Historia Chojna mało znana

 

Najważniejsze wydarzenia z początku XX wieku

 Wspomnienia Zygmunta Radzieja, opracowane przy współpracy Jarosława Mikołajczaka i Joachima Radzieja

 

W dotychczasowej historii ludzkości obecny wiek jak żaden inny zapisał się dokonaniem ogromnych zmian społeczno-politycznych i ekonomicznych, a przede wszystkim zapisał się, przekraczającym wyobraźnię poprzednich pokoleń, postępem nauki i techniki. Ten dynamiczny rozwój techniki pozwala przeciętnemu człowiekowi nie tylko poznać bliżej współczesny świat i jego problemy, ale również pozwala coraz lepiej poznawać otaczający nas kosmos. Nie należy z drugiej strony zapominać, że ten postęp rozwoju techniki jak i panujące stosunki polityczne, społeczne i ekonomiczne doprowadziły w pierwszej połowie naszego wieku do wybuchu niespotykanych w historii ludzkości dwóch wojen światowych, w których zginęły miliony ludzi.

Szczególnym okrucieństwem zapisała się II wojna światowa.

W wyniku następstw politycznych i społecznych wynikłych w czasie I wojny światowej lub bezpośrednio po niej powstały w otoczeniu Polski dwa systemy totalitarne - komunizm w Rosji i faszyzm w Niemczech. Systemy te w licznych obozach odosobnienia zorganizowały zabijanie milionów ludzi. Adam Krzemiński w oparciu o badania wielu historyków podaje, że od 1914 roku do rozpadu ZSRR w 1991, a więc w ciągu 77 lat poniosło śmierć około 187 milionów ludzi. Jest to więcej niż w historii całej ludzkości. Poza tym w drugiej połowie XX wieku wystąpiły w ogromnej skali nieznane dotąd zjawiska. Należą do nich: ogromny wzrost przestępczości związany często z terroryzmem, zanieczyszczenie środowiska naturalnego oraz  pojawienie się nowej, dotąd nieuleczalnej choroby AIDS.

W 1902 r. sołtysem w Chojnie był Stanisław Bak. Z jego inicjatywy powstała we wsi Straż Ogniowa, która odgrywała i odgrywa wielką rolę w rozwoju społeczno – kulturalnym Chojna. Straż Ogniowa została w 1902 r. wyposażona w nowoczesny jak na tamte czasy konny wóz strażacki z ręcznym napędem tłoków pompy ssąco – tłoczącej, do obsługi której potrzeba było 6 - 8 ludzi.

Na wyposażeniu wozu strażackiego były węże strażackie, składana drabina, bosaki, siekiery oraz łopaty. Członkowie straży otrzymywali umundurowanie. Przebywający zwykle we wsi, z uwagi na charakter pracy, strażak dyżurny zwany również trębaczem po otrzymaniu zgłoszenia o wybuchu pożaru przebiegał przez wieś głośno trąbiąc na trąbce przypominającej róg myśliwski. Po usłyszeniu trąbki znajdujący się we wsi lub w jej pobliżu strażacy biegli do remizy strażackiej, zaprzęgali znajdujące się najbliżej konie i jechali gasić pożar. Do gaszenia pożaru byli zobowiązani nie tylko strażacy ale również wszyscy zdrowi i dorośli mieszkańcy wsi.

 

Stara remiza strażacka, w której stał sprzęt strażacki znajdowała się na małym placu w rozwidleniu dróg w kierunku szkoły oraz w kierunku jeziora, Małych Błot i Miałów. Usytuowana była tuż za figurą Matki Boskiej. Był to mały, murowany budynek z dwuspadowym dachem. Brama wyjazdowa znajdowała się w szczytowej ścianie, od strony gospodarstwa Jankowskiego.

W remizie tej poza  pomieszczeniem dla wozu strażackiego znajdowało się maleńkie pomieszczenie dla wiejskiego stróża nocnego. Przy remizie, z uwagi na brak w niej miejsca, stała dwukołowa kufa o pojemności 500 l służąca do przewożenia wody podczas pożaru.

