Historia Chojna mało znana

 

Wydarzenia w Chojnie i regionie w okresie 20-letniej niepodległości

 Wspomnienia Zygmunta Radzieja, opracowane przy współpracy Jarosława Mikołajczaka i Joachima Radzieja

 

Wybuch I wojny światowej, w której trzej zaborcy Polski mimo zawartego podczas Kongresu Wiedeńskiego „Trójprzymierza", mającego trwać na wieki znaleźli się po przeciwnych sobie frontach obudził nadzieje Polaków na odzyskanie upragnionej od kilku pokoleń niepodległości. Jak już wspomniano dla Polaków najtragiczniejsze w tej wojnie było to, że często musieli walczyć przeciwko sobie, wcieleni do armii rosyjskiej z jednej strony i niemieckiej, czy austriackiej z drugiej. Ci ostatni musieli także walczyć z zaprzyjaźnionymi z Polską narodami - na froncie zachodnim z Francuzami, Anglikami i Amerykanami, a na froncie południowym z Włochami, Serbami i Rumunami. We wrześniu 1917 r. po marcowych wstrząsach w Rosji, w wyniku których abdykował car Mikołaj II i rządy przejął Kiereński, Niemcy chcąc uzyskać przychylność i wsparcie Polaków tworzą na zdobytych ziemiach zaboru rosyjskiego namiastkę państwa polskiego z Radą Regencyjną, na czele której stanęli kardynał Kakowski i książę Lubomirski.

 

11 listopada 1918 r. uznano jako datę odrodzenia się po latach niewoli wolnej Polski. Datę tę wiąże się z przyjazdem do Warszawy wypuszczonego przez Niemców z więzienia w Magdeburgu Józefa Piłsudskiego. Komunistyczna propaganda przypisuje stworzenie rządu polskiego o 3 dni wcześniej socjaliście Ignacemu Daszyńskiemu zapominając, że Daszyński był przyjacielem Piłsudskiego i z miejsca się jemu podporządkował. Piłsudskiemu zdała też swoją ograniczoną władzę Rada Regencyjna z arcybiskupem Kakowskim na czele. W Warszawie i innych miastach tzw. Kongresówki nastąpiło masowe rozbrajanie żołnierzy niemieckich.

14 listopada 1918 r., trzy dni po proklamowaniu w Warszawie Niepodległości Polski, w Poznaniu z inspiracji rządu niemieckiego Tymczasowy Komitet Rady Ludowej wydał odezwę do ludności polskiej w zaborze niemieckim w celu przeprowadzenia wyborów delegatów do Polskiego Sejmu Dzielnicowego.

Trudno się dziwić Niemcom, którzy po przegranej wojnie, w obawie przed nastrojami wolnościowymi Polaków starali się stworzyć Polski Sejm. Miało to na celu zatrzymać w ramach państwa niemieckiego zagrabione w wyniku zaborów ziemie polskie. Wybory do tego Sejmu odbywały się w dniach od 16 listopada do 1 grudnia 1918 r. Z ziem zaboru pruskiego wybrano 1399 delegatów, w tym 526 z Wielkopolski. Wśród 17 delegatów z powiatu szamotulskiego był Wojciech Nowak z Chojna.

Wybrany Polski Sejm Dzielnicowy obradował w Poznaniu w pierwszych dniach grudnia 1918 r. i brał w nim udział delegat z Chojna. Sejm ten jednak nie ukonstytuował się i nie wydał żadnej uchwały. Nie mógł więc w najbliższej przyszłości, a tym bardziej po umocnieniu się Niemiec, zapewnić większych swobód Polakom, czego dowodem był wybuch Powstania Wielkopolskiego. O Sejmie tym, jako o wydarzeniu politycznym nie ma najmniejszej wzmianki w Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN.

27 grudnia 1918 r. wybucha w Poznaniu Powstanie Wielkopolskie. Iskrą zapalną wybuchu tego powstania było zrywanie flag polskich podczas pobytu Ignacego Paderewskiego w tym mieście.

To pierwsze w dziejach Polski zwycięskie powstanie trwało do 16 lutego 1919 r. Bardzo wielkim atutem tego zrywu było to, że ogromna większość powstańców rekrutowała się z byłych frontowych żołnierzy niemieckich, znających doskonale taktykę walk prowadzonych przez Niemców. Ponad to powstańcy doskonale znali język niemiecki oraz komendy wojskowe i dlatego często pod osłoną nocy brali do niewoli wysunięte placówki niemieckie.

Najbliżej Chojna zacięte walki powstańcze toczyły się na linii Rosko - Czarnków. Najcięższe jednak walki były toczone w północnej części województwa poznańskiego pod Szubinem oraz w jego części południowo-zachodniej, w rejonie Zbąszynia pod Babimostem oraz pod Kargową. Mniejsze walki były w rejonie Międzychodu. W związku z tym linia terenu zajętego przez powstańców przebiegała za Sierakowem, w odległości około 15 km od Chojna. Chojno zatem znalazło się w strefie niemieckiego zagrożenia. W związku z tym we wsi został zorganizowany pod komendą Stanisława Baka oddział Straży Ludowej. Strzegł on przeprawy promowej przez Wartę oraz wysyłał patrole w kierunku linii walk tj.   okolice Sierakowa oraz w lasy Puszczy Noteckiej. Niezależnie od tego w Chojnie przez kilka tygodni stacjonował odwodowy oddział Powstańców Wielkopolskich z Ostrzeszowa. Niektórzy z tych powstańców jak np. Józef Ratajczak i W. Spolankiewicz ożenili się w Chojnie i w nim zamieszkali. Józef Ratajczak jako społecznik odegrał dużą rolę w życiu wsi. Niemcy, nękane od wewnątrz zamieszkami rewolucyjnymi w Berlinie i innych miastach rozniecanymi głównie przez komunistów, w obawie przed utratą całości polskich terenów poprosiły o rozejm, uznając zwycięstwo Powstańców Wielkopolskich. Ustalająca granicę polsko-niemiecką Międzynarodowa Komisja Rozjemcza w wielu przypadkach działała na korzyść Niemców pozostawiając po niemieckiej stronie granicy tereny o zdecydowanej przewadze ludności polskiej. Sprawa ta dotyczyła głównie Ziemi Złotowskiej i wielu miejscowości powiatu międzyrzeckiego, z których powstańcy musieli się wycofać. Ostatecznie zachodnia granica Wielkopolski została ustalona przez Traktat Pokojowy w Wersalu, który został podpisany 28 czerwca 1919 r.

Być może gdyby Powstanie Wielkopolskie miało wsparcie z zewnątrz do Polski powróciłyby powiaty: złotowski, pilski, wałecki, trzcianecki, a także międzyrzecki, który został zabrany Polsce dopiero w 1795 r., w wyniku III rozbioru.

Wśród wielu Wielkopolan rodziły się pytania dlaczego Piłsudski nie pomógł powstańcom. Kiedyś czytałem artykuł w prasie komunistycznej, że Niemcy wypuszczając Piłsudskiego z więzienia uzyskali od niego przyrzeczenie, że nie będzie występował ani walczył przeciwko Niemcom. Być może była w tym część prawdy, bo Piłsudski nie był przez dużą część Poznaniaków lubiany. I tak dzięki zwycięskiemu zrywowi powstańczemu, kolebka państwa polskiego - Wielkopolska była wolna. Wreszcie po latach ucisku i germanizacji społeczeństwa polskiego dzieci mogły chodzić do polskiej szkoły i uczyć się oficjalnie, nie po kryjomu historii Polski.

Jak już wspomniałem, pierwszym kierownikiem szkoły w Chojnie został nauczyciel Teofil Kluge, który wraz ze swoją żoną zasłużyli sobie na wielkie uznanie i wdzięczność mieszkańców nie tylko za pracę oświatową ale również społeczną. Teofil Kluge upiększał swoją muzyką odprawiane w Chojnie nabożeństwa kościelne. Zorganizował również chór, który śpiewał w kościele i na uroczystych akademiach. Udzielał także lekcji muzyki. Jego uczniem był Sylwester Radziej uchodzący przed II wojną światową za najlepszego harmonistę w okolicy. Grał on również na bandoni i skrzypcach. Na bandoni lubił grać z nut utwory wielu sławnych kompozytorów, których dzieła muzyczne stanowiły jego własność.

1 października 1919 r. w Chojnie została erygowana tak długo oczekiwana parafia rzymskokatolicka. Głównymi inicjatorami jej powstania byli: Paweł i Augusta Kramer, Walenty Radziej, Wojciech Nowak, Stanisław Bak, Walenty Mikuła (sołtys), Andrzej Skrzypczak oraz wielu innych mieszkańców wsi. Jak już wspomniałem pierwszym duszpasterzem parafii został ks. Metelski, dotychczasowy wikary w Biezdrowie.

Parafia w Biezdrowie odstąpiła na rzecz utrzymania probostwa w Chojnie 250 – morgów (60 ha) ziemi ze swego mającego 1000 morgów magdeburskich majątku rolnego w Łężeczkach. Dla wyjaśnienia podaję, że jedna morga zajmuje powierzchnię 1/4 ha. W odrodzonej Polsce środkiem płatniczym została marka polska. W nieokrzepłym jeszcze państwie polskim w wyniku trudności gospodarczych szybko postępowała inflacja. W swej końcowej fazie doprowadziła ona do olbrzymiej dewaluacji polskiej marki. W wyniku czego traciła ona na wartości z dnia na dzień, doprowadzając wielu ludzi do bankructwa. W końcowym okresie istnienia tej waluty pudełko zapałek kosztowało wiele tysięcy marek. Sytuacja ta trwała do 1924 r. kiedy to pełniący funkcję Premiera i Ministra Skarbu Władysław Grabski założył Bank Polski i przeprowadził reformę walutową. W jej wyniku środkiem płatniczym został złoty polski, składający się ze 100 groszy. Wartość 1 zł była równa 1/5 wartości dolara USA. Wypuszczona emisja polskich złotych stała 33% parytet Złota, co oznacza że miała ona w 33% pokrycie w złocie. Może wydawać się dziwne skąd odrodzona Polska miała złoto. Odpowiedź jest prosta – złoto pochodziło głównie z ofiarności społeczeństwa, dla którego najwyższą wartością była niepodległa Polska. Wiem, że mój ojciec też na ten cel ofiarował kilkanaście monet niemieckich w złocie. Drugim problemem w Wielkopolsce po odzyskaniu niepodległości był niedobór wysokokwalifikowanych kadr urzędniczych i pedagogicznych. Niedobory te występowały głównie w wyższych urzędach, szkołach średnich oraz tworzącym się Uniwersytecie Poznańskim, zwanym również Uniwersytetem - Piastowskim. W Wielkopolsce, pozostającej pod zaborem pruskim nie było polskich szkół i tylko nieliczni Wielkopolanie mogli kształcić się na uniwersytetach niemieckich oraz polskich w Krakowie i Lwowie. Jak wiadomo bowiem Galicja, będąca pod zaborem austriackim, korzystała z autonomii i posiadała polskie szkolnictwo od podstawowego do wyższego. Niedobory kadrowe do obsadzania urzędów niższego i średniego szczebla oraz szkolnictwa podstawowego uzupełniano poprzez prowadzenie kursów uzupełniających potrzebną wiedzę. W tym czasie z Galicji zaczęli napływać ludzie o wysokich kwalifikacjach. Ludzi tych, nie bardzo lubianych przez Wielkopolan z uwagi na inne zwyczaje, kulturę  i dialekt, nazywano Galonami.

29 lutego 1920 r. w salce parafialnej w Chojnie odbyło się zebranie Dozoru Kościelnego w sprawie odzyskania leśniczówki dla celów kościelnych. Przewodniczącym zebrania był ks. Metelski, a uczestniczyli w nim: W. Nowak II, J. Kęsy, W. Mikuła, F. Jankowiak i Augustyniak. Tematem obrad było sporządzenie pisma do Departamentu Leśnictwa przy Rządzie Polskim w Warszawie o przekazanie ziemi i leśniczówki w Chojnie na potrzeby tutejszej, powstałej przed 5-miesiącami parafii. W piśmie tym uzasadniano warunki, które przyczyniły się do powstania parafii w Chojnie. Pragnę zacytować niektóre fragmenty tego pisma.

