudności. To też w długie zimowe wieczory ludzie często spotykali się po sąsiedzku, by przy 3 palącym się w piecu ogniu opowiadać o ciekawych przeżyciach. Najchętniej słuchano opowiadań starszych ludzi, którzy uczestniczyli w bitwach podczas wojen lub powstań. Z dużym zaciekawieniem słuchano, napawających często dużym strachem, opowiadań o czarownicach, ciotach i zmorach. Cioty jak opowiadano były złośliwe i rzucały, podobnie jak czarownice, uroki na ludzi. Rzucenie uroku powodowało nieurodzaj, przestanie dojenia się krów lub chorobę. Zmory zaś przychodziły ukradkiem w nocy i dusiły niektórych śpiących ludzi. Duszenie to polegało na wkładaniu przez zmorę swego języka w usta śpiącego aby ten nie mógł oddychać.
W rzeczywistości mogły to być objawy duszności albo lekkie zawały serca, których jeszcze nie znano. Opowiadano „ również
o ognikach palących się w nocy, które wprowadzały zabłąkanych ludzi na bagna. W Chojnie kiedyś, przed osuszeniem, tych bagien było bardzo dużo. Dawniej ludzie wierzyli również w duchy, szczególnie te niedobre, które pokutując za grzechy straszyły po nocach ludzi. Poza tym wśród wielu ludzi były kultywowane liczne zabobony. W okolicy Chojna do II wojny światowej poza lekarzami, leczeniem zajmowały się znachorki zwane „mądrymi". Jako chłopiec zapamiętałem, że niektórzy ludzie z Chojna jeździli do „mądrej" w Kaczlinie.

Ciąg dalszy w przygotowaniu