Pierwszym komendantem Ochotniczej Straży Ogniowej był Stanisław Bak. Następnymi komendantami do czasu wybuchu II wojny światowej byli: Andrzej Skrzypczak i Józef Ratajczak. Dalsze sprawy związane ze strażą pożarną będą poruszane chronologicznie w dalszych częściach niniejszego opracowania. Warto jednak nadmienić, że największymi zagrożeniami pożarowymi dla mieszkańców Chojna były i są pożary lasów Puszczy Noteckiej.

W 1902 r. Paweł Kramer, właściciel jezior, gospodarstwa rolnego oraz warsztatu ślusarsko-kowalskiego, rozpoczyna budowę sali do zabaw tanecznych przy domu mieszkalnym zbudowanym w 1890 r. Ten dom mieszkalny wraz z przyległą salą zabaw stał się zalążkiem przyszłej parafii. Na posesji tej poza domem mieszkalnym na miejscu obecnych ubikacji znajdowała się stodoła kryta dachówką. Przed budową kościoła i w czasie pierwszej fazy budowy służyła ona jako magazyn materiałów budowlanych, po czym została rozebrana. Wspomniana sala zabaw była zbudowana z tzw. muru pruskiego i posiadała płaski dach kryty papą. Sala ta, jedna z trzech istniejących w Chojnie, posiadała najpiękniejszy wystrój wnętrza. Wnętrze sali było wybite boazerią z pięknego drewna. Na suficie, w każdym z czterech pól w kolorze niebieskim znajdowały się wymalowane dwa amorki grające na fletach. Narożniki tych pól posiadały piękne zdobienia. Na bocznych ścianach pomiędzy oknami były wymalowane kolumny imitujące marmur. W górnych częściach tych kolumn były półki z figurkami. Na frontowej ścianie znajdował się balkon dla muzykantów. Na ścianie nad balkonem był pięknie namalowany krajobraz przedstawiający jezioro i las. Wykonawcą tej pięknej polichromii był malarz z Obrzycka.

Podczas rozbiórki tej sali w roku 1995 znalazłem kawałek deski (część polichromii) z podpisem malarza - Oskar Conrad Obersitz. W podpisie tym uwagę zwracają stosowane we francuskiej pisowni litery „r" co wskazywałoby, że malarz ten, prawdopodobnie zatrudniony w Obrzycku przez hrabiego Raczyńskiego, mógł pochodzić z Alzacji lub Lotaryngii - prowincji francuskich przyłączonych do Niemiec po zwycięskiej wojnie (1870 - 1871). Na wspomnianym balkonie znajdowała się też szafa grająca z tarczami ze stalowej blachy o średnicy około 60 cm. W takiej tarczy znajdowały otworki z metalowymi języczkami. Podczas obrotów tej tarczy, napędzanej mechanizmem nakręcanym sprężyną, urządzenie w postaci kolczastego walka natrafiając na wgłębienia tarczy uruchamiało dźwigienki uderzające w struny i dzwoneczki wygrywające melodie. Na grającej szafie znajdowały się figurki muzykantów poruszające się w takt granych melodii. Po prawej stronie sali stał duży, piękny kaflowy piec z wytłoczonymi na kaflach kolorowymi ptakami. Piec ten został zniszczony podczas mięsopustnej zabawy, kiedy to na salę wjechał na koniu mieszkaniec Chojna Lehmann. Spłoszony koń wpadł zadem na piec. Na przeciwległej ścianie sali znajdowało się duże lustro. Wejście do sali zabaw prowadziło przez pomieszczenie w budynku mieszkalnym,  w którym znajdował się wyszynk. Obecnie w miejscu dawnego wyszynku znajduje się Biuro Parafialne. Warto dodać, że wystrój bocznych ścian i sufitu nie uległ zmianom nawet kiedy sala została zamieniona najpierw na kaplicę, a później na salkę parafialną.

21 grudnia 1903 r. umarła nagle na zapalenie wyrostka robaczkowego 23-letnia Franciszka - córka Pawła i Augusty Kramer. Śmierć ta była tym tragiczniejsza, że nastąpiła 4 dni przed zawarciem przez nią związku małżeńskiego. Zmarła została pochowana w ślubnej sukni w wigilię Bożego Narodzenia.