 

„Ponieważ parafianie Chojna w przeważnej ilości robotnicy leśni, są za biedni żeby byli mogli pomyśleć o wybudowaniu kościoła  parafialnego, nabyto na ten cel gościniec, którego salę zamieniono na kaplicę tymczasowo, a pokoje na pomieszczenie tymczasowe dla księdza proboszcza. Gościniec służyć miał tylko na razie potrzebom parafialnym, gdyż liczono na pewno, że stosunki polityczne się zmienią, że wtenczas ziszczą się plany praojców naszych, mianowicie, że leśniczówkę tutejszą wraz z rolą otrzyma kościół, skoro tenże w Chojnie powstanie. Plan urzędowy gminy chojeńskiej pochodzący z 1827 r. wykazuje bowiem, że leśniczówka tutejsza wraz z rolą już przed mniej więcej 70 tatami, kiedy lasy tutejsze należały do hrabiostwa  Kwileckich z Dobrojewa, już wtenczas przeznaczona była dla w przyszłości powstać mającego kościoła w Chojnie. Kiedy zatem obecne stosunki polityczne się zmieniły właścicielem lasów tutejszych został w miejsce Prusaka rząd nasz polski udajemy się z całym zaufaniem do rządu naszego z prośbą gorącą i pełną ufności o spełnienie naszych usilnych próśb, mianowicie odstąpienie nam leśniczówki tutejszej wraz z rolą na rzecz nowo powstałego kościoła w Chojnie. W piśmie tym został załączony wyciąg katastralny z numerami poszczególnych parceli. W dalszej części pisma jest uzasadnienie, że Lasy Państwowe nie poniosą dużego uszczerbku przy przekazaniu leśniczówki na rzecz parafii, gdyż rolę leśnictwa w Chojnie mogą przejąć sąsiednie leśnictwa Pffafenberg lub w Tomaszewie. Proponują również, że do pomocy tych leśnictw można w rewirze chojeńskim jednego lub dwóch borowych umieścić w budynku i posesji należącej do lasów na Zaobłociu.”

 

Uchwałę tą, którą skierowano w piśmie do rządu, podjęto jednogłośnie. Poza Dozorem Kościelnym uchwałę tę zatwierdziła Reprezentacja Parafialna składająca się z następujących osób: F. Dokrzewski, S. Mamet, M. Piasek, A. Skrzypczak, K. Błajek, W. Kowala, J. Talarek, J. Tonak, W. Nowak II, W. Radziej i J. Rzepecki. Odpowiedź Departamentu Leśnictwa była odmowna odnośnie leśniczówki z jednoczesnym wyrażeniem zgody na odsprzedanie parafii części ziemi.

Ks. Administrator Metelski, Nowak II, Jankowiak . Reprezentacja Parafialna dnia 4 iipca 1920 roku przyjmuje jednomyślnie podjęte uchwały przez Dozór w sprawie kupna 27 mórg gruntu. W. Radziej, S. Mamet, W. Mikuła.

Z zamieszczonych dokumentów wynika, że Administracja Lasów Państwowych nie uznała woli właścicieli Dobrojewa spisanej w 1827 r. o przeznaczeniu na potrzeby kościoła leśniczówki i przyległej do niej ziemi w czasie tworzenia się parafii w Chojnie. Po długich pertraktacjach Zarząd Lasów Państwowych przekazał na potrzeby parafii tylko część ziemi z piaszczystym polem przy parku jako terenu pod budowę kościoła. Jednak z uwagi na odległość tego terenu od tymczasowej plebani z budowy kościoła w tym miejscu zrezygnowano. W obydwóch załączonych dokumentach kilkakrotnie powtarzają się określenia o tymczasowym użytkowaniu sali i mieszkania w domu gościńca jako prowizorycznej kaplicy i pomieszczenia tymczasowego dla księdza. Potwierdza to wersję, o której uprzednio pisałem, że Augusta Kramer swoją posesję odstąpiła na potrzeby parafii w Chojnie, bo trudno sobie wyobrazić kupno czegoś na tym czasowe użytkowanie. W sierpniu 1920r. w związku ze zbliżającą się w kierunku Warszawy nawałnicą bolszewicką niepokoje dużego zagrożenia i utraty co dopiero uzyskanej niepodległości pojawiły się również w Wielkopolsce. Dopiero słynne zwycięstwo zwane „Cudem nad Wisłą" odniesione w połowie sierpnia uratowało Polskę i zachodnią Europę przed zalewem bolszewickim.

Od 1920 do 1923 r. sołtysem w Chojnie był Walenty Mikuła. Poprzednio sołtysami byli leśniczy Wojdt i Stanisław Bak. Z uwagi na zniszczenie w czasie ostatniej wojny przez Niemców dokumentów sołectwa w Chojnie nie udało mi się znaleźć informacji o sołtysach od czasu uwłaszczenia mieszkańców wsi.

W 1921 r. powstało Chojnie dzięki staraniom ks. Metelskiego i kierownika szkoły Teofila Kluge Stowarzyszenie Młodzieży Katolickiej. Jego prezesem został Leon Skrzypczak. Stowarzyszenie posiadało oddział Młodzieży Męskiej i oddział Młodzieży Żeńskiej nazywany Młodymi Polkami. Stowarzyszenie to odegrało bardzo wielką rolę w życiu społeczno-kulturalnym i wychowawczym Chojna.

W 1925 r. w Chojnie powstał Związek Powstańców i Wojaków Prezesem tego zasłużonego dla Wielkopolski Związku został Błajek. Związek ten Iiczył ponad 20 członków, którzy bardzo aktywnie uczestniczyli w życiu społecznym i politycznym. W okresie międzywojennym związek posiadał swój sztandar, a jego członkowie nosili powstańcze rogatywki. Członkowie związku wraz ze swym pocztem sztandarowym uczestniczyli we wszystkich uroczystościach państwowych i kościelnych w Chojnie, a niekiedy również poza nim. W lutym 1923 r. odszedł z Chojna ks. Metelski, a jego miejsce zajął ks. Teofil Poprawski, który w latach 1924/25 na przejętej od Roszaka działce pobudował przy probostwie budynki gospodarcze (oborę i stodołę) dla potrzeb parafialnego gospodarstwa rolnego.

Od 1923 do 1935 r. funkcję sołtysa i urzędnika Stanu Cywilnego w Chojnie pełnił Walenty Radziej. Był to czas bardzo twórczy w dziejach Chojna. Ta biedna wieś dzięki dobrej organizacji i zdyscyplinowaniu jej mieszkańców potrafiła wykorzystać dobrą koniunkturę gospodarczą spowodowaną masowym wyrębem lasów zniszczonych przez gąsienice opisanej niżej sówki chojnówki.

W 1923 r. zauważono masowy rozwój gąsienic sówki chojnówki obejmujący coraz większe obszary leśne sosnowych lasów Puszczy Noteckiej. Jedna gąsienica tego owada, należąca do tej samej rodziny owadów co mniszka brudnica. Potrafi w ciągu jednego dnia zjeść do 305 iglastych liści sosny. Rozwój tych gąsienic był tak masowy, że na drogach leśnych w koleinach po przejechaniu wozu konnego była maź z rozgniecionych przez koła owadów. Ten masowy rozwój gąsienic, do zwalczania których nie było wtedy środków owadobójczych, spowodował zaatakowanie lasów obejmujących powierzchnie setek tysięcy hektarów, co w 1925 r. doprowadziło do zniszczenia prawie całej Puszczy Noteckiej. Po wycięciu zniszczonych przez żarłoczne gąsienice lasów na ich miejscach powstały ogromne pustkowia, a na wystawionych na działanie wiatru wzgórzach zaczęły powstawać piaszczyste wydmy. Na pozbawionych lasów terenach podniósł się poziom wód gruntowych, a w niektórych miejscach powstały płytkie zbiorniki wodne jak np. w Kobuszu, koło Tomaszewa i w pobliżu Chojna w tzw. Butkach. Pamiętam, że płytki zbiornik wodny koło Tomaszewa o powierzchni 20 ha istniał jeszcze w 1943 r. i na tym zbiorniku Gauleitner Greiser urządzał polowania na dzikie kaczki. W miarę podrastania nowo posadzonych lasów i obniżania się wód gruntowych zbiorniki te przestały istnieć. Przestały również istnieć źródła jak np. duże źródło w końcu jeziora Radziszewskiego. Z dawnej puszczy pozostały tylko nieliczne kępy lasów głównie przy leśniczówkach oraz w miejscach gdzie znajdowała się większa ilość mrowisk. Mrówki wchodziły na drzewa i zabijały gąsienice, które po opadnięciu na ziemie były wciągane do mrowiska. Przy leśniczówkach i zabudowaniach rolniczych gąsienice zanim dostały się na drzewa były również niszczone przez drób.

W wyniku zniszczenia lasów Chojno i wiele innych miejscowości na kilkanaście lat zostało pozbawionych walorów krajobrazowych i turystycznych. Jednak ta klęska ekologiczna, w wyniku której powstały olbrzymie straty w środowisku przyrodniczym przyczyniła się do bardzo dużego ożywienia gospodarczego nie tylko Chojna ale również wszystkich miejscowości znajdujących się na terenie dawnej puszczy lub na jej obrzeżach. Bardzo wielu ludzi zatrudnionych przy wyrębie lasów i transporcie drewna zaczęło bardzo dobrze zarabiać. Jednakże ożywienie gospodarcze w Chojnie nastąpiło dopiero w 1925 r. Pozbawione igieł drzewa trzeba było jak najszybciej wyciąć aby nie uschły i nie zostały opanowane przez korniki, takie drewno nie miało wartości użytkowych i nadawało się jedynie na opał. W związku z tym, że na miejscu było za mało ludzi potrzebnych do pracy w lesie sprowadzano robotników z innych regionów kraju i umieszczano ich w barakach. W okolicy Chojna takie baraki były w leśnictwie Pustelnia koło jeziora Kłuchówiec oraz w leśnictwie Tomaszewo. W tym czasie w Chojnie było kilku zamiejscowych wozaków z końmi zatrudnionych przy transporcie drewna z lasu. W tym czasie na terenie Chojna znajdowały się trzy składnice drewna zlokalizowane nad rzeką Wartą. Największa składnica zwana w Chojnie Ablagą znajdowała się na polu pomiędzy małą szkołą a zabudowaniami gospodarczymi Piaska. Do tej składnicy drewno z głębi lasów było dowożone głównie kolejką wąskotorową. Druga składnica znajdowała się na polu przed przeprawą promową, a trzecia na polu w pobliżu młyna. Warto nadmienić, że przy składnicy koło młyna już w 1924 r. przemysłowiec z Poznania Szczepan Czaja zaczął budować tartak, który po uruchomieniu w 1925 r. miał oświetlenie elektryczne z agregatu prądotwórczego zainstalowanego w pobliskim młynie. Drugi tartak w okolicy Chojna został zbudowany w 1925 lub 1926 r. w Tomaszewie. Ze składowanych na placach tzw. dłużyc zbijano tratwy, które były spławiane Warta przez flisaków. Krótsze kloce drewna były natomiast ładowane na barki rzeczne zwane tutaj powszechnie szkutami. Załadowane drewnem szkuty były holowane przez holowniki rzeczne. W czasie ożywienia gospodarczego w Chojnie przebywali przedstawiciele firm francuskich, niemieckich i szwedzkich zajmujących się zakupem drewna. Nawiązywali oni kontakty osobiste z niektórymi mieszkańcami Chojna.

Wielkie zainteresowanie mieszkańców wsi wzbudził ślub zawarty przez Marcela Marquant, przedstawiciela francuskiej firmy z panna Julią Radziej. Ślub cywilny udzielił im w Urzędzie Stanu Cywilnego w Chojnie Walenty Radziej. Natomiast ślub kościelny odbył się w nowo konsekrowanym kościele w 1928 r. ślubu udzielał im ks. Franciszek Kopeć. Uroczyste ślubowanie młodej pary odbyło się w języku niemieckim, gdyż pan młody dobrze znal ten język, nie wspominając o dobrej znajomości tego języka przez pannę młodą i księdza. Krótko po ślubie Julia Radziej wyjechała do Francji do miasta Ruen. W czasie wojny owdowiała. Po wojnie w latach 1946 - 1948 odwiedzała, ojczyznę z córką Janette, która języka polskiego nie znała. Wracając jeszcze do wycinania zniszczonych lasów, należy wspomnieć, że tereny po wyciętych lasach starano się jak najszybciej zalesiać.