W 1907 r. rodzina Kramerów przeżyła ponownie wielką tragedię. Doszło do niej w nocy na leśnej drodze w pobliżu północnej części jeziora Chojeńskiego na terenie leśnictwa Pustelnia. Są różne wersje sprzeczki i bójki pomiędzy Franciszkiem Kramerem, a leśniczym Kieofem, w wyniku której zginął postrzelony z broni myśliwskiej leśniczy. Jedna z wersji mówi, że Kramer szedł na obchód jeziora sprawdzić czy nie ma kłusowników i na drodze spotkał leśniczego, z którym już uprzednio miał zatargi. Doszło do sprzeczki, bójki szamotaniny, podczas której prawdopodobnie wypaliła nabita broń myśliwska, raniąc Śmiertelnie leśniczego. W procesie sądowym w Poznaniu Franciszek Kramer otrzymał wyrok śmierci za zabicie niemieckiego urzędnika na służbie.

W 1908 r. Paweł Kramer, po przedstawieniu odpowiednich dokumentów z rysunkami technicznymi, otrzymał zgodę na budowę domu mieszkalnego na wzgórzu Kalwaria nad jeziorem Radziszewskim. Budowę tego domu o 7 izbach i 4 kuchniach zakończono w 1910 r. Na uwagę zasługuje to, że dom ten postawiono w miejscu o bardzo dużych walorach turystyczno-wypoczynkowych. Z uwagi na trudności terenowe i bardzo uciążliwy transport materiałów budowlanych pod górę,  budowa tego domu jest godna podziwu. Świadczy ona o dużej fantazji i przedsiębiorczości właściciela. Dom przeznaczony był do zamieszkiwania przez rybaków oraz wypoczywających gości Kramera.

W 1911 r. została usypana tama oddzielająca płytką i silnie zabagnioną zatokę odpływową Jeziora Radziszewskiego. Dzięki temu od strony tamy powstało w przybrzeżnej partii jeziora piaszczyste dno. Na wybudowaną przez Pawła Kramera tamę zużyto wiele tysięcy ton piasku, który był pobierany z przydrożnej skarpy wzgórza Kalwaria. Powyżej tego wyrobiska znajduje się obecnie budynek restauracji. W 1912 r. Paweł Kramer posiadający dyplom kowala-ślusarza zbudował w pobliżu swego domu (od strony obecnego kościoła) nowoczesny jak na owe czasy budynek warsztatowy o wymiarach 12 x 6 m. W budynku tym znajdowała się kuźnia, warsztat ślusarski i  kantorek biurowy. O budynku tym piszę dlatego, że po utworzeniu w Chojnie parafii pomieszczenia warsztatowe zostały przebudowane na salkę katechetyczną, w której dzieci uczyły się religii i były przygotowywane do I Komunii Świętej. Salkę tę nazywano również ochronką, gdyż poza nauka katechizmu przebywały tam dzieci pod opieką wychowawczyni w czasie gdy rodzice byli zajęci przy żniwach i wykopkach. Po wybudowaniu kościoła salka ta została rozebrana, a jej funkcje przejęła dotychczasowa . kaplica.

W 1912 r. dzięki staraniom mieszkańców Chojna, w tym głównie Wojciecha Nowaka na rzece Warcie została uruchomiona komunikacja statkiem motorowym pomiędzy Wronkami i Chojnem. Statek ten zabierał 50 osób i zatrzymywał się (jeśli na brzegu byli chętni do podróży) w Popowie, Wartosławiu i Lubowie. O ile z Wronek statek ten płynąc z prądem pokonywał trasę do Chojna względnie szybko, to w przeciwnym kierunku trwała ona dwukrotnie dłużej. Licząc przystanki podróż ta trwała około 2 godzin. Mając dobre konie i furmankę można było znacznie szybciej dotrzeć do Wronek. Dużym mankamentem tej komunikacji była jej sezonowość, gdyż statek nie mógł pływać w okresie zimy i w czasie wiosennych powodzi. To też po 2 latach z tego środka komunikacji zrezygnowano. Należy również wspomnieć, że w tych czasach środkiem powszechnej lokomocji zaczynał być rower. Konstruktorem roweru był J.W. Trefz, a nazwa tego jednośladowego pojazdu pochodzi od angielskiej firmy „Rover”, która u schyłku XIX wieku rozpoczęła ich produkcję na masowa skalę. Rowerem można było dojechać z Chojna do Wronek w ciągu niecałej godziny.

 

Od 1 stycznia 1914 r. istniał w Chojnie Urząd Stanu Cywilnego, a funkcję urzędnika sprawował w nim sołtys. Do ciekawostek należy to, że w Kobuszu Urząd Stanu Cywilnego istniał od 1 stycznia 1891 r. do 30 grudnia 1931 r., po czym został przeniesiony do Chojna.

1 sierpnia 1914 r. Niemcy, popierając Austro - Węgry w konflikcie z Serbią, w obronie której stanęła Rosja, przystępuje do wojny przeciw Rosji. Z kolei 3 sierpnia sprzymierzone z Rosją  Francja i Anglia wypowiadają wojnę Niemcom i Austro - Węgrom. I tak rozpoczęła się jedna z najkrwawszych wojen - I wojna światowa, w której po obu stronach frontów wzięło udział wiele milionów żołnierzy różnych narodowości. Najtragiczniejszy los w tej wojnie przypadł Polakom walczącym przeciw sobie w mundurach wrogich sobie armii. Poza większością krajów europejskich do wojny po stronie Francji i Anglii przyłączyły się Stany Zjednoczone Ameryki Północnej i Japonia. Ta krwawa wojna trwała ponad 5 lat i w wyniku klęski zaborców Polska odzyskała niepodległość. Z chwila rozpoczęcia wojny większość mężczyzn z Chojna została zmobilizowana do armii pruskiej. Ilu mężczyzn rzeczywiście wcielono do armii pruskiej nie wiadomo, gdyż brak jest dokładnych danych. Wiadomo natomiast ilu mężczyzn z Chojna poległo. Chojno w tej wojnie złożyło ogromna daninę krwi. W mundurach armii niemieckiej poległo walcząc nie o sprawę Polski, 27 mieszkańców Chojna a wśród nich 3 Radziejów. Pamiątkowa tablica z nazwiskami poległych w latach 1914 - 1920 znajduje się w kościele parafialnym w Chojnie. Poza wymienionymi 27 nazwiskami poległych w I wojnie światowej znajdują się 3 nazwiska poległych w wojnie bolszewickiej w 1920 r. Są to J. Mikuła, A. Majchrzak i Sz. Piątek. Ostatni z wymienionych, ciężko zraniony pod Warszawą, zmarł w szpitalu w Poznaniu, ale został pochowany na cmentarzu w Chojnie. Z przekazów ustnych wiem, że w szpitalu poznańskim rannym opiekowała się  pani Kurnatowska - żona dziedzica z Pożarowa.

Przedstawiona niżej fotografia tablicy poległych, znajdującej się w kościele w Chojnie zawiera wykaz nazwisk i daty ich śmierci. Ten wykaz nie jest pełny chociażby dlatego, że nie obejmuje nazwisk zaginionych i ciężko rannych, którzy wkrótce po powrocie do domu zmarli, jak np. Stefan Roszak, Paweł Terka i Stanisław Piasek.

 

Tablica poległych w I wojnie Światowej obejmuje tylko nazwiska Polaków, a nie zawiera nazwisk poległych Niemców, jak np. syna młynarza Schilllera, o którym pisałem w rozdziale poświęconym historii Chojeńskiego młyna. Trzeba nadmienić, że w Chojnie przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości mieszkało co najmniej 200 osób narodowości niemieckiej i jedna rodzina Żydowska. Po odzyskaniu niepodległości kilka rodzin niemieckich i żydowska wyjechały do Niemiec. Z opowiadań starszych ludzi wiem, że wyjechały następujące rodziny: Suchland, Stein i Wegpferd.

 

Według spisu ludności z 1921 r. Chojno zamieszkiwało 165 osób narodowości niemieckiej. Wracając jeszcze do ofiar wojny to opierając się na liczbie zabitych można szacunkowo przyjąć, że w I wojnie światowej wzięło udział około 200 - 250 mężczyzn z Chojna. Wielu z nich, jak np. Mikołajczak czy Radzi, powróciło z niej jako inwalidzi wojenni.