W 1924 r. dzięki staraniom ks. Poprawskiego powstało w Chojnie Kółko Rolnicze. Jego prezesem został ks. Poprawski, a po jego odejściu w 1925 r. stanowisko to objął Wojciech Nowak i sprawował je do wybuchu wojny. Kółko to prowadziło ożywioną działalność w zakresie szerzenia oświaty rolniczej, propagowania nowych odmian zbóż i roślin okopowych oraz rozpowszechniania nowych metod uprawy roli z zastosowaniem nawozów naturalnych i sztucznych. Kółko organizowało często zabawy na „wolnym powietrzu" z licznymi konkursami, których zwycięzcy otrzymywali nagrody w naturze np. w postaci barana, pary prosiąt, koguta czy węgorza. Konkurs z węgorzem polegał na tym aby przejeżdżający na rowerze obok pojemnika z woda, w którym pływały żywe węgorze schwycił ręką, nie zatrzymując roweru śliską i zwinną rybę. Z nastaniem wieczoru zabawy te przenosiły się do sali tanecznej. 31 sierpnia 1924 r. odbyło się zebranie parafian chojeńskich. Na zwołanym przez ks. Poprawskiego zebraniu, które odbyło się po sumie, wzięło udział około 70 pełnoletnich parafian. Na zebraniu tym omawiane były następujące tematy:

1. Wysłanie w bieżącym tygodniu do księdza kardynała arcybiskupa Dalbora w Poznaniu delegacji parafian Chojna w sprawie przedstawienia trudnego położenia parafii i proszenia o pomoc. Trudne położenie parafii było związane z budową budynków gospodarczych oraz powiększeniem mieszkania proboszcza. Delegacja ta była reprezentowana przez Wojciecha Nowaka, Walentego Radzieja i Stanisława Baka. 

2. Wybranie komisji do szacunkowego określenia wysokości opodatkowania na rzecz kościoła w Chojnie. Przewodniczącym zebrania zgodnie z propozycją ks. Poprawskiego został Wojciech Nowak, a ławnikami tego zebrania zostali wybrani Walenty Radziej i Stanisław Bak.

W celu dokładniejszego zapoznania czytelników z problematyką zebrań, na których wyłoniono komisję do sporządzenia listy parafian i ustalenia wysokości podatku kościelnego przedstawiam niżej, zawierającą 7 stron kopię protokołów odbytych zebrań. Protokoły te wraz z listą parafian i wysokością ustalonego podatku zostały napisane przez sołtysa Walentego Radzieja. Należy podkreślić, że piszący nie uczęszczał do polskiej szkoły, bo takiej w zaborze pruskim nie było, a w niemieckiej szkole obowiązywała głównie pisownia literami gotyckimi.

 

W 1925 r. po ks. Poprawskim parafię w Chojnie objął ks. Franciszek Kopeć, który z dotychczasowych proboszczów miał największe zasługi w rozwoju parafii. To głównie dzięki jego inicjatywie, przedsiębiorczości i zmysłowi organizacyjnemu został zbudowany w Chojnie kościół. W pierwszej kolejności przejęto od Stachowiaka, znajdującą się przy kaplicy i plebani piaszczystą działkę pod budowę kościoła.

Za tę działkę Stachowiak otrzymał w dożywotne użytkowanie, należące do gminy Chojno, pole koło szkoły o 2-krotnie większej powierzchni. W związku z masowym wycinaniem lasów nastąpił rozwój gospodarczy Chojna i jego ludności. Jednak w ocenie ks. Kopecia i Rady Parafialnej ta mała parafia, licząca zaledwie 1500 dusz, nie podołałaby obciążeniom jakie musiałaby ponieść na budowę kościoła nawet w czasie tej prosperity. W związku z tym ks. Kopeć zorganizował kwestę na budowę kościoła w okolicznych parafiach i wsiach. W kweście tej brali czynny udział Wojciech Nowak i Walenty Radziej. W ramach tej kwesty uzyskano m.in. drewno na budowę od Lasów Państwowych oraz barkę cegły z cegielni w Krzywołęce. Datki na kościół zbierano nie tylko wśród Polaków. Wiem od mojego ojca, a po wojnie potwierdził to Franciszek Dokrzewski, że dziedzic z Ćmachowa Alfred von Backe na rzecz parafii ofiarował wóz zboża, z zaznaczeniem, że zboża będzie tyle ile zdoła pociągnąć l para koni. Konie po twardej wybrukowanej drodze dociągnęły wyładowany wóz do Pożarowa, gdzie bruk się skończył a wtedy trzeba było sprowadzić drugą . parę koni. Kwesta polegała również na zbieraniu nawet drobnych sum pieniędzy. Ile ich zebrano brak jest danych, wiadomo natomiast, że pieniądze zebrane w ramach kwesty pokryły dość znaczną część kosztów budowy. Sprawy finansowe budowy kościoła jako skarbnik prowadził Walenty Radziej. Pierwszym zakupem było wapno palone, które po tzw. gaszeniu musi w odpowiednich dołach ziemnych poleżeć co najmniej rok przed użyciem do budowy. Z niemiecka wapno do celów murarskich nazywano wapnem lasowanym. Materiały budowlane przechowywano w stodole, która stała na miejscu dzisiejszych ubikacji.

23 września 1926 r. rozpoczęto roboty związane z budową fundamentów kościoła. Do 5 października poza głębszymi fundamentami pod wieże ukończono budowę fundamentów muru świątyni do wysokości posadzki. 27 października odbyło się uroczyste poświęcenie budowy i wmurowanie kamienia węgielnego. Aktu poświęcenia w zastępstwie zaproszonego a nie przybyłego z Poznania ks. prałata Czesława Meysnera dokonał ks. Kopeć. Na uroczystość tą przybyły tłumy ludzi nie tylko z Chojna i sąsiednich parafii ale również z odległych miast i wsi. Po wmurowaniu kamienia węgielnego przystąpiono do dalszych prac, które wkrótce, z uwagi na zimę musiano przerwać.

W grudniu 1926 r. w Chojnie zostaje utworzona Ochotnicza Straż Pożarna zastępując działającą od 1902 r. Straż Ogniową, której współzałożycielem i długoletnim prezesem był Stanisław Bak. Prezesem nowo utworzonej Straży Pożarnej został Andrzej Skrzypczak. Od wiosny do zimy 1927 r. wykonano główny zakres prac budowlanych kościoła, co należy zawdzięczać ogromnemu zaangażowaniu się miejscowych rzemieślników budowlanych. Chojno w porównaniu z innymi wsiami posiadało wielu rzemieślników budowlanych, których większość przed uzyskaniem przez Polskę niepodległości wyjeżdżała do pracy w Niemczech. Poza blacharzem, który pokrywał blachą wieże oraz zewnętrzne elewacje murów, wszystkie prace przy budowie kościoła wykonali miejscowi rzemieślnicy. Spośród licznych murarzy i tynkarzy pracujących przy budowie kościoła wymienić należy: Andrzeja i Leona Skrzypczaków, Sylwestra i Edwarda Radzieja, Piaska, Jenka, Szóstaka z Błot Małych, Szwaka i wielu innych . Przy budowie pracowali również doskonali cieśle jak np. Tonak i jego zięć Dokrzewski oraz Franciszek Radziej, który po wybudowaniu kościoła wykonał ołtarz Świętej Teresy ufundowany przez Powstańców i Wojaków z Chojna. Wielki wkład w budowę kościoła włożyło też wielu rolników, którzy transportem konnym dowozili materiały budowlane, żwir i wodę. Nie należy również zapominać, że przy budowie kościoła w pracach pomocniczych uczestniczyła większość mieszkańców Chojna. Każdy murarz bowiem musiał mieć jednego lub dwóch pomocników. W te prace szczególnie zaangażowana była młodzież. Nie można też zapomnieć o dziesiątkach żon i matek, które przygotowywały i przynosiły posiłki ludziom bezpośrednio zatrudnionym przy budowie.

Wiosną i latem 1928 r. przeprowadzono prace wykończeniowe w budowanym kościele; położono tynki zewnętrzne i wewnętrzne oraz posadzkę z fliz wykonanych przy pomocy specjalnego urządzenia przez Siemieniaka. Kościół ten zaprojektowany został przez architekta Krugera w stylu neobarokowym. Główną różnicą pomiędzy tym stylem a typowym barokiem jest inny kształt łuków okiennych. W stylu barokowym łuki okienne są półkoliste, a w kościele chojeńskim boczne ściany mają wklęsłe powierzchnie. Godnym podziwu są typowe dla budowli barokowych ornamenty z licznymi gzymsami wykonane przez Andrzeja i Leona Skrzypczaków. Świadczą one o mistrzowskim opanowaniu przez nich techniki budowlanej.

15 lipca 1928 r. odbyło się w Chojnie poświęcenie nowych dzwonów kościelnych zakupionych i podarowanych przez parafię w Biezdrowie. Wśród 4 dzwonów wykonanych w ludwisarni Bratkowskiego jeden dzwon został zakupiony z własnych środków proboszcza Biezdrowa ks. Antoniego Nowaka. Największy dzwon noszący imię Chrystusa Króla dzwonił w Chojnie na Anioł Pański rano, w południe i wieczorem. Drugi nieco mniejszy dzwon nosił imię Królowej Polski, a trzeci poświęcony był imieniu Świętego Franciszka. Czwarty dzwon nazywany miniaturką nosił imię Świętego Antoniego. Dzwony te, o pięknym, zharmonizowanym brzmieniu, których głos było słychać w promieniu wielu kilometrów od Chojna, po klęsce stalingradzkiej w 1943 r. zostały przez Niemców zabrane. Żałować należy, że te piękne dzwony służyły mieszkańcom Chojna tylko 15 lat. Nie żegnały one w drodze do miejsca wiecznego spoczynku zasłużonych mieszkańców Chojna. Jestem głęboko przekonany, że gdyby ci ludzie, tak mocno zaangażowani w sprawy parafii i kościoła żyli, to w Chojnie od dawna byłyby nowe dzwony. Oni w licznych listach i oficjalnych pismach poświadczonych przez władze kościelne usiłowaliby zmusić władze niemieckie do wypłacenia odszkodowanie, za które można by odkupić dzwony. Gdyby ta metoda nie poskutkowała, w co nie bardzo wierzę, przeprowadziliby kwestę na zakup, dzwonów, a w celu obniżenia kosztów zorganizowaliby zbiórkę metali kolorowych.

27 października 1928 r. odbyła się konsekracja kościoła w Chojnie dokonana przez Jego Eminencję Prymasa Polski Arcybiskupa Augusta Hlonda. Była to największa uroczystość w dotychczasowych dziejach wsi. W uroczystości tej uczestniczyły tłumy ludzi z Chojna oraz z bliższych i dalszych miejscowości. W imieniu dziatwy szkolnej Prymasa Polski witał pięknymi słowami uczeń V klasy chojeńskiej szkoły Stanisław Rzepecki, późniejszy nauczyciel, którego wojenne losy rzuciły do dalekiej Brazylii. Ksiądz Prymas w swoim przemówieniu wyraził podziękowania i słowa podziwu dla mieszkańców Chojna, którzy w tej małej i biednej wsi potrafili zbudować tak piękny kościół. Nowy kościół wraz z jego wnętrzem oraz z wnętrzem dotychczasowej kaplicy w prawym górnym narożniku przedstawia załączone zdjęcie.

 

Uroczystą mszę św. odprawił ks. Metelski, a kazanie wygłosił ks. Poprawski. Po obiedzie odbyła się uroczysta akademia, w której wzięła udział młodzież oraz liczna reprezentacja parafian z Radą Parafialną na czele. Podczas uroczystości były liczne deklamacje utworów wielkich wieszczy oraz występy chóru młodzieżowego oraz chóru dziatwy szkolnej. W imieniu młodzieży szkolnej i nauczycieli przemówienie wygłosił kierownik szkoły Władysław Reith. Na zakończenie przemówienia poprosił on Księdza Prymasa o błogosławieństwo dla dzieci i grona pedagogicznego. W imieniu parafian przemawiał Wojciech Nowak. Odjeżdżającego powozem konnym ks. Prymasa żegnała młodzież pieśnią „Dobranoc". Przyjeżdżającemu i wyjeżdżającemu Prymasowi od granicy i do granicy parafii towarzyszyła ubrana w ludowe stroje szamotulskie banderia konna.