96

Pierwszym poległym mieszkańcem Chojna był H. Mierzwa, który zginął w Prusach Wschodnich w słynnej bitwie pod Tanenbergiem. Bitwa ta rozegrała się w pobliżu dzisiejszego Olsztynka w dniach 26 – 30 sierpnia 1914 r. i zakończyła się klęską wojsk rosyjskich. Ich dowódca generał Samsonow chcąc uniknąć niewoli popełnił samobójstwo. Kilka lat później pod Olsztynkiem powstało mauzoleum poświęcone marszałkowi Hindenburgowi zwycięzcy tej słynnej bitwy. Mauzoleum to, znajdujące się niedaleko pól grunwaldzkich, miało również symbolizować zwycięski odwet armii niemieckiej nad Słowianami za przegraną bitwę w 1410 r. pod Grunwaldem. Najwięcej jednak mieszkańców Chojna poległo na froncie zachodnim, głównie pod Verdun, gdzie zginął również mój stryj. Często jako mały chłopiec z wielką ciekawością słuchałem opowiadań Antoniego Michalskiego o najkrwawszych walkach I wojny światowej (również tej pod Verdun), których on był uczestnikiem.

 

W lipcu 1916 r. na rzece Warcie w pobliżu Chojna rozegrała się wielka tragedia. W czasie połowów ryb sieciami na rzece zerwała się niespodziewanie bardzo silna wichura, która wywróciła łódź. W wyniku tego utopiło się 3 ludzi - Jan Kramer, Franciszek Kopka (ojciec pięciorga dzieci, z których najstarsze – syn Bronisław, miało 12 lat) oraz rosyjski jeniec zatrudniony do pracy u Kramera. Wszyscy oni umieli pływać, ale prawdopodobnie jeden z nich zaplatał się w sieci, a dwaj inni spiesząc mu z pomocą zostali wciągnięci pod wodę. Wracając do sprawy Jana Kramera, który utopił się w Warcie rodzi się pytanie, dlaczego Niemcy wcześniej nie wcielili go do armii. Odpowiedź wydaje się prosta. Po prostu mogli się bać, że będzie się mścił na Niemcach za śmierć swojego brata Franciszka.

 

W dniu 14 marca 1917 r., po krótkiej chorobie zmarł Paweł Kramer. Główną przyczyną jego śmierci mogło być załamanie psychiczne po stracie ukochanego syna, który miał być jego następcą. Nie bez wpływu również pozostała wcześniejsza śmierć córki i starszego syna. Według posiadanych przeze mnie informacji Paweł Kramer był pierwszym mieszkańcem Chojna, nad którego trumną modlitwy pogrzebowe odprawiono w nowej kaplicy, powstałej w dawniejszej sali zabaw. Wynika z tego, że Kramer jeszcze za swojego życia przeznaczył salę zabaw na kaplicę. W Chojnie cmentarza jeszcze nie było. To też kondukt pogrzebowy z trumną Pawła Kramera miał bardzo wielkie trudności z przeprawieniem się łodzią przez Wartę, gdyż całą doliną rzeki płynęła gęsta kra lodowa. Dopiero po kilku godzinach kondukt ten dotarł na cmentarz w Biezdrowie. Wóz konny do przewozu trumny został wynajęty u rolnika po drugiej stronie Warty. Uważam, że Paweł Kramer zasłużył sobie na życzliwą pamięć mieszkańców Chojna. Nikt inny nie pobudował, bez żadnego o sobie rozgłosu, tylu budynków w Chojnie co on. Jego dom mieszkalny z wyszynkiem i salą zabaw, dzieło jego wielkiej inicjatywy i pracy, stały się zalążkiem powstania, wytęsknionej przez pokolenia Chojan parafii rzymskokatolickiej. O tym należy pamiętać! Po śmierci męża starania o utworzenie parafii w Chojnie przejmuje jego żona Augusta Kramer. Należy nadmienić, że Augusta Kramer z domu Wernau pochodziła z niemieckiej, protestanckiej rodziny i na wiarę katolicką przeszła dopiero przy zawieraniu ślubu z Pawłem Kramerem. Jako neofitka była bardzo wierzącą katoliczką. Najważniejsze jest jednak to, że od męża uczyła się języka polskiego i mimo, że znała go bardzo słabo stała się (pod wpływem swego męża) Matką-Polką dla swych dzieci w zaborze pruskim. W kronice parafii Chojno napisanej przez ks. Mieczysława Posmyka w oparciu o relacje dwóch informatorów znajduje się zapis, że budynki na kaplicę i plebanię zostały zakupione od oberżysty Pawła Kramera jesienią 1917 r.