Prymas Polski swoją obecnością na uroczystości w małym i biednym Chojnie zaskarbił sobie dozgonną wdzięczność mieszkańców wsi. A bezpośrednio po konsekracji nowego kościoła dotychczasowa kaplica została zamieniona na salę parafialną. Opiekę nad nią przejęło Stowarzyszenie Młodzieży Katolickiej w Chojnie. W sali tej młodzież prowadziła ożywioną działalność społeczno-kulturalną.

 

Rok 1929 był szczególnie niepomyślny dla Chojna i można by w pewnym sensie uznać go za rok klęski żywiołowej. W lutym przyszła fala bardzo silnych mrozów. Najniższa temperatura powietrza w Chojnie wynosiła -35 °C. Jako mały chłopiec słuchałem opowiadań starszych ludzi o wymarzniętych drzewkach owocowych i oziminach. Na skutek silnego mrozu z hukiem pękały gwoździe w płotach. Były również przypadki zamarznięcia ludzi i zwierząt, wśród których były psy. Jedynym czynnikiem łagodzącym skutki tych silnych mrozów było to, że mieszkańcy Chojna mieli na ogól dużo nagromadzonego drewna opałowego (niektórzy posiadali wieloletnie zapasy drewna).

Również lato 1929 r. było dla Chojna niepomyślne. Po bardzo ostrych mrozach przyszło upalne lato połączone z rzadko tu spotykaną suszą, która spowodowała zniszczenie większości upraw roślin okopowych. Wymarznięcie większości upraw żyta i zniszczenie przez suszę większości upraw ziemniaków można uznać za klęskę w rolnictwie Chojna. Na domiar złego jednego dnia po południu na przełomie lipca i sierpnia mieszkańcy Chojna z trwogą patrzyli w kierunku zachodnim, gdzie na pustych i rozgrzanych od słońca terenach po wyciętych lasach wytworzyła się ogromna trąba powietrzna. Dzięki Bogu, do którego się ludzie żarliwie modlili ominęła ona Chojno od strony północnej.

W tym pamiętnym 1929 r. wybucha, zapoczątkowany krachem na giełdzie nowojorskiej, ogólnoświatowy kryzys gospodarczy. Dotkliwe skutki gospodarcze i społeczne tego kryzysu w krajach wysoko uprzemysłowionych trwały do 1933 r., a w krajach rolniczych do 1935 r. Kryzys ten, działający na zasadzie naczyń połączonych gospodarki światowej, dotkliwie odczuła Polska - kraj rolniczy i zacofany gospodarczo. Wyjątkowo boleśnie kryzys ten odczuli również mieszkańcy Chojna. Bardzo wielu mieszkańców wsi pracujących do niedawna w lesie pozostało bez pracy. Z braku surowca do przerobu uległy likwidacji liczne tartaki. Zbankrutowało wiele zakładów przemysłowych jak np. cegielnia w Krzywołęce. Cegielnia ta w okresie prosperity miała kolejkę wąskotorową do bocznicy kolejowej w Mokrzu oraz rampę do załadunku cegieł na barki rzeczne. Ostatnim dyrektorem cegielni był F. Horwat. Bardzo dotkliwie odczuło kryzys rolnictwo, w którym produkcja z uwagi na gwałtowne obniżenie cen produktów rolnych stała się nieopłacalna. Ogromny kryzys przeżyło również rzemiosło z powodu radykalnego zmniejszenia się zamówień na usługi przez zubożałą ludność. Dla mieszkańców Chojna głównym zajęciem zarobkowym stała się bardzo niskopłatna praca przy zalesianiu terenów po zniszczonych lasach. Teren zalesień musiał być przygotowany. Przygotowanie to polegało na zdjęciu pasa ściółki lub darni o szerokości około 30 cm, w którym sadzono co 0,5 m sadzonki sosen. Odległość pomiędzy przebiegającymi prostolinijnie przez zalesiany teren pasów wynosiła około 1 m. Prace przy zalesianiu odbywały się tylko w okresie wiosennym i praktycznie w końcu kwietnia kończyły się. Nieco dłużej trwały prace w tzw. szkółkach leśnych, w których siano nasiona sosen i uzyskiwano sadzonki do zalesiania. Szkółki te ogradzano przed zwierzyną, leśną gdyż zniszczenie przez nią sadzonek spowodowałoby ogromne straty.

 

W drugim roku po przyjęciu się sadzonek kilku robotników leśnych spryskiwało rozpylaczami sadzonki roztworem cieczy kalifornijskiej w celu ochrony ich przed szkodnikami. Te sezonowe i bardzo niskopłatne prace nie rozwiązywały problemu bezrobocia. Za tzw. dniówkę pracy przy zalesianiu płacono od 1 do 2 zł, a młodociani pracowali za dzienne wynagrodzenie wynoszące 50 gr. Część ludzi z Chojna chodziła do pracy po drugiej stronie Warty, do majątków ziemskich w Dąbrowie i Mylinie, ale to też była niskopłatna praca sezonowa, wynagradzana nieraz częściowo w naturze - płodami rolnymi. Kilku robotników pracowało również sezonowo przy regulacji Warty. Prace te polegały na budowaniu podczas niskich stanów wody ostróg z faszyny, kamieni i darni. Ostrogi te, zwane też bunami skierowywały przepływającą wodę ku głównemu nurtowi rzeki. Zapobiegało to podmywaniu brzegów i jednocześnie polepszało warunki żeglugi statków rzecznych. Zatrudnieni przy regulacji rzeki robotnicy robili faszynę z przybrzeżnych krzewów wikliny, a później gdy podrosły zagajniki sosnowe z sosen wycinanych w ramach tzw. trzebieży. Niektórzy murarze z Chojna, jak np. Piasek i Jenek, wyjeżdżali kilka lat z rzędu do budującej się z ogromnym rozmachem Gdyni. Z nastaniem wiosny jeździli do Gdyni, a na zimę wracali do Chojna bo w tym okresie nie prowadzono robót budowlanych. Musieli zarabiać tam dość dobrze, gdyż Jenek za zarobione pieniądze kupił w Chojnie gospodarstwo rolne. Wiem z opowiadań, że z kolei Sylwester Radziej jeździł do Warszawy i pracował przy budowie dworca głównego.

Znani z zaradności mieszkańcy Chojna starali się zmniejszyć skutki zaglądającej im w oczy biedy. Godnym podziwu było to, że wielu mieszkańców wsi nie posiadających ziemi hodowało nie tylko na własne potrzeby świnie, gęsi, kaczki, kury i króliki nie licząc kóz stanowiących podstawę przeżycia szczególnie rodzin wielodzietnych. To też liczne kozy i gęsi pasły się nad brzegami Warty. Dodatkowym źródłem paszy dla drobiu i świń były wyławiane z rzeki grabiami duże ilości małż zwanych żabami. Odłowione małże po polaniu wrzącą wodą otwierały się, a wyjmowany ze skorup miąższ stanowił cenną paszę. Przed wojną można było spotkać w wielu miejscach w Chojnie duże pryzmy skorup małż. Wielu ludzi przynosiło z młyna otręby zbożowe używane jako dodatek do karmy dla świń. Po żniwach ludzie zbierali pozostałe na ścierniskach kłosy zbóż. Nawet popularne grzyby zwane sitakami były po ugotowaniu skarmiane przez świnie. Dla wielu starych ludzi, w tym głównie wdów nie otrzymujących wówczas emerytur i rent, jedynym źródłem uzyskania środków pieniężnych była sprzedaż uzbieranych grzybów, jagód i borówek. Ten stan aczkolwiek w nieco łagodniejszej formie utrzymywał się do 1938 r. Obecnie żyjącym w Chojnie ludziom trudno sobie wyobrazić warunki w jakich musieli żyć ich rodzice i dziadkowie oraz nieliczni żyjący jeszcze starzy mieszkańcy wsi.

20 maja 1929 r. odbyła się w Chojnie doniosła uroczystość związana z poświęceniem sztandaru Młodzieży Katolickiej. Matką chrzestną poświęconego sztandaru była Katarzyna Radziej. Pamiątkowe zdjęcie z tej uroczystości zamieszczam poniżej.

Po oficjalnych uroczystościach odbyła się zabawa taneczna przy dwóch orkiestrach w dwóch salach, gdyż jedna sala nie byłaby w stanie wszystkich pomieścić.

28 czerwca 1929 r. pod honorowym protektoratem Prezydenta Rzeczpospolitej Polski prof. Ignacego Mościckiego w Poznaniu odbyła się Powszechna Wystawa Krajowa. Była ona przeglądem osiągnięć techniczno-gospodarczych odrodzonej Polski. Wśród tłumów zwiedzających wystawę było wielu mieszkańców Chojna. Zaszczytu oficjalnego uczestnictwa w otwarciu wystawy wraz z zaproszeniem Pana Prezydenta na uroczysty raut w Zamku Poznańskim dostąpił przedstawiciel Chojna Walenty Radziej. Wszyscy zaproszeni z żonami goście zostali przedstawieni Prezydentowi. Niżej zamieszczam kopię tego zaproszenia. W grudniu 1929 r., po przebytej operacji zmarł wielce zasłużony dla spraw parafii w Chojnie ks. Antoni Nowak, proboszcz Biezdrowa. Wielu mieszkańców Chojna żegnało go z wielkim żalem.

Jesienią 1929 r. i wiosna, 1930 r. sołtys Chojna Walenty Radziej wysyłał do wojewody poznańskiego prośby o pomoc dla rolników. W obszernych pismach opisywał bardzo trudną, a w wielu przypadkach wręcz krytyczną sytuację wielu rolników, którzy nie tylko nie zebrali zbóż, ale również z uwagi na suszę nie zebrali z piaszczystych pól ziemniaków. Ziemniaki zebrano jedynie z wilgotnych pól, a wielu rolników takowych nie posiadało. Sołtys wymieniał również straty na przyleśnych łąkach i polach wyrządzone przez zwierzynę leśną. Za te straty trudno było wyegzekwować odszkodowanie.

Pomoc wojewody była bardzo skromna i ograniczała się do przydzielenia ziarna siewnego oraz zmniejszenia obciążeń podatkowych. Bez tej pomocy znaczne powierzchnie pól stałyby się ugorami.

W 1930 r. zostały zainstalowane w Chojnie pierwsze radioodbiorniki, które wzbudziły wielką sensację. Wielu ciekawych przychodziło oglądać to cudo, które z powietrza przy pomocy zainstalowanej wysoko pomiędzy dwoma masztami anteny odbierało głos ludzki i muzykę z Poznania, Warszawy i Berlina oraz z wielu innych stacji nadawczych. Pierwsze radia w Chojnie zainstalowano u kierownika szkoły Reitha oraz u moich rodziców. Były to 3–lampowe radia marki Phillips. Radio to było zasilane prądem z 2-woltowego akumulatora, który ładowało się agregatem prądotwórczym w młynie. Głównym jednak źródłem zasilania była sucha bateria 120 V. Pierwsze radia marki Phillips miały 1 głośnik na zewnątrz, który ustawiało się na radioodbiorniku lub zawieszało na ścianie. Później pojawiły się nowsze generacje radioodbiorników głównie marki Telefunken. Również w tym samym czasie co radioodbiorniki lampowe pojawiły się w Chojnie np. u Sylwestra Radzieja i Franciszka Noja radia na słuchawki zwane detektorami. Były to maleńkie aparaty, w których istotną rolę spełniał kryształek, na którym igiełką przy pomocy pokrętła wyszukiwało się stację nadawczą. Radio to zasilane małą 4,5 V baterią musiało mieć również dużą antenę.

1 listopada 1931 r. w Chojnie powołano Komitet ds. Pomocy Bezrobotnym. Przewodniczącym był sołtys W. Radziej. Członkowie tego Komitetu zbierali datki w pieniądzach i w naturze od zamożniejszych mieszkańców Chojna. Zamożniejsi rolnicy, posiadający lepsze gleby dawali na rzecz biednych żyto. Uzyskaną po przemieleniu żyta mąkę rozdawano najbardziej potrzebującym. Ludziom tym dawano też małe zapomogi pieniężne. Cztery najbiedniejsze rodziny, których nie było stać na opłacenie komornego mieszkały w gminnym domu, znajdującym się w pobliżu szkoły.

 

Warto wspomnieć, że w okresie przedwojennej biedy ogromna większość ludzi w Chojnie odżywiała się bardzo skromnie. Mięso jedzono na ogół raz w tygodniu w niedzielę. Podstawowym daniem na śniadanie była tzw. zupka sporządzano ją w następujący sposób - wrzącą wodę zasypywano małą ilością żytniej mąki, z której po silnym wymieszaniu tworzyły się różnej wielkości kluseczki tzw. kruble. Następnie do garnka wlewano mleko w ilości około dwukrotnie większej od zawartości wody. Do wylanej na talerze zupki wkruszało się chleb. Obiady były przeważnie jednodaniowe zwane tu z niemiecka „eintop"’ czyli jeden garnek. Najczęściej były to grochówka lub fasolówka gotowane na wędzonce. Popularnym daniem była gęsta kartoflanka zwana w Chojnie „ślepymi rybami". Podczas lata częstym daniem obiadowym był tzw. „szabel”. Była to gęsta zupa z pokrojonymi zielonymi strąkami fasoli, kawałkami ziemniaków i marchwi. Zupa ta była zwykle okraszana przetopioną słoniną. Do częstych dań obiadowych należała brukiew gotowana na gęsto na małej ilości mięsa oraz gotowana na mięsie gęsta zupa ze słodkiej kapusty z dodatkiem ziemniaków i nasion kopru. Zupę tę nazywano „Parzycha” lub ,,parzybroda”. Często spożywano również czerninę ze świńskiej krwi, do której dodatkiem zwykle były świńskie uszy lub nóżki oraz gotowane ziemniaki. Nierzadko jadano z duszonymi ziemniakami tzw. „kwasitko” czyli gęstą zupę z suszonych owoców zaciąganą mąką. W okresie jesiennym i zimowym popularna była gęsta zupa z dyni zwanej tu „korbasem" lub „korbolem”. Dodatkiem do tej zupy były kulochy tj. kulanki z tartych ziemniaków. Do częstych i lubianych dań należały kluski z tartych ziemniaków z topioną słoniną oraz „plyndze” tj. placki kartoflane. Popularnym daniem obiadowym był ,,gzik” z ziemniakami gotowanymi w łupinach. Gzik to roztarty twarożek z dodatkiem śmietany i drobno pokrojonego szczypioru. Powszechnym daniem była również jajecznica z mąką i mlekiem. Okolice Chojna obfitowały w ryby i grzyby to też trudno byłoby sobie wyobrazić aby w diecie Chojan zabrakło ryb i grzybów. Wielu mieszkańców wsi łowiło ryby na wędkę. Na miejscu można też było kupić ryby od rybaków. Cena drobnych okoni i płoci wynosiła od 10 do .15 gr. za 1 funt. Dawniej wszystko kupowało się na funty (1 funt = 1/2 kg). Jako mały chłopiec podziwiałem jedzącego smażone okonie sąsiada Franciszka Rębarza ojca Stanisława Rębarza. Chwytał on smażonego okonia za ogon i wkładając głową do ust zjadał go w całości bez wypluwania nawet najmniejszej osteczki. Wielu mieszkańców Chojna na obiad lub kolację spożywało tzw. ,,muzki” czyli sosy do ziemniaków lub chleba. Muzki te stanowiły zasmażki mąki na stopionej słoninie rozcieńczane wodą. Pamiętam jak Jakub Rzepecki chwalił zdolności kulinarne swojej córki Andzi. Mówił, że potrafi ona zrobić 10 rodzajów muzek. Na kolację najczęściej spożywano polewkę z ziemniakami gotowanymi w łupinach lub pokrojonymi ziemniakami okraszonymi topioną słoniną ze skwarkami. Wspólna miska z okraszonymi ziemniakami stała na środku stołu i każdy z jedzących polewkę pobierał łyżką ziemniaki z tej miski. Dzieci przy jedzeniu zwykle kłóciły się o skwarki, w co dziś trudno uwierzyć. Polewki były zwykle robione z maślanki lub kwaśnego mleka i zaciągane żytnią mąką. Do ziemniaków zamiast polewki jedzono też mizerię z ogórków rozcieńczonych śmietana z mlekiem.

Przypominam sobie jak do sąsiadów jedzących kolację składającą się z polewki i ziemniaków gotowanych w łupinach wszedł Ignacy Piasek i widząc co jedzą powiedział ,,o sąsiedzie to Wy sobie dobrze żyjecie”. Na te słowa gospodarz odpowiedział mu „a co szczędzić kiedy jest”. W każdym domu w Chojnie głównym źródłem witamin była kiszona kapusta, a składnikiem podnoszącym kaloryczność pożywienia była słonina. Dlatego też wówczas tucz świń był prowadzony pod kątem pozyskania jak najgrubszej słoniny. Obecnie jest odwrotnie, nie prowadzi się chowu świń słoninowych, a ważny jest tylko chów ras mięsnych. Opisana dieta mieszkańców Chojna nie pokrywała w pełni zapotrzebowania organizmu szczególnie na niezbędne do życia białko. To też mimo bardzo zdrowego powietrza występowanie gruźlicy szczególnie wśród młodzieży nie było zjawiskiem rzadkim. Wiadomo, że organizmy słabsze na skutek niedożywienia są mniej odporne na gruźlicę. Mimo tej biedy ludność Chojna a w szczególności młodzież była rozśpiewana i lubiła się bawić.

15 grudnia 1932 r. odszedł z Chojna do parafii w Bytyniu żegnany z wielkim żalem ks. F. Kopeć. Był on człowiekiem czynu i ogromnych zasług dla kościoła w Chojnie. Z jego inicjatywy wybudowany kościół otrzymał nowe ławki oraz drugi boczny ołtarz po prawej stronie. Ołtarz ten wykonał Franciszek Radziej. Ksiądz Kopeć przebudował probostwo. W miejscu dawnego przedsionka kaplicy powstało biuro parafialne, sypialnie i łazienka. Przed probostwem od strony drogi oraz przy kościele powstał ażurowy parkan z cegły.   17 grudnia 1932 r. parafię w Chojnie objął ks. Antoni Szymczak. Wkrótce po Nowym Roku nowy proboszcz przeprowadził kolędę w celu zapoznania się ze wszystkimi mieszkańcami parafii. W pierwszym okresie swego pobytu zjednał sobie sympatię parafian poprzez zorganizowanie pierwszych przyjazdów kina objazdowego. Jako mały chłopiec zapamiętałem, że były to nieme filmy komediowe oraz film o życiu św. Franciszka z Asyżu. Podczas projekcji filmu w stojącym na zewnątrz samochodzie ciężarowym pracował silnik lub agregat elektryczny, który dostarczał prąd do lampy projektora filmowego. Wyświetlanie filmu polegało na kręceniu korbką przez operatora a szybkość akcji wyświetlanego na ekranie filmu zależała od szybkości obrotów korbką. Co pewien czas pomiędzy wyświetlanymi obrazami akcji pojawiały się napisy objaśniające dialogi łub akcje.

Po upływie około roku stosunki ks. Szymczaka z większością parafian zaczęły się psuć. Jednym z powodów było odwołanie dotychczasowej Rady Parafialnej i powołanie nowej, której przewodniczącym został Wojciech Nowak. Nie do mnie jako praktykującego katolika należy osąd duszpasterza. W każdej parafii bardzo ważną sprawą jest współpraca proboszcza z młodzieżą. W Chojnie do 1 maja 1933 r. Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży było najliczniejszą organizacją biorącą bardzo czynny udział w życiu religijnym i społecznym wsi. Od maja 1933 r. działalność tego stowarzyszenia zaczęła zamierać. Nieznaczne ożywienie działalności Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży w Chojnie nastąpiło od stycznia do czerwca 1935 r. W czerwcu odbyło się walne zebranie, po którym działalność Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży praktycznie w Chojnie zamarła i stowarzyszenie przestało formalnie istnieć.

W piśmie Wojewódzkiego Zarządu KSM w Poznaniu z dnia 1 kwietnia 1936 r. poruszona została sprawa nie zamawiania przez oddział w Chojnie miesięcznika „Młody Hufiec", w którym są niezbędne materiały i wskazówki do jednolitej pracy młodzieży w terenie w działaniu na rzecz wspólnej sprawy Akcji Katolickiej. W drugim piśmie o tej samej dacie Wojewódzki zarząd KSM zawiadamia ks. Szymczaka, że oddział KSM w Chojnie nie nadesłał mimo kilkakrotnych przypomnień wypełnionego formularza rocznego sprawozdania, które jest bardzo potrzebne, do poinformowania Władz Duchownych o pracy oddziału. W tym czasie przestał również istnieć doskonały chór kościelny w Chojnie, w którym operowym basem śpiewał Sylwester Radziej. Za czasów ks. Szymczaka w bocznym awaryjnym przedsionku kościoła powstała kapliczka z ołtarzem św. Antoniego. Na zapleczu kościoła powstały ubikacje.

 

W dniu 22 czerwca 1933 r. na wniosek Sądu Apelacyjnego w Poznaniu z dnia 17 stycznia w oparciu o rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 24 grudnia 1928 (Dz. URP nr 104 poz. 945) został powołany i zaprzysiężony jako biegły sądowy w dziedzinie rolnictwa w Obwodzie Sądu Grodzkiego we Wronkach Walenty Radziej z Chojna. Walenty Radziej należał do Zrzeszenia Biegłych Sądowych i Tłumaczy Przysięgłych w Warszawie. W okresie swej działalności (do wybuchu II wojny światowej) rozpatrywał dziesiątki spornych spraw, które w sporządzonych dokumentach przedstawiał sądowi. Bronił między innymi właściciela wzorowego folwarku w Szklarni przy przejeździe kolejowym między Popowem a Wronkami. Wydział finansowy zajął właścicielowi folwarku w Krzewinie część inwentarza żywego za niespłacony kredyt. Po uzasadnieniu przez W. Radzieja złożonych uwarunkowań, od których zależy dobre prowadzenie gospodarstwa rolnego, spłatę kredytu odroczono.

W styczniu 1934 r. w Chojnie powstało Koło Przyjaciół Organizacji Piłsudczyków „Strzelec”. Do tego koła zapisało się 25 osób. Jak sama nazwa głosi była to organizacja paramilitarna, która w życiu wsi z uwagi na brak legionowych tradycji nie odegrała większej roli.

 

6 stycznia powstało w Chojnie Koło BBWR tj. Bezpartyjnego Bloku Wspierania Rządu. Do tego koła zapisało się 30 osób. Przewodniczącym Koła został prorządowy społecznik Józef Ratajczak. W drugiej połowie grudnia 1934 r. odbyły się wybory do Rady Gromadzkiej w Chojnie. Wśród 20 wybranych radnych większość stanowili członkowie BBWR.

 

W pierwszych dniach stycznia 1935 r. odbyły się w Chojnie wybory sołtysa. Nowym sołtysem został Antoni Jankowski, a jego zastępcą Józef Ratajczak. Dotychczasowy sołtys Walenty Radziej zrezygnował z kandydowania w wyborach na ten urząd. Pełnił on do końca 1935 r. funkcję urzędnika Stanu Cywilnego w Chojnie. W związku z przeniesieniem Urzędu Stanu Cywilnego z Chojna do Wronek pismem wojewody poznańskiego z dnia 31.12.1935 r. został odwołany z dotychczas pełnionej funkcji.

W maju 1936 r. opuścił parafię w Chojnie bez oficjalnego pożegnania ks. . Szymczak, a na jego miejsce z parafii Dolsk przyszedł ks. Ireneusz Szczerkowski. Chojno było jego trzecią placówką duszpasterską a mimo tego był pełenobaw czy uda mu się nawiązać owocną współpracę ze wszystkimi parafianami. W pierwszej kolejności zaczął pracę duszpasterską od przygotowania dzieci do

I Komunii św., do której 15 sierpnia 1936 r. przystąpiło 47 dzieci, w tym 27 chłopców i 20 dziewczynek. Była to rekordowa liczba dzieci. Była ona o troje dzieci wyższa od I Komunii zaraz po wojnie, kiedy to prawie 5 lat kościół w Chojnie był zamknięty, a najbliższa czynna parafia była w Otorowie. Ksiądz Szczerkowski wprowadził, co widać na załączonym zdjęciu jednolite sukienki dla dziewczynek. Były to białe, długie sukienki z wyhaftowaną na piersiach Hostią, przewiązane w pasie sznurem. Również chłopcy mieli jednakowe granatowe ubrania.