Rodzi się pytanie, czy można było dokonać zakupu budynków od nieżyjącego już od ponad pół roku Kramera. Pragnę przypomnieć, że Kramer będący właścicielem dwóch jezior, lasu, gospodarstwa rolnego, czterech budynków mieszkalnych, warsztatu kowalsko-ślusarskiego oraz karczmy zwanej powszechnie w Wielkopolsce gościńcem był z zawodu kowalem-ślusarzem, a nie oberżystą. Mimo starań nie znalazłem żadnych dowodów potwierdzających kupno posesji   Kramerów na rzecz parafii w Chojnie. Częściowo wyjaśnia tę sprawę odnalezione przez J. Mikołajczaka w archiwum parafialnym pismo ks. Poprawskiego z dnia 28.09.1924 r. do Sądu Powiatowego we Wronkach z zapytaniem czy istnieją jakieś przeszkody, zabraniające udzielenia przywłaszczenia przez spadkobierców zmarłego Pawła Kramera z Chojna posesji na rzecz gminy parafialnej w Chojnie. W załączonym piśmie wymienione są numery parcel, które aktami notarialnymi z dn.12 i 20 lipca 1917 r. i aktem sądowym z dn. 14 grudnia 1917 r. zostały przekazane za sumę 13000 marek niemieckich na własność katolickiej gminy parafialnej w Biezdrowie. Pieniądze zostały zdeponowane w dwóch ratach na początku 1918 r. w Banku Ludowym we Wronkach, aby były do dyspozycji spadkobierców, którzy do dnia dzisiejszego, tj. 28.09.1924 r. przywłaszczenia na rzecz parafii nie udzielili. Wynika z tego, że spadkobiercy Pawła Kramera w ciągu prawie 7 lat wymienionej sumy pieniędzy nie przyjęli i sprawa posesji nie została formalnie załatwiona.

 

Pragnę nadmienić, że rodzina spadkobierców utrzymywała stałe ks. Metelskim i ks. Poprawskim, a później ks. Kopeciem - serdeczne więzy towarzyskie. Przypuszczam, że wartość wymienionych pieniędzy była w owym czasie relatywnie niska. W 1918 r. Niemcy przegrywały wojnę i przeżywały ogromny kryzys gospodarczy. Żywność była na kartki, a zakupy po za kartkowe miały wielokrotnie wyższe ceny. Brakowało wszystkiego nikt w tym czasie nie chciał sprzedawać budynków, ziemi, koni i bydła w oczekiwaniu na lepszą koniunkturę gospodarczą. Tymczasem jeszcze gorsza była sytuacja w odrodzonej Polsce. Podczas galopującej inflacji w 1924 r. za ową sumę 13000 marek przypuszczalnie można było kupić paczkę zapałek. Gdyby w/w posesja była formalnie sprzedana to musiałby istnieć akt notarialny w Księdze Wieczystej z dokonanymi zmianami właściciela posesji. Być może, że po odzyskaniu przez Polskę niepodległości sprawa posesji zeszła na dalszy plan, a zajęto się głównie możliwością zrealizowania zapisu hrabiny Kwileckiej o przeznaczeniu leśniczówki i otaczających ją pól na utworzenie parafii w Chojnie. W staraniach o przejęcie leśniczówki i otaczających ją pól na rzecz parafii . W Chojnie kilkakrotnie powtarza się zdanie o czasowym użytkowaniu przez parafię posesji Kramerów. Moja matka często wspominała, że jej rodzina żadnych pieniędzy za odstąpioną parafii posesję nie przyjęła i cały czas przez moją rodzinę były płacone podatki od tej posesji. Dopiero w 1958 r., w wyniku moich interwencji zrezygnowano ze ściągania podatków.