Współpraca parafian z nowym proboszczem układała się coraz lepiej. Pogodna i uśmiechnięta twarz duszpasterza bardzo szybko przełamała wszystkie obawy i wkrótce ksiądz Szczerkowski cieszył się ogólną sympatią wszystkich parafian. Ksiądz Szczerkowski po kilku dniach od swego przybycia reaktywował Stowarzyszenie Młodzieży Katolickiej. Okazał się świetnym organizatorem życia społecznego, kulturalnego i sportowego. Nigdy przedtem ani potem nie było tak ożywionej działalności kulturalnej i sportowej wśród młodzieży jak za czasów ks. Szczerkowskiego. Proboszcz stworzył wspaniały zespół teatru amatorskiego, który był znany w całej okolicy. Był doskonałym reżyserem, charakteryzatorem i dekoratorem. Początkowo były wystawiane lekkie komedie, a później coraz poważniejsze sztuki teatralne. Do niektórych poważniejszych i trudniejszych sztuk, o których będę dalej pisał ks. Szczerkowski wypożyczał kostiumy z teatru w Poznaniu. Przed przybyciem do Chojna ks. Szczerkowskiego przedstawienia teatru amatorskiego były organizowane przez Ochotniczą Straż Pożarną. Z wystawianych sztuk wymienić należy: ,,Damy i Huzary”, ,,Grube Ryby" Bałuckiego oraz „Zemstę" Fredry. Przedstawienia reżyserował nauczyciel Schoeneich. Nie można również zapominać, że młodzież szkolna w okresie Bożego Narodzenia wystawiała przedstawienia zwane Jasełkami.

W 1936 r. z inicjatywy ks. Szczerkowskiego powstało w Chojnie Katolickie Stowarzyszenie Mężów, które wkrótce stało się członkiem Ogólnopolskiej Akcji Katolickiej. W Chojnie Stowarzyszenie to liczyło 38 członków w tym 10 rolników, 7 rzemieślników i 21 robotników. Prezesem tego Stowarzyszenia został Walenty Radziej. Funkcję sekretarza pełnił Leon Skrzypczak, a skarbnika Franciszek Reith.

W 1936 r. z inicjatywy ks. Szczerkowskiego powstaje w Chojnie Koło Włościanek, którego prezesem zostaje Katarzyna Radziejowa. Opiekunką tego Koła została hrabina Mycielska z Gałowa pod Szamotułami. Do Chojna bardzo często przyjeżdżała instruktorka, która organizowała kursy z zakresu gotowania, szycia, haftowania oraz prowadzenia gospodarstwa domowego. Pamiętam jak podczas takiego kursu, który kończył się organizowaną przez włościanki zabawą karnawałową, w jednym z pokoi domu Radziejów w kącie wyłożonym białym papierem była sterta kilkuset pączków upieczonych przez włościanki.

 

W1936 r. na wzgórzu Pustelnia stanęła w miejscu starej nowa wieża przeciwpożarowa, która stała się obiektem licznych wycieczek mieszkańców Chojna i wielu turystów. Z wieży tej można było podziwiać piękne widoki, gdyż lasy były wówczas jeszcze małe i nie zasłaniały Sierakowa, Wronek, Lutomia i wielu innych miejscowości oddalonych do 20 km od Chojna (przy dobrej widoczności). W górnej partii tej wieży znajdowała drewniana szopa z telefonem. Z pomieszczenia tego dyżurny pracownik informował  telefonicznie o pożarze lasu, podając współrzędne, które odczytywał ze znajdującej się na górnym tarasie . tarczy z pełną skalą 360°. Na osi tarczy była wskazówka, która skierowana na kierunek pożaru pozwalała odczytać na skali pod jakim kątem jest pożar. Kierunek północny oznaczał 0. Po otrzymaniu meldunków z przynajmniej , dwóch wież przeciwpożarowych można było z wielką precyzją ustalić miejsce pożaru. Kiedyś przy pomocy tzw. wież triangulacyjnych, które jeszcze pamiętają starzy ludzie przeprowadzano pomiary kraju i sporządzano dokładne mapy.

Nazwa wzgórza „Pustelnia" istnieje w pamięci mieszkańców Chojna co najmniej od kilkudziesięciu pokoleń i związana jest z legendą o pustelniku, który żył na owym wzgórzu i w jego okolicach. Nazwa Księża Góra ustalona przez kartografów na najnowszych mapach jest dla mieszkańców Chojna nie do przyjęcia, gdyż jest tłumaczeniem niemieckiej nazwy Pfaffenberg, potwierdzającej niemieckość tych terenów. Nie wiem jak czuliby się mieszkańcy Wartosławia gdyby na polskich mapach odczytali, że ich miejscowość nazywa się Nowy Most. Podobne zdziwienie ogarnęłoby mieszkańców innych miejscowości w prastarej Wielkopolsce. I wcale się nie dziwię, że Leon Skrzypczak i Jarosław Mikołajczak bronią mieszkańców Chojna przed publikowanymi przez Gomolca nazwami „Psińce" czy Księże Góry. Nazwy Pustelnia jak wszyscy mieszkańcy Chojna, będę bronił gdyż ma ona stary polski rodowód. W „Słowniku Etymologicznym Języka Polskiego” Aleksandra Brucknera możemy znaleźć określenie z 1595 r. pustelny jako leśny. Jak wiemy z przekazów pustelnie znajdowały się w lasach gdyż pustelnicy głównie odżywiali się runem leśnym. Poza tym na przedwojennych polskich mapach oraz mapach wydanych po wojnie jest nazwa Pustelnia. Na mapie wydanej przez Zjednoczenie Przedsiębiorstw Geodezyjno - Kartograficznych w skali 1 : 50 000 (wydanie I) wg. znaków umownych z 1966 r. i stanu z roku 1978, przygotowanej do druku w 1980 r. jest nazwa Pustelnia. Księża mogli być na tym wzgórzu jedynie jako turyści, natomiast pustelnik mógł tam żyć, gdyż miał w pobliżu źródlaną wodę i poza runem leśnym ryby. Do Instytutu Kartografii trzeba więc wysłać protest.

 

Jak już wspomniałem po 1935 r. nastąpiło w Chojnie ożywienie życia kulturalnego i społecznego. Podczas ciepłych wiosennych wieczorów poza głośno rozbrzmiewającym rechotem tysięcy żab i donośnym kwileniem słowików słychać było piękne śpiewy młodzieży. Można było również godzinami słuchać grającego na skrzypcach Józefa Puka przy akompaniamencie jego żony Adeli grającej na gitarze. Adela Pukowa z domu Jankowiak odznaczała się pięknym i silnym głosem, który szkolony mógł jej zapewnić karierę. W tym czasie uboga młodzież wiejska nie miała żadnych szans poza szkołą powszechną na dalsze kształcenie się. Wśród młodzieży Chojna było silne zamiłowanie do czytania książek. W tej dziedzinie szczególnie wyróżniała się Irena Jankowiak.

 

Opisując zwyczaje w dawnym Chojnie nie wspomniałem o zwyczaju „darcia pierza" w długie zimowe wieczory. Do domu, w którym odbywało się darcie pierza kaczek lub gęsi przychodziło dużo sąsiadów i znajomych gospodarzy, a w szczególności młodzieży. Z leżącej na środku stołu dużej sterty pierza każdy brał porcje przed siebie i oddzielał - darł miękkie, boczne części od stosiny zwanej tu pypciami. Z tak przygotowanego pierza robiono popularne dawniej pierzyny i poduszki. Pierze darły głownie kobiety i dziewczyny. Mężczyźni natomiast siedzieli za nimi i opowiadali o różnych ciekawych i dziwnych – zdarzeniach, również o duchach i strachach. Nic też dziwnego, że po tych opowiadaniach dziewczyny bały się same wracać późnym wieczorem do domu i młodzieńcy je z ochotą odprowadzali. W ostatnim dniu darcia pierza urządzany był tzw. „podkoziołek", na którym raczono się przygotowanymi na tę okazję pączkami. Starym zwyczajem kultywowanym od wielu pokoleń w Chojnie było chodzenie po wsi w mięsopusty z niedźwiedziem. Kiedyś był to prawdopodobnie oswojony niedźwiedź, a gdy go zabrakło to jednego z mężczyzn ubierano w skóry imitujące niedźwiedzia lub okręcano go grubą liną plecioną ze słomy. Niedźwiedź ten tańczył w rytm muzyki. Grajków i niedźwiedzia częstowano jadłem i napitkiem. Innym zwyczajem w dawnym Chojnie był wywodzący się z tradycji czysto niemieckiej „Polternabend" zwany tu „pulteram" czyli wieczór łomotu czy też walenia do drzwi. Zwyczaj ten polegał na tym, że w ostatni wieczór przed ślubem na progu mieszkania panny młodej rozbijano szklane butelki i panna musiała to wszystko wysprzątać.

 

Jak już wspomniałem we wstępie, od 1930 r. z uwagi na walory wypoczynkowo-turystyczne, Chojnem zaczęło interesować się coraz więcej tzw. letników, głównie z Poznania oraz innych miast. Chojno stało się również miejscem coraz liczniejszych obozów harcerskich i kolonii dla dzieci, które były organizowane w szkole. Jak już wspomniałem na wstępie najwięcej letników (do 2O osób jednocześnie zbierało się w domu moich rodziców - Radzieów. W okresie letnim w domu moich rodziców często gościli oo. Franciszkanie z klasztoru we Wronkach. Zwykle jako mały chłopiec byłem ich przewodnikiem w wycieczkach do lasu i nad jezioro. Zamieszczone niżej zdjęcie przedstawia oo. I Franciszkanów goszczonych przez rodzinę Radziejów. Letnicy byli również przyjmowani w innych domach. Dzienny koszt pobytu z pełnym wyżywieniem wynosił wówczas 3 zł. Te przyjazdy gości wpływały na ożywienie gospodarcze wsi. Na postępującą powoli poprawę życia społeczeństwa wskazywało ożywienie ruchu barek na rzece Warcie, przewożących towary (głównie zboże) do Niemiec. Coraz więcej odbywało się spływów kajakowych i spływów łodzi regatowych Wartą z Poznania do Międzychodu. Były również organizowane wycieczki statkiem.

Wiele z przepływających osób zatrzymywało się w Chojnie by zaopatrzyć się w doskonałą wodę ze zdrojku oraz dokonać zakupów artykułów spożywczych w sklepach zwanych tu składami.

 

Warto nadmienić, że w tym czasie w Chojnie był jeden gościniec, sześć sklepów z artykułami spożywczymi, dwa rzeźnictwa i jedna piekarnia. Gościniec (karczmę) wraz ze sklepem spożywczym i salą zabaw prowadził Skrzypkowiak. Również piekarnia należąca do Franciszka Pogorzelczyka była prowadzona razem ze sklepem spożywczym. Największy sklep spożywczy z oddzielnym pomieszczeniem na artykuły przemysłowe należał do firmy Kołaska - Wieczorek. W tym sklepie można było praktycznie kupić wszystko począwszy od tabletek na ból głowy, igieł, bielizny na nafcie, benzynie i rowerach kończąc. Pozostałe sklepy spożywcze należały do Baka i Wąsiewicza. Natomiast rzeźnictwa do Lubika i Sehrgota, a później do Pluskoty.

Przypominam sobie z chłopięcych lat wiszące na kijach pod sufitem w sklepie mięsnym Sehrgota serwolady, salami i wiele innych suchych, lekko podwędzanych wędlin. Rzeźnicy i piekarz największe utargi mieli w soboty i  niedziele, kiedy ludzie z najodleglejszych miejsc zamieszkania wracając z kościoła robili zakupy. Rodzicom w zakupach chętnie towarzyszyły dzieci. Dla nich zakupy te były bardzo wielką atrakcją, a kupowane przy okazji słodycze sprawiały im wielką radość. Warto nadmienić, że spośród wsi należących do gminy Wronki Chojno sprzedawało najwięcej świń i gęsi. Raz w tygodniu w piątki, ryby sprzedawane były na targu we Wronkach. Bezpośrednio w Chojnie ryby kupowali Gałązka z 0brzycka oraz okoliczni obwoźni handlarze, którzy z obu stron roweru mieli zawieszone kosze do przewożenia ryb. Jednak głównymi odbiorcami ryb byli dwaj Źydzi z Łodzi - Lubochiński i Kopel. Lubochiński zawiadamiany telefonicznie o złowieniu większej ilości ryb, szczególnie w okresie jesiennym, przyjeżdżał do Chojna ciężarowym samochodem. Po wyłożeniu skrzyni ładunkowej samochodu specjalnym nieprzemakalnym brezentem i napompowaniu wody ryby były przewożone na żywo do Łodzi. Zwykle jednak ryby do Łodzi były wysyłane w wiklinowych koszach z rozdrobnionym lodem. Świeżo odłowione ryby były wieczorem ładowane do koszy i odwożone do Mokrza na pociąg osobowy i tam wieczorem ładowano je do wagonu pocztowo-drobnicowego, a wczesnym rankiem były już w Łodzi. Dzięki temu ryby z Chojna sprzedawane w Łodzi miały l klasę świeżości. W Polsce Ludowej problemu tego nie potrafiono rozwiązać, bo zanim trafiły do sklepu musiały przejść przez magazyny Centrali Rybnej i dlatego nigdy nie były świeże.

 

22 listopada 1936 r. zorganizowany przez Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej w Chojnie teatr amatorski wystawił w sali parafialnej przedstawienie pt. „Stryj Agapit". Sztuka ta cieszyła się dużym powodzeniem a na sali było tylu widzów, że „pękała ona w szwach".

W dniach od 10 do 14 lutego 1937 r. w Międzychodzie odbył się kurs organizacyjny Stowarzyszeń Młodzieży Katolickiej Męskiej. Z Chojna na ten kurs pojechały następujące osoby: prezes Franciszek Wardęga oraz członkowie - Edmund Dokrzewski, Kazimierz Michalski, Leonard Michalski, Jan Gapski, Feliks Jankowski, Henryk Jankowiak i Ludwik Pawlaczyk. W 3-dekadzie marca została wystawiona przez teatr amatorski Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Męskiej sztuka teatralna nawiązująca do pierwszych wieków prześladowań chrześcijan w Rzymie pt. „Walencjusz". Kostiumy do tego przedstawienia zostały wypożyczone z teatru w Poznaniu. Przedstawienie to miało tak duże powodzenie, wystawiano je dwu lub trzykrotnie.

27 lipca 1937 r. Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży zorganizowało letnią zabawę w starym brzozowym lesie, w tzw. „Brzózkach". Zabawa ta obfitowała w liczne konkursy dla dzieci i dorosłych, połączone z nagrodami dla najlepszych. Dla dzieci zorganizowano biegi w workach, biegi na 50 i 100 m, biegi do tyłu oraz wspinanie się na gładki, drewniany maszt. Dla dorosłych największą atrakcją było strzelanie do tarczy z karabinka pneumatycznego zwanego ,,wiatrówką”. Pragnę nadmienić. że na zabawy te były zapraszane Katolickie Stowarzyszenia Młodzieży z Biezdrowa i Sierakowa, z którymi młodzież z Chojna miała żywe kontakty. Zabaw organizowanych przez Ochotniczą Straż Pożarną z Chojna nie wymieniam dlatego, że od początku istnienia tej organizacji były one urządzane każdego roku. Zwykle Straż Pożarna organizowała dwie zabawy - jedną latem, a drugą podczas zimy. 21 listopada Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży wystawiło sztukę przygotowaną przez własny teatr amatorski pt. ,,Koszyk kwiatów". Jak zwykle zainteresowanie tym przedstawieniem było duże.

 

1938 r. był bogaty w wydarzenia, które na długo zostały w pamięci mieszkańców wsi. W lipcu odbyło się uroczyste poświęcenie nowo wybudowanej remizy Ochotniczej Straży Pożarnej w Chojnie. W uroczystości rozpoczętej   nabożeństwem w kościele wzięli udział przedstawiciele władz powiatowych i gminnych, delegacje Ochotniczych Straży Pożarnych z Wronek i innych sąsiednich miejscowości oraz miejscowe organizacje z pocztami sztandarowymi. W uroczystości uczestniczyła też drużyna harcerska z Zakopanego, która w tym czasie przebywała na obozie w Chojnie. Drużyna ta ubrana w podhalańskie peleryny i kapelusze z piórami była gorąco oklaskiwana podczas uroczystej defilady. Drużyna harcerska z gimnazjum i liceum w Zakopanem planowała obóz w Sierakowie, ale ponieważ nie znalazła tam odpowiedniego dla siebie miejsca przyjechała do Chojna. Drużynie tej towarzyszyło dwóch kleryków, którzy mieszkali u moich rodziców. W naszym domu była również izba chorych. Wszystkie obozy harcerskie cieszyły się wielką sympatią miejscowej ludności. Wiele atrakcji dla mieszkańców Chojna przynosiły ogniska harcerskie urządzane w lesie, na terenie obozu w tzw. Budku Machojki. Harcerze śpiewem i dowcipami rozbawiali tłumnie przybyłych mieszkańców wsi.
 

Szczególnym jednak uznaniem i sympatią, być może z uwagi na duże różnice regionalne, cieszyli się harcerze z Zakopanego. Ich ogniska zwane watrami, przy których śpiewano nieznane w Chojnie piękne, góralskie pieśni miały specyficzny klimat. Największym zainteresowaniem cieszyły się góralskie tańce z ciupagami oraz legendy góralskie, Harcerze ci pozostawili po sobie miłe wspomnienia. Ci z nich, którzy przeżyli wojenną zawieruchę również mile wspominają Chojno. Mógł się o tym przekonać mój brat Joachim, który jest wielkim miłośnikiem Zakopanego i Tatr. Przed kilku laty, przypadkowo spotkał w górach przewodnika tatrzańskiego i w trakcie rozmowy o Wielkopolsce dowiedział się, że przewodnik w 1938 r. był na obozie w Chojnie. Okazało się, że Chojno do dziś kojarzy mu się z pięknym jeziorem otoczonym lasami, piaszczystymi terenami, których w górach nie ma, jak również z miłymi i sympatycznymi ludźmi.

Wracając do spraw harcerstwa należy podkreślić, ze młodzież na obozach gotowała obiady i przyrządzała posiłki we własnym zakresie oraz we własnym zakresie prowadziła aprowizację obozu. Obecnie trudno sobie wyobrazić obóz harcerski bez kucharki i zaopatrzeniowca oraz bez urządzeń chłodniczych. Porównując dawne obozy z obecnymi dziwić się należy, że dawniej mimo prymitywnych warunków nie znano masowych zatruć salmonellą.

 

Po żniwach 1938 r. w powiecie szamotulskim odbyły się wielkie manewry Wielkopolskiej Brygady Kawalerii. W skład tej brygady wchodziły: 15 Pułk Ułanów Poznańskich z czerwonymi otokami na czapkach, 16 Pułk Ułanów z Leszna z żółtymi otokami,117 Pułk Strzelców Konnych z Ostrowa Wielkopolskiego z białymi otokami oraz 18 Pułk Artylerii Konnej z Gniezna z czarnymi otokami na czapkach. Pułk poznański stacjonował w okolicach Wronek. Manewry zakończyły się w drugiej połowie sierpnia wielką paradą na polach koło Szamotuł. Paradzie tej, w której w szyku bojowym przemieszczały się galopując konno szwadrony i pułki Wielkopolskiej Brygady Kawalerii przyglądały się tłumy ludzi, a wśród kilkudziesięciu mieszkańców Chojna byłem i ja wraz z rodziną.

 

W sierpniu 1938 r. na kolonii letniej w szkole w Chojnie przebywały polskie dzieci z Wolnego Miasta Gdańsk. 4 września Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży zorganizowało zabawę w brzozowym lesie, podczas której odbyły się zawody lekkoatletyczne pomiędzy reprezentacja Chojna i Biezdrowa. Wszystkie konkurencje wygrała młodzież z Chojna. W konkurencji skoku o tyczce Leon Radziej uzyskał wysokość 3 m, podczas gdy reprezentanci Biezdrowa odpadli już na wysokości 2 m.

W dniach od 23 do 26 września 1938 r. odbyła się wycieczka Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży z województwa poznańskiego do Częstochowy. Z Poznania wyjechały dwa pociągi z młodzieżą. W wycieczce tej wzięło udział 11 osób z Chojna.  

W listopadzie 1938 r. teatr amatorski Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży wystawił przedstawienie pt. „Poncja córka Piłata” oraz urządził wieczornicę ku czci św. Stanisława Kostki pt. „Do wyższych jam rzeczy urodzony".
Należy również wspomnieć, że w 1938 r. z inicjatywy ks. Szerkowskiego została zakupiona do oświetlenia wnętrza kościoła bardzo jasno świecąca lampa na gaz z nafty. Zbiornik z naftą posiadał pompkę ciśnieniową i pod wpływem ciśnienia wytwarzał się w temperaturze spalania gaz, który paląc się w tzw. koszulce jaką posiadały latarnie gazowe dawał wielokrotnie silniejsze światło niż lampa naftowa.

Jak wiadomo w latach przedwojennych umowę dzierżawną wód przeliczano na cenę szczupaka. I tak za dzierżawę 1 ha wód płacono aktualną wartość 4 kg szczupaka. Natomiast jednostka przeliczeniową zawieranych umów dzierżawnych ziemi lub jej kupna było żyto. Wartość w złotówkach przeliczano l q na aktualną cenę cetnara żyta. Za dzierżawę pola czy łąki w zależności od klasy jakości gruntu czy jakości łąki płacono wartością od 100 do 200 kg żyta. Ceny rynkowe żyta w Chojnie oraz w regionie wahały się w poszczególnych latach w następującym zakresie:

w 1931 r. 10,60 zł za 1 cetnar,

w 1932 r. 9,62 zł za 1 cetnar, .

w 1933 r. 7,88 zł za 1 cetnar,

w 1934 r. 7,41 zł za 1 cetnar,

w 1935 r. 6,71 zł za 1 cetnar,

w 1936 r. 6,70 zł za 1 cetnar,

w 1937 r. 11,60 zł za 1 cetnar,

w 1938 r. 9,30 zł za 1 cetnar.

Należy nadmienić, że zbiory żyta w Chojnie z uwagi na piaszczyste gleby nie były wysokie. Z zapisów prowadzonych przez mojego ojca wynika, że średnie zbiory żyta z jego pól wynosiły 9 cetnarów z 1 morgi, co w przeliczeniu na obecnie obowiązujące jednostki wynosi 18 kwintali z 1 hektara. Obecnie w Polsce dzięki nowym i wydajniejszym odmianom żyta oraz dzięki nawożeniu mineralnemu pól średnia wydajność żyta z 1 ha wynosi około 30 kwintali. Rolnicy z Chojna nie sprzedawali zboża, gdyż opłacalniej było przeznaczyć je na paszę dla hodowanych zwierząt. To też jak uprzednio wspomniałem w gminie Wronki Chojno przodowało względem sprzedaży świń, gęsi i jaj. Produkty te były zazwyczaj sprzedawane na targach we Wronkach i Sierakowie. W Chojnie produkowano również dużo masła gdyż transport mleka do mleczarń we Wronkach czy też w Sierakowie był utrudniony z uwagi na brak bitych dróg.

Bardzo znamienną rzeczą było sprzedawanie masła i kupowanie o wiele tańszego smalcu wieprzowego. Ceny żywności w Polsce w porównaniu z krajami zachodnimi były o wiele niższe. Natomiast na terenie Polski ceny żywności w Kongresówce, Galicji i na Kresach Wschodnich były niższe niż w Wielkopolsce.