 

Sprawa tej posesji została j definitywnie zakończona w październiku 1995 r., kiedy to pojechałem z obecnym proboszczem ks. Pawlickim do Sądu Rejonowego w Czarnkowie, gdzie dokonano na moją prośbę wykreślenia w Księdze Wieczystej nazwiska Kramerów jako właścicieli tej posesji.

 

7 listopada 1917 roku w stolicy Rosji - Piotrogrodzie rozpoczęła się rewolucja bolszewicka nazywana też, z uwagi na różnice w czasie ówczesnego kalendarza rosyjskiego, Rewolucją Październikową. Rewolucja ta pod hasłami sprawiedliwości i międzynarodowego braterstwa wprowadziła najokrutniejszy w dziejach świata system totalitarny, który trwał do 1991 r. System ten, starając się przenieść rewolucję do krajów zachodniej Europy, zagroził śmiertelnie powstałej po 120 latach niewoli wolnej Polsce. Prąca na zachód i zbliżająca się w lipcu 1920 r. na przedpola Warszawy nawała bolszewicka z jednej strony siała w społeczeństwie polskim trwogę, z drugiej zaś jednoczyła do walki na śmierć i życie. We wszystkich kościołach odbywały się modły. Do walki zgłaszało się wielu ochotników, w tym dużo nieletniej młodzieży. W wojnie tej pułki, wielkopolskie walczyły z wielką determinacją. Nie zabrakło w nich mieszkańców Chojna, z których 3 poległo na polu chwały. Zwycięska bitwa zwana Warszawską  jest uznawana przez historyków zachodnich za jedną z najsłynniejszych bitew w dziejach świata. Zagrożenie bolszewizmem zostało odsunięte od Polski i środkowej Europy tylko na 25 lat. Od stycznia 1945 r. sami na własnej skórze odczuliśmy przyniesiony do Polski na bagnetach Armii Czerwonej system totalitarnych rządów komunistycznych.  

 

Wiosną 1918 roku zakończono przebudowę sali zabaw i części domu, w której znajdował się wyszynk na kaplicę. W miejscu szerokiego okna w obecnym biurze parafialnym było główne wejście do kaplicy. Przedsionkiem kaplicy było obecne biuro parafialne. We wnęce głównej ściany gdzie była scena zbudowano ołtarz. Przy tej ścianie dobudowano pomieszczenie na zakrystię z wejściem dla księdza. Nad środkiem sali z sufitu zwisał piękny kandelabr z wieloma świeczkami do oświetlenia kaplicy. Ten stary kandelabr został później przeniesiony do nowego kościoła. Również na bocznych ścianach były świeczniki oświetlające kaplicę.

 

W 1918 r. w nowo otwartej kaplicy nabożeństwa odprawiał ks. Metelski, wikary z Biezdrowa.

1 października 1919 r., po utworzeniu parafii w Chojnie ks. Metelski został jej pierwszym proboszczem.

 

W czerwcu 1918 r. tuż przy cmentarzu ewangelickim powstaje w Chojnie cmentarz rzymskokatolicki. Wspomniany cmentarz ewangelicki, powstał wcześniej znajduje się przy drodze na Błota Małe. Teren cmentarza o wymiarach 100 x 100 m znajduje się na jałowych piaskach, na których nie bardzo chce rosnąć nasza sosna. Alejki cmentarza zostały wysadzone brzozami, które w 1995 r. zostały wycięte i zastąpione tujami, kojarzącymi się w krajobrazie Polski jako drzewka cmentarne. Na cmentarzu występują także pojedyncze modrzewie i jałowce. Pierwszą pochowaną w dniu 7 lipca 1918 r. na cmentarzu w Chojnie była Maria Droszcz. W drugim grobie spoczywa zmarły 21 lipca w Chojnie jeniec Armii Rosyjskiej, Polak Ludwik Mańko. Grobem tym opiekuje się stale młodzież szkolna z Chojna.  

 

 Ciąg dalszy w przygotowaniu.

Jarosław Mikołajczak

Chojanie w czasie II wojny światowej