W Chojnie i najbliższym regionie ceny kształtowały się na następującym poziomie:

bochenek chleba z piekarni 30 gr. za szt.,  

bułka pszenna 4 - 5 gr. za szt.,

szneka z glancem 5 gr. za szt.,

amerykan (ciasto biszkoptowe) 5 gr. za szt.,

mięso wieprzowe 0,80 - 1,40 zł za kg,

słonina 0,80 - 1,00 zł za kg,

kiełbasa zwyczajna 1,20 - 1,40 zł za kg,

kiełbasa parówkowa 1,00 - 1,20 zł za kg,

smalec wieprzowy 1,60 - 2,00 zł za kg,

masło 2,20 – 2,40 zł za kg,

mąka żytnia 0,10 - 0,30 zł za kg,

cukier 1,00 zł za kg,

mleko 0,10 - 0,11 zł za litr,

zapałki 0,10 zł za pudełko.

Cukier z uwagi na wysoką cenę kupowano przeważnie w tzw. tytkach tj. trójkątnych torebkach o pojemności 0,5 funta (0,25 kg). Pamiętam, że w wielu domach dzieci były karcone przez rodziców za podjadanie cukru. Powszechnie mówiło się, że do Anglii eksportowano cukier po 20 gr. za 1 kg, podczas gdy polskie dzieci miały często krzywicę. Drogie były również zapałki, to też w wielu domach dzielono je na dwie a nawet cztery części. Z uwagi na to, że w Chojnie spożywano duże ilości ryb zamieszczam ich ceny według zapisów mojego ojca z 1938 r.:

szczupak 1,40 – 1,50 zł za kg,

węgorz 4,20 - 4,40 zł za kg,

sandacz 4,00 - 4,22 zł za kg,

karp 1,20 -1,40 zł za kg,

lin 1,40 -1,50 zł za kg,

leszcz 1,20 - 1,30 zł za kg,

okoń duży 1,00 - 1,20 zł za kg,

okoń mały 0,30 – 0,40 zł za kg,

karaś duży 1,00 -1,20 zł za kg,

karaś mały 0,30 - 0,40 zł za kg,

płoć duża 0,50 - 0,60 zł za kg,

płoć mała 0,30 - 0,40 zł za kg.

Według notatek mojego ojca w 1938 r. z obydwu jezior odłowiono 138 cetnarów drobnego okonia co stanowi ok. 7 ton.

Należy nadmienić, że przed wojną w Chojnie nie znano kart wędkarskich. Wiem, że mój ojciec nie zwracał uwagi łowiącym na wędkę w jego jeziorach, nawet jeśli łowili bez jego zgody. Tym zaś, którzy prosili go o zgodę najczęściej udostępniał łódkę. Ojciec mój nie pozwalał jedynie na łowienie ryb wędką na stawach hodowlanych. Ogromna większość mieszkańców wsi z uwagi na małą odległość od domu wędkowała na rzece Warcie. Najwięcej łowiono w niej jazgarza i uklei.

Część mieszkańców Chojna odławiała z Warty ryby nielegalnie, przy pomocy tzw. sznurów. Sznury te stawiano późnym wieczorem i wyjmowano wcześnie rano, tak aby ich nie zauważył rybak. Pragnę nadmienić, że rzeka Warta, w której kąpała się w lecie większość mieszkańców Chojna miała o wiele czystszą wodę niż obecnie.
Będąc małym chłopcem pamiętam jak rybak Franciszek Śniadecki płynąc łodzią nabierał wylewką wodę z rzeki i ją pił. Najczęstszym miejscem kąpieli w Warcie była piaszczysta łacha rzeczna przy ostrodze poniżej zdrojku. Drugie miejsce kąpieli o piaszczystych brzegach znajdowało się w pobliżu przeprawy promowej. Dzieci od najmłodszych lat były uczone przez starsze rodzeństwo lub kolegów sztuki pływania. Stylów pływania nie znano, to też większość pływała tzw. pieskiem lub na wznak. Jest rzeczą ciekawą, że w okresie międzywojennym żaden z mieszkańców Chojna nie utopił się w rzece. Jedyny przypadek utonięcia miał miejsce w 1935 r. w jeziorze Radziszewskim. W jeziorze na belce, jednej z wielu przechowywanych w wodzie od czasów sówki chojnówki, pływało kilku chłopców, wśród których był 12-letni Sylwester Lisowski. Rodzice jego mieszkali na Kalwarii, a ojciec był z zawodu szewcem. Kiedy ojciec szedł nad jezioro i zobaczył syna daleko od brzegu zaczął na niego krzyczeć aby szybko wracał. Chłopiec przestraszony krzykiem ojca opuścił belkę i usiłował dopłynąć do brzegu. Odległość ta okazała się jednak za wielka a umiejętności pływackie chłopca za małe i w efekcie chłopiec utonął. Gdyby nie krzyki ojca do tragedii tej prawdopodobnie by nie doszło. Krótko po tym wydarzeniu rodzina Lisowskich wyjechała z Chojna ale na krótko.  
W 1938 r., po szczęśliwym wygraniu 5 tys. zł na loterii, Lisowscy powrócili do Chojna i kupili tu małe gospodarstwo rolne.

 

Wracając do spraw rzemieślników w Chojnie, to poza kilku przednio wymienionymi zawodami, w Chojnie działali: szewcy, kowale, bednarz, kołodziej i dwóch rzemieślników zajmujących się wyrobami wikliniarskimi. Wśród szewców – Błoch, Nowak i Pogorzelczyk zajmowali się naprawą obuwia, natomiast Ratajczak robił buty na zamówienie. Zwłaszcza wyrób butów oficerskich i rybackich wymagał nie lada umiejętności i dużego kunsztu. Warsztaty kowalskie prowadzili Ratajczak i Frydrych. Poza naprawą narzędzi rolniczych podkuwali konie i zakładali obręcze na kola wozów konnych. Pracami bednarsko-kołodziejskimi zajmował się Filipiec. Kosze, koszyki i meble z wikliny wykonywali Jankowiak i Szychowiak. Poza tym Skrzypczak prowadził zakład wyrobów betoniarskich, w tym także wyrób nagrobków z lastriko. Stałe zatrudnienie miało też 4 - 6 rybaków zajmujących się połowami ryb. Kilku ludzi z Chojna trudniło się tzw. usługami domokrążnymi. Jeździli oni rowerami po okolicznych miejscowościach i w domach lub na podwórzach zajmowali się m.in. lutowaniem garnków i naczyń blaszanych, drutowaniem naczyń kamionkowych i glinianych, ostrzeniem noży i nożyczek. Rozbite, a następnie złożone i odrutowane naczynie kamionkowe mogło dalej pełnić swą funkcję. Niektórzy ludzie z Chojna przechodzili tzw. zieloną granicę i sezonowo pracowali w rolnictwie na terenie Niemiec. Jako ciekawostkę podaję, że przed wojną w Chojnie rwał zęby Niemiec Henke, prowadzący gospodarstwo rolne na Błotach Wielkich.

 

Z wydarzeń mających miejsce w 1938 r. nie można pominąć przyjazdu specjalnym pociągiem do Wronek Prezydenta Rzeczpospolitej Polski. Prezydentowi Ignacemu Mościckiemu towarzyszył Minister Rolnictwa i Leśnictwa dr Poniatowski. Z Wronek goście samochodami udali się do Nowej Wsi, gdzie odbyło się uroczyste przekazanie rolnikom gospodarstw rolnych powstałych w wyniku rozparcelowania majątku ziemskiego. Gospodarstwa te o pow. 10 ha z pięknymi, nowymi domami i zabudowaniami gospodarczymi nazywano powszechnie (od nazwiska pomysłodawcy i twórcy projektu) „poniatówkami". Minister opracował nowoczesny jak na owe czasy projekt parcelacji zadłużonych majątków ziemskich, dający rolnikom ziemię z nowymi budynkami „pod klucz". W uroczystości tej chociażby z chęci zobaczenia Prezydenta uczestniczyło wielu mieszkańców Chojna. Jako ciekawostkę pragnę podać, że na terenie sołectwa i parafii Chojno była osoba, która miała częste, osobiste kontakty z Prezydentem Mościckim. Osobą tą był leśniczy Zieliński z Tomaszewa, który towarzyszył Prezydentowi na polowaniach szczególnie w okresie rykowisk jeleni. Zieliński nie miał sobie równych w Polsce w zwabianiu byków jeleni. Naśladując na muszli ryk jelenia zwabiał Prezydentowi najokazalsze byki.

 

Wiosną 1939 r. za Wartą, na łące Czaplewskiego wylądował niemiecki samolot szkoleniowy. Do samolotu podbiegł Czaplewski i kiedy pilot zorientował się, że jest na terenie Polski usiłował wystartować. Widząc to Czaplewski skoczył na skrzydło i odciągnął go od pulpitu sterowniczego. Pilot, zauważywszy podbiegających do samolotu kilku ludzi oddał się do dyspozycji polskich władz. Jego tłumaczeniom, że zabłądził nie dawano wiary, gdyż sytuacja od pierwszych dni marca kiedy to Niemcy zażądali od Polski oddania Wolnego Miasta Gdańsk i utworzenia eksterytorialnej autostrady do Prus Wschodnich przez Pomorze była bardzo napięta. W odpowiedzi na to ultimatum Anglia i Francja udzieliły Polsce gwarancji przyjścia z pomocą militarną. W końcu marca do Chojna przybył brat ks. Szczerkowskiego, który był oficerem polskiego wywiadu. W rozmowie z moim ojcem wyraził opinię, że we wrześniu wybuchnie wojna, gdyż Niemcy są zdecydowani zaatakować Polskę i mają już gotowe plany inwazji. Powiedział również, że Niemcy mają ogromną przewagę w lotnictwie i broni pancernej więc Polska bez pomocy Anglii i Francji nie ma szans dłużej jak przez dwa miesiące bronić swego terytorium. Uważał przy tym, że wojna będzie krótka i krwawa, gdyż doktryna wojenna Niemiec zakłada wojnę błyskawiczną.

 

Lato 1939 r. było wyjątkowo ciepłe i pogodne. Dużo ludzi wyjeżdżało na urlopy, lecz u wielu wyczuwało się niepokój. W Chojnie do połowy sierpnia były obozy harcerskie.

Na jednym z ognisk harcerskich spalono kukłę Hitlera.

Można było zauważyć zwiększoną aktywność Niemców w Polsce. Kiedy Polska Policja wpadała na trop ich dywersyjnej działalności, niemiecka propaganda natychmiast ogłaszała całemu światu o prześladowaniach Niemców na terenie Polski. Około połowy sierpnia, będąc z moim bratem u ciotki w Obrzycku, zauważyliśmy przy moście na rzece Warcie Apitza - Niemca z Chojna, który jak się później okazało został odznaczony za zasługi dla hitlerowskich Niemiec. Działalność tej osoby w Chojnie będzie szczegółowiej opisana w następnym rozdziale.

Od połowy sierpnia 1939 r. niepokoje społeczne mimo apeli prasy o zachowanie spokoju zaczynają wzrastać. Pierwszym sygnałem niepokoju było to, że z Niemiec przed czasem zaczęli powracać robotnicy sezonowi, którzy opowiadali o dużych koncentracjach wojsk niemieckich w pobliżu polskich granic.
Drugim sygnałem niepokoju było powołanie do wojska rezerwistów. Z Chojna powołano kilkunastu mężczyzn, wśród których, jak zapamiętałem, byli: Maksymilian Berent, Alfred Kołodziej, Leon, Sylwester i Władysław Radziej, Leon Jankowski, Ludwik Szóstak. Najstarszy z nich, mój stryj, Władysław Radziej miał 46 lat. Była to tzw. mała mobilizacja, gdyż na powszechną mobilizację nie chciały się zgodzić Anglia i Francja, aby nie drażnić Hitlera, że Polska przygotowuje się do wojny.
W związku z niepewną sytuacja rozpoczęcie roku szkolnego zaplanowano na dzień 4 września, cofnięto wszystkie urlopy oficerom służby czynnej i oficerom rezerwy. Liga Obrony Przeciwpowietrznej i Przeciwgazowej szkoliła ludność w zakresie posługiwania się maskami przeciwgazowymi oraz udzielała instrukcji o zabezpieczaniu przy pomocy papierowych taśm szyb w oknach podczas wybuchów bomb i pocisków artyleryjskich.
Przygotowywano schrony na wypadek wybuchu wojny, posterunki policji wzmacniano rezerwistami. W ostatnich dniach sierpnia wielu ludzi żyło w niepewności i zaczęło robić zapasy artykułów spożywczych i mydła.

 

Ciąg dalszy w przygotowaniu.

Jarosław Mikołajczak

Chojanie w czasie II wojny światowej